Większość międzynarodowych kancelarii hucznie ogłosiła wyjście z Rosji. Ten exodus po części jest jednak pozorowany

Aneksja ukraińskiego Krymu przez Rosję w 2014 r. oraz eskalacja konfliktu rozpoczęta w lutym 2022 r. do pełnoskalowej inwazji sprawiła, że Europa po raz pierwszy od lat znalazła się w cieniu wojny. Wojna rosyjsko-ukraińska toczy się jednak nie tylko na froncie, lecz także w sądach. Tam wojnę toczą prawnicy obu stron, starając się z jednej strony uzyskać przynajmniej odszkodowanie za zniszczone tereny, firmy, życia ludzkie, z drugiej zaś – nie dopuścić do kolejnych sankcji, a te, które już zostały nałożone, maksymalnie złagodzić. Walka toczy się nie na działa, ale cichy lobbing oraz argumenty z kodeksów i umów międzynarodowych.

Pieniądze przyciągają jak magnes

Przed aneksją Krymu w 2014 r. Rosja była dużym rynkiem usług prawniczych. W Moskwie siedzibę miała spora liczba brytyjskich, jak również amerykańskich kancelarii prawniczych ze światowej czołówki. Zarówno rosyjskie państwo, w tym także państwowe przedsiębiorstwa, głównie z sektora ropy i gazu jak Gazprom, jak i bogaci oligarchowie związani z Kremlem hojnie sypali dolarami.
W latach 2010–2022 sama kancelaria Linklaters przeprowadziła dziesiątki transakcji wartych ponad 100 mld dol. Sporej części z tych firm nie ma, przynajmniej formalnie, na polskim rynku, jak kancelarii Cleary Gottlieb z Nowego Jorku.
Brytyjscy i amerykańscy prawnicy z dużych renomowanych firm prawniczych trafili do Moskwy już w końcówce lat 80. Związek Radziecki mógł zmagać się z wiatrem historii, zwiastującym jego upadek oraz rozpad na Federację Rosyjską i inne państwa, ale dla prawników była to doskonała okazja do wejścia na nowe, chłonne rynki.
Od 1988 r., gdy do Moskwy weszła kancelaria Coudert Brothers z Nowego Jorku, kolejne firmy pojawiały się jak grzyby po deszczu. Dołączyły choćby Baker & McKenzie (1989) czy White & Case (1991).
Rosja jak magnes przyciągała petrodolarami biura oraz młodych zdolnych prawników wysyłanych do Moskwy w ramach delegacji. Pomimo rosnących obaw międzynarodowej społeczności o autorytarne tendencje Władimira Putina, a także coraz częstszych oskarżeń o łamanie praw człowieka w Rosji, w tym śmierci znanych prawników walczących z korupcją, jak Siergieja Magnitskiego pracującego dla amerykańskiego milionera Billa Browdera, kancelarie zachodnie pracowały dla Rosji na zasadzie „business as usual”.
Sporo wskazuje na to, że aneksja Krymu zrewidowała to podejście. Rosyjskie biura zachodnich kancelarii zaczęły topnieć. Jedną z firm, które odeszły z Moskwy po agresji rosyjskiej z 2014 r., była K&L Gates. Inne, jak White & Case reprezentująca chociażby Rosję w sporze z Jukosem, firmą niegdyś należącą do oligarchy Michaiła Chodorkowskiego i jego wspólnika biznesowego Platona Lebiediewa, czy doradzająca naftowemu Rosnieftowi, zostały, ale obecnie zastanawiają się, co dalej.
Za przykład, w jak dużych sporach brały udział zachodnie kancelarie, niech właśnie posłuży casus Jukosu. Spółkę Michaiła Chodorkowskiego w 2003 r. przejęto na polecenie Kremla i od tamtego czasu akcjonariusze firmy usiłują w sądach walczyć o sprawiedliwość. Kilka miesięcy po aneksji Krymu Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze orzekł o przyznaniu gigantycznego odszkodowania w wysokości ponad 50 mld dol. Radość Chodorkowskiego z wygranej trwała krótko – dwa lata później holenderski sąd okręgowy przyznał rację reprezentującym Rosję prawnikom z White & Case, oddalając wyrok sądu arbitrażowego. Starcie wielkich firm prawniczych (w postępowaniu arbitrażowym Chodorkowskiego reprezentowali prawnicy z renomowanej kancelarii Shearman & Sterling z Nowego Jorku) trwa.

