Jest faktem niezaprzeczalnym, że w Polsce po 2015 r. największe spory ustrojowe dotyczą władzy sądowniczej, sądów i związanej z nimi KRS oraz Trybunału Konstytucyjnego.

Największym paradoksem jest to, że w sporach tych chodzi o władzę z istoty swej powołaną nie do wszczynania wewnętrznych konfliktów pomiędzy samymi arbitrami, ale do rozstrzygania sporów prawnych pomiędzy innymi podmiotami, tj. do wymierzania sprawiedliwości (sądy) i do orzekania o zgodności prawa z konstytucją (TK).

Konstytucja z 1997 r. oczywiście nie wyklucza zaistnienia tego rodzaju konfliktów, choć ich obecna skala z pewnością przerosła wyobraźnię jej twórców. Najnowszy przykład całkowitego braku zgody pomiędzy najwyższymi segmentami naszej władzy sądowniczej stanowi dyskusja, czy zaistniał spór kompetencyjny pomiędzy Sądem Najwyższym a prezydentem dotyczący zastosowania prawa łaski w postaci „abolicji indywidualnej” w 2015 r. i czy postanowienie Trybunału Konstytucyjnego stanowi jego rozstrzygnięcie, czy nie.

A zatem, czy SN był uprawniony do stwierdzenia w uchwale z 31.05.2017 r. (I KZP 4/17), że prawo łaski, jako uprawnienie prezydenta z art. 139 zd.1 konstytucji, bez naruszenia zasad konstytucji „może być realizowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu (osób skazanych)”, a „zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych”? Czy też rację ma TK, orzekając postanowieniem z 02.06.2023 r. (Kpt 1/17), że na podstawie art. 139 i art. 144 ust. 3 pkt 18 konstytucji „prawo łaski jest wyłączną i niepodlegającą kontroli kompetencją Prezydenta RP wywołującą ostateczne skutki prawne”, a „Sąd Najwyższy nie ma kompetencji do sprawowania kontroli ze skutkiem prawnym wykonywania [tej] kompetencji Prezydenta”? Podkreślmy też, że parę dni po rozstrzygnięciu TK SN wprost je zignorował i wyrokiem z 06.06.2023 r. (II KK 96/23) uchylił orzeczenie sądu II instancji o umorzeniu postępowania odwoławczego w sprawie czterech osób skazanych nieprawomocnie w 2015 r., wobec których prezydent 16.11.2015 r. wydał akt łaski.

Nie miejsce tu dla rozważań na temat rodzajów sporów kompetencyjnych pomiędzy organami władzy podlegających jurysdykcji TK, waloru prawnego aktów stanowiących tzw. prerogatywy prezydenta czy istoty i zakresu prawa łaski w naszej konstytucji. To ostatnie w sposób naprawdę rzetelny wyjaśnił TK w wyroku z 17.07.2018 r. (K 9/17) dotyczącym niekonstytucyjności przepisów trzech kodeksów w zakresie, w jakim „nie czynią aktu abolicji indywidualnej negatywną przesłanką” prowadzenia odpowiednich postępowań: karnego, w sprawach o wykroczenia i karnego wykonawczego. Wyrok ten nie przekonał wszystkich co do interpretacji prawa łaski z art. 139 konstytucji, chociaż podkreślano, że został on wydany w składzie niebudzącym niczyich wątpliwości.

O tym, że spory kompetencyjne mogą w praktyce przybierać bardziej skomplikowaną postać niż prosty spór pozytywny, kiedy dwa lub więcej organów uważa się za kompetentne w danej sprawie, albo spór negatywny, kiedy przeciwnie, żaden nie uznaje się za właściwy w jakiejś sprawie, też już wiemy. Chodzi o przypadki szczególne, kiedy jakiś organ niemający tej samej rodzajowo kompetencji ani żadnych środków prawnych oceny sposobu realizacji kompetencji należącej wyłącznie do innego organu jednak podejmuje działania określające warunki skuteczności wykonywania kompetencji przez ten inny organ.

Także co do znaczenia prerogatyw, czyli aktów urzędowych prezydenta niewymagających dla swej ważności kontrasygnaty premiera i najczęściej wydawanych wprost na podstawie konstytucji, co do zasady nie ma sporu. Przeciwnie: panuje tu duża jednolitość poglądów deklarowanych przez TK, SN i NSA, iż nie istnieje w prawie polskim żadna procedura, która pozwalałaby na podważanie legalności, ważności czy skuteczności np. postanowień prezydenta o powołaniu lub odmowie powołania sędziego na wniosek KRS, o nadaniu lub odmowie nadania obywatelstwa, orderów i odznaczeń czy choćby tytułu naukowego profesora.

Dlaczego zatem mamy problem z prawem łaski i opisana wyżej praktyka SN, podobnie jak w kwestii skuteczności powołań sędziów, poszła w innym kierunku? Zapytajmy wprost: czy jest trafne w ramach zasady legalizmu i zrozumiałe w kategoriach zdrowego rozsądku stanowisko SN, kiedy z jednej strony podkreśla on, iż akt powołania sędziego przez prezydenta jest niepodważalny, a z drugiej, że wcale nie oznacza to, iż konkretny sędzia nie może zostać uznany przez innych sędziów za nieuprawnionego do orzekania, i to wyłącznie ze względu na okoliczności jego powołania na wniosek „neo-KRS”? Czy SN nie wykreował tu swego prawa do nadawania postanowieniom prezydenta w postaci prerogatyw, rzekomo generalnie ważnym i niepodważalnym, swoistej sądowej „klauzuli wykonalności” w konkretnych przypadkach?!

