Kradzież telefonu może być kwalifikowana jako poważne przestępstwo i uzasadniać udzielenie prokuraturze dostępu do danych telekomunikacyjnych takich jak geolokalizacja czy wykaz połączeń. Jednocześnie jednak sąd wydający na to zgodę każdorazowo powinien przeprowadzić indywidualną ocenę, kierując się wagą konkretnego przestępstwa i okoliczności faktycznych sprawy – uznał rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Włoska prokuratura wszczęła z urzędu śledztwo w sprawie kradzieży telefonu komórkowego. Aby ustalić sprawców, wystąpiła do sądu, by ten udzielił zgody na pozyskanie danych telekomunikacyjnych od wszystkich operatorów. Chodziło o szczegółowe informacje na temat geolokalizacji telefonów, tego, z jakimi numerami się łączyły, ewentualnie odbierały czy wysyłały wiadomości, lecz także tego, na jakie strony internetowe z nich wchodzono. Sąd, który miał podjąć decyzję w tej sprawie, nabrał wątpliwości, czy włoskie prawo jest zgodne z unijną dyrektywą 2002/58/WE o prywatności i łączności elektronicznej. Przewiduje ona wyjątek od zasady poufności danych telekomunikacyjnych w przypadku poważnych przestępstw. Prawo włoskie uznaje za takie przestępstwa zagrożone karą pozbawienia wolności, w których górna granica to co najmniej trzy lata więzienia. Sąd zastanawia się, czy jest to dopuszczalne, gdyż oznaczałoby to, że prokuratura może pozyskiwać dane telekomunikacyjne przy stosunkowo drobnych kradzieżach, np. telefonu czy roweru.

Rzecznik generalny w swej opinii zgodził się ze stanowiskiem 10 państw oraz Komisji Europejskiej, zgodnie z którym ustalenie tego, które przestępstwa są poważne, należy do prawodawstwa krajowego.

„Określanie przestępstw i kar odzwierciedla narodowe uwarunkowania i tradycje, które nie tylko znacząco różnią się od siebie w poszczególnych państwach członkowskich, lecz także ulegają istotnej ewolucji w czasie, w następstwie zmian społecznych. W tym kontekście można zauważyć, że przy określaniu przestępstw i kar państwa członkowskie w różnym stopniu uwzględniają różnorodne czynniki” – podkreślił Anthony Michael Collins.

Jednocześnie przyjął, że wyznaczenie jako granicy zagrożenia maksymalną karą co najmniej trzech lat więzienia może być uznane za adekwatne. Podobny próg wskazuje załącznik do dyrektywy 2016/681 w sprawie wykorzystywania danych dotyczących przelotu pasażera. Ostateczną decyzję w sprawie tego, czy dane przestępstwo jest poważne i na ile uzasadnia ingerencję w prywatności, każdorazowo powinien podejmować sąd wydający zgodę na udostępnienie danych.

„Choć sądy krajowe mogą nie być właściwe do kontroli określania przestępstw przez ustawodawcę lub do kontroli dokonywanych przez niego wyborów dotyczących przypisywania im konkretnej wagi, musi im jednak przysługiwać właściwość do przeprowadzenia indywidualnej oceny lub też oceny, czy udzielenie, na podstawie środków ustawodawczych uchwalonych zgodnie z art. 15 ust. 1 dyrektywy 2002/58, dostępu do danych wrażliwych, umożliwiających wyciągnięcie precyzyjnych wniosków na temat życia prywatnego użytkownika, który stanowi tym samym poważną ingerencję w prawa podstawowe (…), jest proporcjonalne” – zaznaczył rzecznik generalny w swej opinii.

Opinia ta jest kolejnym dowodem, że polskie przepisy nie spełniają omawianych standardów. Nasze prawo, po pierwsze, przewiduje ogólną retencję danych telekomunikacyjnych przez 12 miesięcy. Po drugie zaś, policja, prokuratura i wiele innych służb mają do nich dostęp bez jakiejkolwiek kontroli sądowej, bezpośrednio od operatorów.©℗

orzecznictwo