Exodus częściowo pozorowany

Inwazja z lutego 2022 r. sprawiła, że także inne firmy, do tej pory bez skrupułów reprezentujące Rosję czy rosyjskie spółki, zdecydowały się na opuszczenie tego rynku.
Mecenas Krzysztof Sajchta, adwokat i partner w praktyce rozwiązywania sporów warszawskiej kancelarii Rymarz Zdort Maruta, która z powodzeniem reprezentowała polski PGNiG w arbitrażowym sporze z rosyjskim Gazpromem, przyznaje, że faktycznie Moskwę opuściły praktycznie wszystkie liczące się kancelarie. Jednocześnie zastanawia się, na ile może to być biznesowa iluzja.
– Rzeczywiście w zasadzie wszystkie zagraniczne firmy prawnicze zamknęły swoje biura w Rosji po rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz oficjalnie komunikowały o zakończeniu współpracy z klientami rosyjskimi (szczególnie tymi kontrolowanymi lub powiązanymi z państwem rosyjskim) – tłumaczy ekspert.
– Z drugiej strony w wielu przypadkach wyjście z rynku rosyjskiego jest czysto pozorne i sprowadza się w istocie do likwidacji brandu. Dotychczasowy oddział danej międzynarodowej kancelarii rozpoczyna funkcjonowanie pod inną nazwą, niezwiązaną z siecią prawniczą, natomiast relacje komercyjne zostają zachowane. Co więcej, kontakty te stanowią relatywnie prosty sposób na kontynuowanie doradztwa prawnego na rzecz rosyjskich klientów (w tym tych objętych sankcjami), bez narażania się przez zagraniczne firmy prawnicze na ryzyka PR-owe czy też związane z naruszeniem międzynarodowych sankcji. W takiej sytuacji trudno mówić o jakimkolwiek exodusie z Rosji – zaznacza prawnik.
Chcieliśmy zapytać White & Case, czy planuje powrót do Rosji. Poproszona o wypowiedź firma potwierdziła jedynie zamknięcie biura w Moskwie oraz wstrzymanie reprezentacji klientów związanych z Rosją, a następnie tłumaczyła się etyką zawodową dotyczącą omawiania poprzednio prowadzonych spraw i odmówiła dalszego komentarza.

Naftogaz kontratakuje

Ogromne zniszczenia spowodowane pełnoskalową wojną w Ukrainie sprawiły, że kwestia odszkodowań pojawiła się na horyzoncie. Straty biznesowe idą w miliardy dolarów. Sam sektor energetyczny, wliczając w to zajęte przez Rosjan elektrownie atomowe, jest zdziesiątkowany. Tylko w przypadku energii odnawialnej zniszczeniu uległo 25 proc. sektora.
Jedną ze spółek, które zdecydowały się walczyć o swoje, jest ukraiński Naftogaz. To przedsiębiorstwo państwowe już w 2017 r. weszło na sądową wojenną ścieżkę. Zajęcie Krymu sprawiło, że Naftogaz utracił dostęp do tamtejszych aktywów. Ukraińska firma chciała zwrotu 2,5 mld dol. z tego tytułu. Po nieudanych negocjacjach z Rosją sięgnęła po pomoc prawników wagi ciężkiej, waszyngtońską firmę Covington & Burling, której biura z powodzeniem wspierają koncern naftowy.
Nie tylko Naftogaz idzie do sądu. Covington & Burling, która także nie ma formalnego biura w Polsce, reprezentuje też innych. Ostatnio zgłosił się do niej Rinat Achmetow, jeden z najbogatszych ukraińskich oligarchów, władający przed wojną m.in. zakładami Azowstal, o które na początku roku toczyła się ciężka, wielodniowa bitwa, a zrujnowany Mariupol, gdzie znajdowała się firma, stał się symbolem koszmaru.
Czy ukraińskie spółki dotknięte wojną będą miały szansę dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej?
Eksperci uważają, że tak.
– Teoretycznie w grę wchodzą trzy ścieżki dochodzenia roszczeń odszkodowawczych przez podmioty ukraińskie w związku z agresją Rosji na Ukrainę: sądy ukraińskie, sądy rosyjskie oraz międzynarodowy arbitraż inwestycyjny, prowadzony na podstawie ukraińsko-rosyjskiego traktatu o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji z 1998 r. – wyjaśnia mecenas Sajchta. Wskazuje, że trybunały arbitrażowe mogą być właściwym miejscem do dochodzenia roszczeń.
Pierwsze zwycięstwa na sali sądowej już są. W 2019 r. prawnicy Naftogazu uzyskali korzystną decyzję Stałego Trybunału Arbitrażowego w Hadze, który orzekł o bezprawności zajęcia aktywów spółki przez Rosję w związku z aneksją Krymu. Wskazał na dwustronną umowę o ochronie inwestycji. Pod koniec lutego 2022 r. amerykańscy prawnicy, pro bono reprezentujący rząd ukraiński, z powodzeniem uzyskali tymczasowe zabezpieczenie w związku z inwazją. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości nakazał jej wstrzymanie, powołał się przy tym na konwencję ONZ z 1948 r. w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, co nie zostało wykonane.

