Przepis, który miał doprowadzić do skuteczniejszego karania za przekręcanie liczników, nie uderzył w sprzedawców aut. Skazywane są głównie osoby zakłócające działanie tachografów.
Celem wprowadzenia art. 306a do kodeksu karnego było przeciwdziałanie zjawisku cofania stanu liczników pojazdów, dzięki czemu nieuczciwy sprzedawcy podwyższają ceny. Co prawda zmiana stanu drogomierza w celu doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem innej osoby wypełnia znamiona przestępstwa z art. 286 par. 1 k.k., czyli oszustwa, ale problemy dowodowe sprawiały, że trudno było efektywnie pociągnąć do odpowiedzialności sprawcę. Natomiast art. 306a k.k. stanowi wprost, że kto zmienia wskazanie drogomierza pojazdu mechanicznego lub ingeruje w prawidłowość jego pomiaru, podlega karze pozbawienia wolności do pięciu lat. Przepis wszedł w życie 25 maja 2019 r.
– W starym stanie prawnym można było pociągnąć do odpowiedzialności sprawcę, który ingerował we wskazania licznika, a później sprzedał pojazd lub choćby usiłował go sprzedać. Bo wtedy mieliśmy do czynienia z oszustwem lub usiłowaniem jego dokonania. Dodanie art. 306a k.k. zmieniło sytuację o tyle, że odpowiedzialność nie zależy już od tego, czy sprawca podjął próbę sprzedaży, czy nie. Wystarczy sama ingerencja we wskazania drogomierza – tłumaczy dr hab. Szymon Tarapata z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Ustawodawca, próbując zdusić pewne zachowania w zarodku, przenosi ochronę na tzw. przedpole. Można to porównać do penalizacji prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości, gdzie próbuje się doprowadzić do tego, że pewne zachowania w ogóle nie będą realizowane, bo samo ich podjęcie prowadzi do odpowiedzialności karnej – dodaje prawnik.
Prokuratura umarza
Jak powiodła się ta próba? Doktor Konrad Buczkowski z Instytutu Nauk Prawnych PAN przeanalizował stosowanie art. 306a k.k. przez sądy i prokuratury w okresie od wejścia w życie przepisu do końca 2020 r. Wnioski z badań są zaskakujące. Z danych pozyskanych z 322 prokuratur rejonowych wynika, że prawomocnie zakończono w tym czasie 13 410 spraw o czyn z art. 306a k.k., ale aż 63 proc. z nich zostało umorzonych, a w 15 proc. odmówiono wszczęcia postępowania. Najczęściej przyczyną było to, że „zachowanie przestępcze polegające na zmianie prawidłowego wskazania drogomierza zostało dokonane w nieustalonym miejscu i czasie przez bliżej nieustaloną osobę”.
– Bardzo duża liczba spraw zakończonych umorzeniem albo wręcz odmową wszczęcia postępowania pokazuje, że samo stwierdzenie ingerencji w prawidłowość funkcjonowania drogomierza nie wystarczy, aby przedstawić konkretnej osobie zarzut popełnienia tego przestępstwa. Szczególnie trudne może się to okazać w sytuacji, gdy pojazd był wielokrotnie sprzedawany, ma więcej niż jednego użytkownika albo kierujący pojazdem (lub jego właściciel) zaprzecza jakimkolwiek ingerencjom w drogomierz – tłumaczy dr Buczkowski.
Co ważne, na etapie postępowań przygotowawczych 80 proc. spraw dotyczyło cofania liczników w autach osobowych i dostawczych. Tymczasem faktyczne skazania, jak pokazuje dokonana przez dra Buczkowskiego analiza akt sądowych, dotyczyły zupełnie innej grupy. W 72 wyrokach wydanych do końca 2020 r. aż 87 proc. dotyczyło sytuacji, gdy ingerencja w drogomierz była pochodną… manipulacji w prawidłowość działania tachografu w pojazdach ciężarowych (patrz: grafika).
