Trybunał Konstytucyjny ma rozstrzygnąć, czy ograniczenie terminu na wniesienie pozwu przez domniemanego rodzica jest zgodne z ustawą zasadniczą. I czy nie ma charakteru dyskryminującego
Trybunał Konstytucyjny ma rozstrzygnąć, czy ograniczenie terminu na wniesienie pozwu przez domniemanego rodzica jest zgodne z ustawą zasadniczą. I czy nie ma charakteru dyskryminującego
Taki problem został wskazany w skardze konstytucyjnej (sygn. SK 80/22), która niedawno trafiła do TK. Podstawowym problemem, na który wskazano w uzasadnieniu, jest ograniczenie terminu na wniesienie powództwa o zaprzeczenie ojcostwa. W przypadku domniemanego ojca jest on szczególnie restrykcyjny. Kodeks rodzinny i opiekuńczy przewiduje, że mąż matki (a więc właśnie domniemany ojciec) może wytoczyć powództwo w ciągu roku od dnia, w którym dowiedział się, że dziecko od niego nie pochodzi. Jest jednak dodatkowy warunek - może to zrobić jedynie do momentu, gdy dziecko ukończy 18 lat. Później droga do wniesienia pozwu się zamyka.
Skarżący, który obecnie ma 70 lat, ma dwóch synów z pierwszego małżeństwa. Obaj już dawno są dorośli. Jednak trzy lata temu mężczyzna wszedł w dość poważny konflikt ze swoim drugim synem. Jego zachowanie wobec ojca było na tyle naganne, że ten zdecydował się wydziedziczyć go w testamencie. Przez przypadek, podczas jednej z rozmów z żoną, dowiedział się także, że nie jest tak naprawdę biologicznym ojcem jej drugiego dziecka. Dlatego w 2020 r. zdecydował się wystąpić z powództwem o zaprzeczenie ojcostwa.
Jak wskazano w uzasadnieniu skargi, domniemany ojciec był przekonany, że w toku procesu zostaną zlecone badania genetyczne albo że wystarczy sam dowód z przesłuchania żony. Jak się jednak okazało, sprawa wcale nie była taka prosta. Sąd rejonowy oddalił powództwo, wskazując, że prawo wyznacza nieprzekraczalny termin na wniesienie powództwa o zaprzeczenie ojcostwa. Nie przewidziano od tego żadnych wyjątków w momencie, gdy dziecko jest już dawno pełnoletnie.
Tak samo orzekł sąd okręgowy, do którego skarżący wniósł apelację. Sąd zaznaczył, że od momentu ukończenia przez dziecko 18 lat powództwo może wnieść jedynie albo ono samo, albo prokurator. Regulacja ma bowiem chronić przede wszystkim interes rodziny, stąd jej rygoryzm. Sąd okręgowy w uzasadnieniu wskazał, że co prawda „rozumie stanowisko apelującego, jednak nie ma ono przełożenia na obowiązujące przepisy, które sąd jest zobowiązany stosować”.
Skarżący doszedł jednak do wniosku, że przepis ma charakter dyskryminujący, dlatego po wyczerpaniu drogi sądowej skierował się do TK. Bezpośrednim impulsem był też dla niego wyrok trybunału z 2018 r. (sygn. SK 18/17), który również dotyczył kwestii wniesienia powództwa o zaprzeczenie ojcostwa - ale od strony dziecka. Sędziowie doszli wówczas do wniosku, że ograniczenie daty na wniesienie powództwa niezależnie od tego, kiedy pełnoletnie dziecko dowiedziało się o tym, że nie pochodzi od męża matki, jest niezgodne z ustawą zasadniczą. Obecnie k.r.o. określa już, że termin na złożenie powództwa wynosi rok od momentu, gdy uzyskało na ten temat informację.
