Ustawodawca pozostawił kwalifikowane typy przestępstw zgwałcenia, zabójstwa czy znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, ale niezależnie od tego wpadł na pomysł, by sądowi narzucić konkretny katalog okoliczności łagodzących i obciążających - mówi prof. Monika Całkiewicz karnistka z Akademii Leona Koźmińskiego.

Wchodzą w życie zmiany zaostrzające kodeks karny. Jak wpłynie to na wyroki wydawane przez sądy?

Najpierw zastrzeżenie: mówimy o zaostrzaniu, z jednym wyjątkiem. Złagodzenie odpowiedzialności pojawia się w tzw. czynach przepołowionych. W przypadku kradzieży o wykroczeniu dotąd mówiliśmy, gdy wartość skradzionego mienia nie przekraczała 500 zł. Od 1 października będzie to 800 zł, czyli złodziej będzie musiał ukraść coś wartego ponad tę kwotę, by zostać uznanym za przestępcę i ponieść surowszą karą. Poza tym jednak kierunek zmian jest odwrotny. W przypadku dużej grupy przestępstw ustawodawca podwyższa dolną i górną granicę ustawowego zagrożenia karą. W tym oczywiście za zabójstwo. Do tej pory za tzw. zwykłe zabójstwo groziło co najmniej 8 lat pozbawienia wolności, teraz dolna granica to będzie 10 lat.

Zaostrzenie dolnej granicy kary z pewnością wpłynie na wyroki, zwłaszcza w tych przypadkach, w których będzie dużo okoliczności przemawiających na korzyść sprawcy, a więc gdy sąd wymierza karę w dolnych granicach, np. gdy żona dręczona latami przez męża w którymś momencie sięga po nóż. Nawet nie musi zresztą go zabić, bo za usiłowanie zabójstwa grozi kara identyczna jak za dokonanie. Teraz sąd nie będzie mógł wymierzyć kary niższej od 10 lat. A warto przypomnieć, że w przedwojennym kodeksie karnym – wcale nieuchodzącym za łagodny – zabójstwo lub jego usiłowanie zagrożone było karą od pięciu lat pozbawienia wolności.

Ustawodawca zaostrza przepisy dotyczące zbrodni popełnionych ze „szczególnym okrucieństwem”. Czy wiadomo, o które dokładnie chodzi?
ikona lupy />
prof. Monika Całkiewicz karnistka z Akademii Leona Koźmińskiego / nieznane / fot. Tomasz Stojek/mat. prasowe

Tak, to m.in. art. 148 par. 2 k.k., czyli kwalifikowane postaci zabójstwa. W tym przypadku dolna granica będzie wynosić 15 lat pozbawienia wolności. Ale warto pamiętać, że zmieniają się kodeksowe zasady wymiaru kary pozbawienia wolności. Do tej pory można ją było wymierzyć w granicach od 1 miesiąca do 15 lat, a oprócz tego funkcjonowały dwie kary specjalne – 25 lat i dożywotniego pozbawienia wolności. Ustawodawca dokonuje tu rewolucji – granice zwykłej kary pozbawienia wolności będą sięgać już nie 15, ale 30 lat.

Jak pani ocenia tę zmianę?

Moim zdaniem kara powinna być humanitarna. Ludzie uczciwi, w imieniu których sądy wymierzają karę, muszą się czymś różnić od tych złych, którym karę się wymierza. Jestem zwolenniczką poglądu, że to nie surowość kary stanowi ochronę przed przestępstwami, ale jej nieuchronność. Dlatego nie jestem entuzjastką wchodzących rozwiązań. W przestrzeni publicznej pojawiają się czasem komentarze, że ktoś usłyszał wyrok „tylko” 15 lat. Wypowiadają je zazwyczaj osoby, które nigdy nie postawiły nogi w zakładzie karnym i nie mają świadomości, jakie panują tam warunki. A także kim staje się człowiek przebywający tam przez dłuższy czas. To jest hodowanie w więzieniu przesyconego złymi intencjami i pragnieniem zemsty człowieka, który najprawdopodobniej wyjdzie na wolność. A do tego od 1 października 2023 r. sąd może powiedzieć, że ten człowiek już nigdy z więzienia nie wyjdzie.