A co z konsekwencjami aktu łaski? Podkreślmy, że postanowienie składu trzech sędziów SN z 07.02.2017 r. (II KK 313/16) przedstawiło powiększonemu składowi siedmiu sędziów SN zagadnienie prawne w postaci dwu pytań: 1. Czy przewidziany w zdaniu pierwszym art. 139 Konstytucji RP zakres normowania zwrotu „prawo łaski” obejmuje również normę kompetencyjną do stosowania abolicji indywidualnej? 2. W przypadku negatywnej odpowiedzi na pytanie pierwsze – jakie skutki wywołuje przekroczenie powyższego zakresu normowania dla dalszego toku postępowania karnego? Natomiast SN w sentencji uchwały siódemki z 31.05.2017 r., ewidentnie wykraczając poza te pytania i odpowiadając na swe własne pytania, uznał m.in., że „zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych”. Choć w ustnym uzasadnieniu tej uchwały zapewniano, że SN „nie wypowiadał się co do możliwości skorzystania przez Prezydenta RP z jego prerogatyw, w tym zastosowania prawa łaski”. Ale w później opublikowanym uzasadnieniu pisemnym zagrzmiał va banque: „Wykazano w sposób jednoznaczny, że postanowienie Prezydenta RP z 16 listopada 2015 r. nr PU.117.45.2015 zostało wydane na takim etapie postępowania karnego, na którym prawo łaski nie może być zastosowane. Zasada działania organów władzy publicznej na podstawie prawa i w jego granicach (art. 7 Konstytucji RP – zasada legalizmu) została naruszona poprzez przekroczenie granic, w których prawo łaski może być udzielone”.

Następnie wewnętrznie sprzeczny pogląd o (bez)skuteczności aktu łaski prezydenta SN wypowiedział w uzasadnieniu wyroku z 06.06.2023 r.: SN „nigdy nie miał wątpliwości, że stosowanie prawa łaski jest prerogatywą prezydenta, która wywołuje ostateczne skutki prawne i nie podlega kontroli”, ale „to, że prezydent może zastosować, wobec kogo chce, prawo łaski, i to w sposób zupełnie inny niż to wynika ze stosowania instytucji przewidzianych w prawie karnym, to nikt tego nie kwestionuje, natomiast skutki procesowe stosowania tego uprawnienia podlegają kontroli sądu orzekającego w sprawie” [cyt. za PAP].

A zatem, proszę Sądu Najwyższego, skoro w wyniku sądowej kontroli okazuje się, że postanowienie prezydenta o zastosowaniu prawa łaski „wobec kogo chce” nie wywołuje skutków procesowych, to czy, wobec kogo i jakie konkretnie inne skutki prawne i realne wywołuje takie postanowienie? Skoro żadnych, contradictio in adiecto to podstawowy błąd logiczny SN, a uznanie się za Najwyższy Sąd Konstytucyjny, ponad nieuznawanym Trybunałem Konstytucyjnym, to jego największy błąd prawny. Ale jest jeszcze trzeci błąd Sądu Najwyższego: zapoznawanie istoty wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych.

W uzasadnieniu uchwały siódemki SN pytał retorycznie i ironicznie, co akt łaski miałby darować osobie jeszcze nieskazanej prawomocnie, czyli w świetle prawa niewinnej, oraz ubolewał nad naruszeniem jej prawa do sądu i do obrony. Co do ostatniego krótko: o ile prezydent zastosował „abolicję indywidualną” na prośbę zainteresowanych – volenti non fit iniuria. Szkoda jednak, że SN zapomniał, iż każdy proces karny, nawet przy zachowaniu wszelkich reguł fair trial, zawsze pociąga nieodwracalny uszczerbek w sferze życiowej, zawodowej czy rodzinnej oskarżonego. Zdarza się, że oskarżeni będący obiektywnie niewinni decydują się na „dobrowolne poddanie się karze” dla zakończenia niepewności i dolegliwości związanych z procesem. Natomiast akt abolicji indywidualnej nie oznacza większego stopnia „ingerencji” w sądowy wymiar sprawiedliwości niż akt łaski „amnestyjny”. Ten drugi może znieść zupełnie wyniki postępowania sądowego obu instancji czy nawet kasacyjnego. Staje się ono bezprzedmiotowe, a wydane orzeczenia sądowe wprawdzie istnieją de iure, ale de facto tracą walor wykonalności. Natomiast akt łaski „abolicyjny” znosi postępowanie i rozstrzygnięcie sądowe zapadłe tylko w I instancji i wyklucza dalsze procedowanie w sprawie.

Darowanie oskarżonemu na jego prośbę pozostawania w tej roli procesowej i „puszczenie w niepamięć”, tj. wykreowanie zakazu ne bis in idem, czyli wykluczenie ponownej próby pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej, stanowi zatem niewątpliwy akt łaski w obu wariantach. W przypadku trafnego oskarżenia rzeczywistego sprawcy przestępstwa akt łaski znosi całkowicie jego potencjalną odpowiedzialność karną za ten i tylko ten czyn, a w razie oskarżenia osoby niewinnej – znosi fakt i konsekwencje bezzasadnego oskarżenia.

Tak więc w najnowszym sporze na szczytach naszej władzy sądowniczej racja prawna jest po stronie TK, nie SN. Akt łaski prezydenta z 2015 r. był bezprecedensowy, ale też zgodny z konstytucją i pozostaje trwale skuteczny, choćby jakikolwiek sąd miał na ten temat inne zdanie. ©℗

A zatem, proszę Sądu Najwyższego, skoro w wyniku sądowej kontroli okazuje się, że postanowienie prezydenta o zastosowaniu prawa łaski „wobec kogo chce” nie wywołuje skutków procesowych, to czy, wobec kogo i jakie konkretnie inne skutki prawne i realne wywołuje takie postanowienie?