Arbitraż najlepszym wyjściem

Wykonalność orzeczeń może być trudna.
– W kwietniu 2022 r. Sąd Najwyższy Ukrainy orzekł, że w zakresie roszczeń odszkodowawczych wynikających z rosyjskiej agresji militarnej Rosja nie może powoływać się na immunitet jurysdykcyjny – wyjaśnia mecenas Sajchta.
Przywołano tu występujące w prawie międzynarodowym wyjątki od zasady ochrony jurysdykcyjnej państwa trzeciego, które dotyczą roszczeń odszkodowawczych wynikających z działań państwa trzeciego na terytorium państwa sądu. Odrębną kwestią pozostaje jednak wykonalność uzyskanego orzeczenia sądu ukraińskiego zasądzającego odszkodowanie w związku z rosyjską agresją militarną. Należy zakładać, że sądy rosyjskie z przyczyn pozaprawnych nie uznają żadnego orzeczenia zasądzającego od Rosji jakiekolwiek odszkodowanie w związku z agresją militarną na Ukrainę. Natomiast wykonalność takiego wyroku sądu ukraińskiego w innych państwach będzie uzależniona od podejścia sądów powszechnych danego państwa do wskazanych przez Sąd Najwyższy Ukrainy podstaw uzasadniających uchylenie immunitetu jurysdykcyjnego Rosji, a także oczywiście od zidentyfikowania rosyjskich aktywów podlegających egzekucji.
Zdaniem eksperta najlepszą drogą może być arbitraż.
– Rosja i Ukraina są związane traktatem o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji. Jego zakres przedmiotowy co do zasady dotyczy ochrony inwestycji podmiotów ukraińskich na terytorium Rosji i odwrotnie. Jednak dotychczas na podstawie tego traktatu wszczętych zostało co najmniej kilkanaście postępowań arbitrażowych przez podmioty ukraińskie, głównie w związku z nacjonalizacją ukraińskich inwestycji na Krymie, po jego aneksji przez Federację Rosyjską w 2014 r. Co więcej, według mojej wiedzy w każdej z tych kilkunastu spraw trybunały arbitrażowe uznały, że posiadają jurysdykcję do rozstrzygnięcia sporu – wyjaśnia prawnik.
– Oznacza to, że trybunały uznały, iż Rosja ponosi odpowiedzialność za ochronę inwestycji ukraińskich na okupowanym przez siebie terytorium Ukrainy, znajdującym się pod faktyczną kontrolą Rosji. Europejskie sądy powszechne, rozpoznając skargi Rosji od tych orzeczeń, również potwierdziły jurysdykcję trybunałów arbitrażowych w tych sprawach. W przypadku przesądzenia kwestii jurysdykcji trybunałów arbitrażowych do rozstrzygania o odpowiedzialności Rosji za utracone lub zniszczone inwestycje ukraińskie na okupowanych przez Rosję terytoriach, kwestia odpowiedzialności odszkodowawczej Rosji za przejęcie, zniszczenie lub nacjonalizację ukraińskich firm będzie oczywista – dodaje mec. Sajchta.
Ekspert wskazuje, że problematyczne może być uzyskanie korzystnych wyroków przed rosyjskimi sądami, jak również zajęcie majątków w Rosji. Można natomiast próbować dochodzić sprawiedliwości w krajach Europy. Czy to się uda? Czas pokaże.
Kancelaria Covington & Burling nie odpowiedziała na prośbę o komentarz. ©℗