Sąd skazuje kierowców ciężarówek
Podczas kontroli pojazdu ciężarowego na drodze przez policję, inspekcję transportu drogowego czy czasem Służbę Celno-Skarbową, gdy zostaje wykryte fałszowanie działania tachografu, mamy od razu do czynienia z przestępstwem stwierdzonym i od razu wykrytym. – Do tego dochodzi bardzo duża przyznawalność. W 94 proc. spraw zakończonych wydaniem wyroku sprawcy czynów z art. 306a k.k. przyznali się do ich popełnienia, a – w części z nich – dodatkowo dobrowolnie poddali się karze. Jedynie w czterech przypadkach (pozostałe 6 proc.) oskarżeni nie przyznali się do winy – mówi dr Buczkowski.
Jak dodaje, podstawowym uzasadnieniem podawanym przez oskarżonych, którzy nie przyznawali się do winy, było to, że podejmowane przez nich działania nie były motywowane chęcią cofnięcia stanu licznika, tylko chęcią przedłużenia czasu pracy kierowcy zawodowego w celu dowiezienia przewożonego towaru do punktu docelowego na czas albo chęcią wydłużenia możliwego czasu przejazdu samochodem w celu wcześniejszego powrotu do domu.
Skoro przepis miał służyć penalizacji działań podejmowanych w kierunku oszustwa przy sprzedaży pojazdów, to czy dopuszczalne jest stosowanie go do karania zakłócania działania tachografu? Pytanie jest tym zasadniejsze, że za ten ostatni czyn osobną sankcję przewidują przepisy o transporcie drogowym, a po jednej z ostatnich nowelizacji prawa o ruchu drogowym skutkuje też odebraniem prawa jazdy. Jak zauważa dr Konrad Lipiński z Uniwersytetu Wrocławskiego, przestępstwo z art. 306a k.k. można popełnić jednak także w zamiarze ewentualnym.
– A zatem obejmuje ono również sytuacje, w których sprawca chce dopuścić się ingerencji w tachograf, ale godzi się na to, że „skutkiem ubocznym” takiego zachowania będzie również zmiana wskazania drogomierza – tłumaczy dr Lipiński. – Nie mam natomiast wątpliwości, że sama ingerencja w tachograf, niepowiązana ze zmianą wskazań drogomierza, nie realizuje znamion. Jeżeli, ingerując w działanie tachografu, sprawca nie wie, że w konsekwencji doprowadzi również do zmiany wskazań drogomierza, to nie popełnia przestępstwa. Typ czynu zabronionego z art. 306a par. 1 k.k. ma charakter umyślny, co oznacza, że sprawca musi mieć świadomość wszystkich okoliczności odpowiadających jego znamionom. Tego rodzaju błąd nie wymaga usprawiedliwienia, aby wyłączyć umyślność, a w konsekwencji odpowiedzialność karną – zastrzega.
Proceder zszedł do podziemia
W swojej analizie dr Buczkowski przeanalizował też surowość nakładanych kar. Choć art. 306a k.k przewiduje od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności, to najczęściej orzekaną karą jest… grzywna, której orzeczenie jest możliwe na podstawie art. 37a k.k. Zgodnie z tym przepisem, jeżeli czyn jest zagrożony karą więzienia do ośmiu lat, a wymierzona kara pozbawienia wolności nie byłaby surowsza od roku, sąd może zamiast niej orzec ograniczenie wolności albo grzywnę. Jej wysokość oscyluje w granicach 1–2,5 tys. zł. W pięciu przypadkach orzeczono kary więzienia (od trzech do sześciu miesięcy) w zawieszeniu. Dlatego zdaniem autora badania zasadne byłoby obniżenie górnej granicy sankcji albo uzupełnienie katalogu kar również o grzywnę i karę ograniczenia wolności, jak to przewidziano w wypadku mniejszej wagi.
– Na pewno zmiana przepisów w znacznym stopniu ucywilizowała rynek. Zniknęły ogłoszenia o korektach liczników, a wśród ofert aut można spotkać samochody z przebiegiem powyżej 300 tys., a nawet 500 tys. km, co wcześniej dziwnym trafem się nie zdarzało – mówi Łukasz Szewczuk, wiceprezes Stowarzyszenia Komisów.pl. – Ale proceder nadal istnieje, tylko że zszedł do podziemia.
Internauci wciąż opisują sytuacje, gdy auto według sprzedającego ma przejechane np. 160 tys., a po sprawdzeniu raportów w ASO przebieg okazuje się o 80 tys. większy.©℗