Jak przytoczono w uzasadnieniu skargi, TK podkreślał wówczas, że prawo do poznania swojej tożsamości biologicznej, a także jej prawnego uznania jest szczególnym prawem podmiotowym. Był to jeden z głównych argumentów, który zadecydował o ostatecznym wyroku w tej sprawie. Jak zaznacza jednak skarżący, trudno mówić w tej sytuacji o równości, skoro tego samego prawa odmawia się jednocześnie domniemanemu ojcu, który również chciałby wiedzieć, czy dziecko faktycznie pochodzi od niego. Dobrze więc byłoby dać sądom możliwość każdorazowego badania sprawy, tak jak np. u naszych zachodnich sąsiadów. Niemiecki kodeks cywilny (BGB) przewiduje, że ojciec ma dwa lata na wytoczenie powództwa - od momentu, gdy dowiedział się, że może nie być biologicznym ojcem. Niemiecki ustawodawca nie przewidział żadnych innych terminów granicznych.
- Jeśli na skutek przywoływanego po wielokroć orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego daje się szansę dziecku, które w obecnym stanie prawnym po upływie trzech lat od dojścia do pełnoletności nadal ma szansę (pod względem formalnym) na zaprzeczenie ojcostwa, to winno się również dawać taką samą szansę ojcom, którzy dowiedzieli się o analogicznych okolicznościach związanych z dzieckiem, ale po dojściu przez dziecko do pełnoletności - czytamy w uzasadnieniu.
Jak ocenia adwokat Katarzyna Łukasiewicz, wątpliwości co do omawianej regulacji są jak najbardziej uzasadnione.
- Moim zdaniem nasz ustawodawca powinien rozważyć znowelizowanie kodeksu w tym zakresie. Bo skoro dziecko nie jest związane takim restrykcyjnym, granicznym terminem na wytoczenie powództwa o zaprzeczenie ojcostwa, to rodzice również powinni mieć w tym względzie równe prawa. Rozumiem z jednej strony argumenty, które są cały czas przytaczane przez sądy: że konieczne jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa, a nadrzędną rolę pełnią relacje i więzi rodzinne. Ale z drugiej strony wielokrotnie spotykamy się z sytuacjami, w których tych więzi, poczucia bezpieczeństwa tak naprawdę w rodzinie już nie ma. I wtedy nie ma po prostu czego chronić - podkreśla prawniczka.
Katarzyna Łukasiewicz zaznacza jednak, że w razie ewentualnego przeformułowania przepisu należałoby zadbać o to, by zapobiec sytuacjom, w których zaprzeczanie ojcostwu jest sposobem na uchylenie się od obowiązku alimentacyjnego. A takie przypadki nie są rzadkością.
- Nie zmienia to jednak tego, że regulacje, które obecnie obowiązują, nie są dobre. Uważam, że każda strona powinna mieć prawo do rozwiania ewentualnych wątpliwości co do ojcostwa w toku postępowania sądowego. Tym bardziej że ojcostwo wiąże się nie tylko z koniecznością uiszczania alimentów na rzecz dziecka, lecz także powoduje, że w razie śmierci ojca dziecko staje się jego spadkobiercą ustawowym - mówi prawniczka.
Mecenas Łukasiewicz podkreśla też, że nadal dużym problemem jest konieczność formalnego zaprzeczenia ojcostwu w momencie, gdy dziecko urodziło się po rozwodzie. Najczęściej jest tak, że pochodzi ono od nowego partnera, jednak w świetle prawa za ojca uznaje się męża matki. Projekt nowelizacji w tym zakresie został nawet przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości, nadal jednak znajduje się na etapie opiniowania.
- Jest mnóstwo spraw, w którym musimy obalić takie domniemanie prawne, i one tak naprawdę blokują postępowania, w których stan faktyczny nie jest tak oczywisty. Dzieje się tak nawet w momencie, kiedy wszystkie strony są zgodne co do tego, kto jest ojcem dziecka. To jest czysta formalność i kolejna bolączka systemu - kwituje Katarzyna Łukasiewicz.©℗
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama