Głośne oświadczenie 30 sędziów Sądu Najwyższego, w którym stwierdzili, iż nie będą uczestniczyć w posiedzeniach SN z udziałem osób powołanych z rekomendacji obecnej KRS, wywołało reakcję, której sygnatariusze chyba się nie spodziewali.

W istocie bowiem nie ma w tym oświadczeniu żadnego novum. Znaczna część tzw. starych sędziów Sądu Najwyższego, powołując się na brzmienie uchwały połączonych izb SN z 23 stycznia 2020 r. oraz dotychczas zapadłe – głównie przed trybunałem w Strasburgu – wyroki podające w wątpliwość status tzw. neosędziów w SN, jedynie podtrzymała swe wcześniejsze konsekwentne stanowisko w przedmiotowej sprawie. Przytoczono znaną argumentację, zgodnie z którą dzielenie składu z sędzią orzekającym w SN powołanym na urząd z rekomendacji KRS po kwietniu 2018 r. zawsze stanowi bezwzględną przyczynę odwoławczą bądź nieważność postępowania.

Tournée ze swadą

Kilka dni po ujawnieniu oświadczenia do wiadomości publicznej podano, że podczas posiedzenia połączonych izb SN – to jest Cywilnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych –orzekający w tej ostatniej prof. Paweł Czubik złożył wniosek, by przekazać oświadczenie 30 sędziów SN I prezes SN. Miałaby ona rozważyć konieczność zwrócenia się do prezydenta w trybie art. 36 par. 1 ustawy o SN (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1904 ze zm.) o stwierdzenie zrzeczenia się urzędów przez sędziów, którzy złożyli podpisy pod tym oświadczeniem.
Posiedzenie połączonych izb odroczono, a prof. Czubik wyruszył na swoiste tournée po mediach sprzyjających dokonującej się od ponad siedmiu lat „reformie” wymiaru sprawiedliwości. Ze swadą wywodził w nich, że owych 30 sędziów dokonało wyboru życiowego i w istocie sędziami SN już nie są, albowiem zrzekli się urzędu. Nie można – perorował – być częściowo sędzią i wybierać składy orzekające, w których będzie się realizować swe obowiązki orzecznicze. Profesor Czubik zasugerował jednocześnie, że w tej kwestii wypowie się Biuro Analiz i Orzecznictwa SN, co współgra z komunikatem komórki prasowej SN.
Sprawa jest dość poważna. Ale tylko pozornie. Owszem, dotyczy znacznej części sędziów SN, których brak z dnia na dzień istotnie zaburzyłby pracę najwyższej instancji. Z całą pewnością szarżę prof. Pawła Czubika należy jednak taktować jako swoistego rodzaju egzotykę, i to zdecydowanie nieprzystającą do miejsca, w którym pracuje. Zastanawiający jest już sam fakt, że kłopotliwego wniosku (jak donoszą media) nie poddano pod głosowanie na posiedzeniu połączonych izb, które odroczono z innych powodów. Wniosek został zatem przekazany do sekretariatu I prezes SN nie jako stanowisko obu połączonych izb, lecz jako wyraz poglądu jednego z uczestników posiedzenia.
Jakkolwiek żyjemy w czasach, w których proceduje się bez żadnego trybu, to jednak zagadnienie o tak doniosłej randze, rzutujące na prawidłowość funkcjonowania SN powinno być wyrazem aktywności wszystkich sędziów biorących w nim udział.

Domniemanie to za mało

Nie to jednak w tej sprawie jest najistotniejsze. Z wypowiedzi tak prof. Czubika, jak i rzecznika prasowego SN wynika, że w sprawie pojawiły się wątpliwości związane z interpretacją stanowiska 30 sędziów SN, które wymaga zasięgnięcia opinii Biura Analiz i Orzecznictwa SN przez I prezes SN, a być może nawet pochylenia się nad zagadnieniem egzegezy tegoż oświadczenia przez prezydenta.
Otóż należy z całą mocą podkreślić, że ani I prezes SN, ani prezydent nie mają do tego żadnego umocowania. Interpretacja literalna art. 36 par. 2 i 3 ustawy o Sądzie Najwyższym prowadzi do jednoznacznego wniosku, że zrzeczenia się urzędu sędziowskiego nie można domniemywać. Ustawodawca w art. 36 par. 2 wzmiankowanej ustawy wyznaczył I prezesowi SN rolę zaledwie pośrednika w przekazaniu prezydentowi „informacji” o zrzeczeniu się przez sędziego urzędu. A par. 3 tegoż przepisu zezwala prezydentowi wyłącznie na wskazanie daty wygaśnięcia stosunku służbowego sędziego SN, co może nastąpić nie poźniej niż w terminie trzech miesięcy od zaistnienia okoliczności z par. 1 pkt 2, a więc zrzeczenia się urzędu.
Innymi słowy nie jest zadaniem I prezes SN ani prezydenta domyślanie się intencji sędziego. Jeśli powezmą w tym zakresie jakąkolwiek wątpliwość, winni zwrócić się do autora oświadczenia o ewentualne jego doprecyzowanie, a nie zapełniać luki treściowe własną interpretacją.

Precyzyjne wyartykułowanie

Zagadnienie morfologii prawnej oświadczenia sędziego o zrzeczeniu się urzędu jest skądinąd interesujące samo w sobie. W nauce panuje zgoda, iż oświadczenie takowe ma charakter publicznoprawny, a zatem nie stosuje się do niego przepisów kodeksu cywilnego o oświadczeniach woli (art. 60 k.c. i nast.).
Problematyka powyższa nie leżała dotychczas w sferze większego zainteresowania SN. W uchwale Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych z 9 grudnia 2003 r. (sygn. akt III PZP 15/03) wskazano jednak, że oświadczenia o zrzeczeniu się urzędu przez sędziego nie można traktować wyłącznie jako czynności prowadzącej do rozwiązania stosunku służbowego. Jest to bowiem czynność zawierająca w sobie przede wszystkim wolę „wyzbycia się władzy sądowniczej”. Co, rzecz jasna, wymaga precyzyjnego wyartykułowania.
Tymczasem nawet pobieżna lektura oświadczenia 30 sędziów SN prowadzi do wniosku, iż z pewnością intencją sędziów składających pod nim swe podpisy nie była wola wyzbycia się władzy sądowniczej. I nawet gdyby prof. Czubik przeczytał przedmiotowe oświadczenie jeszcze tysiąc razy, takiej frazy w nim nie znajdzie.
Z całą pewnością teksty prawnik winien czytać do końca, o czym prof. Czubik niewątpliwie naucza swoich studentów. I gdyby wnioskodawca trzymał się tej zasady, trafiłby na końcowy akapit oświadczenia w brzmieniu: „niniejsze oświadczenie nie stanowi odmowy wykonywania wymiaru sprawiedliwości”.
Do rozstrzygnięcia pozostaje już tylko zagadnienie, która z postaw jest wyraziściej pozbawiona tak podstawy prawnej, jak i logiki. Akcja prof. Czubika wiedzącego lepiej, co mieli na myśli sygnatariusze oświadczenia 30 sędziów SN, od nich samych? A może zachowanie I prezes SN, która zdążyła w ostatnich dniach stwierdzić, iż nie wyklucza wszczęcia przeciwko nim postępowań dyscyplinarnych? ©℗