To źle? Izolacja sprawcy, który dokonał czynu zasługującego na szczególne potępienie?

Powtórzę: to niehumanitarne, bo taka osoba traci nadzieję na sens poprawy. Z przyczyn etycznych jest to więc nie do zaakceptowania, przynajmniej w świetle norm cywilizacyjnych współczesnej Europy. Ale może wywołać też inne negatywne konsekwencje. Skoro sprawca odsiaduje najwyższy możliwy wyrok bez szans na opuszczenie więzienia, to w zasadzie nic gorszego go już nie spotka. To może rodzić poczucie bezkarności. Co mu będzie groziło za zabójstwo współwięźnia, psychologa, strażnika więziennego?

Co to znaczy „ze szczególnym okrucieństwem”?

To określenie, które nigdzie nie jest w prawie zdefiniowane. Jest ocenne, i to podwójnie, bo musimy sami ustalić nie tylko, co znaczy „okrucieństwo”, ale na dodatek oszacować, że nie jest ono zwykłe, tylko „szczególne”. Prawo karne każe nam jednak oceniać konkretne przypadki, które rzadko są tak jednoznaczne, jak morderstwa Hannibala Lectera. Dlatego w praktyce dookreślenia pojęcia szczególnego okrucieństwa należy szukać w orzecznictwie i doktrynie. A ponieważ jest ono ocenne, da się wyróżnić kilka linii interpretacyjnych kładących nacisk np. na właściwości ofiary, dysproporcję natężenia przemocy do stopnia oporu czy analizującą natężenie złej woli sprawcy.

Do czego się sprowadza ocenianie woli?

Do oceniania działań sprawcy przez pryzmat tego, czy zmierzał do wywołania cierpień, które wykraczały poza cel główny, czyli np. samo zabójstwo albo zgwałcenie. To mogą być cierpienia fizyczne, psychiczne. Pamiętam akta sprawy, która dotyczyła zabójstwa kobiety na oczach jej kilkuletniego dziecka. Umierała ze świadomością, że dziecko ten obraz zapamięta do końca życia. Tam sprawca dostał karę za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, bo sąd dostrzegł właśnie to dziecko i traumę, z którą będzie musiało się zmagać.

Przekonuje pani, że zmiany w kodeksie karnym wprowadzą problemy interpretacyjne, których jednym z skutków będzie wydłużanie postępowań karnych. Skąd taka diagnoza?

Robiłam analizę akt w dotychczasowym stanie prawnym. Nawet za zwykłe zabójstwo grozi przecież najsurowsza znana w polskim prawie kara dożywotniego pozbawienia wolności. Za zbrodnie, którym towarzyszy szczególne natężenie okoliczności obciążających (w tym za tzw. zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem), sądy i tak wymierzają kary bliższe albo równe górnej granicy.

W każdym natomiast przypadku, gdy mamy nieostre znamiona przestępstwa, postępowanie zazwyczaj się wydłuża: obrońca dowodzi, że jakieś okoliczności wcale nie wskazują, iż zabójstwo czy gwałt były szczególnie okrutne, a prokurator na odwrót. I w ten sposób poświęcamy czas procesowy na rozstrzyganie kwestii, które nie muszą mieć uchwytnego wpływu na wynik procesu. Po 1 października chaos interpretacyjny może się pogłębić. Ustawodawca pozostawił kwalifikowane typy przestępstw zgwałcenia, zabójstwa czy znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, ale niezależnie od tego wpadł na pomysł, by sądowi narzucić konkretny katalog okoliczności łagodzących i obciążających. Przy takim rozwiązaniu sądy będą poddawać dwukrotnej analizie pod kątem tej samej okoliczności, najpierw ustalą znamiona przestępstwa, a potem wymierzą karę, kierując się narzuconym katalogiem. ©℗

Rozmawiała Paulina Nowosielska