Naukowcy oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych będą współdecydować o wykorzystaniu do analiz danych z państwowych rejestrów. Ma to gwarantować, że nie zostaną one użyte do profilowania obywateli.

Rząd chce wykorzystywać dane, dziś porozrzucane po różnych rejestrach, do przeprowadzania analiz, które z kolei mogłyby pomóc w kształtowaniu bardziej przemyślanych polityk publicznych. Cel jak najbardziej szczytny – pandemia czy wojna w Ukrainie to tylko pierwsze z brzegu przykłady wykorzystania takich analiz. Ot, choćby, żeby się zorientować, w jakich rejonach kraju jest potrzebne wsparcie dla uchodźców.
Problem w tym, że stworzenie zintegrowanej platformy analitycznej, która miała agregować dane z większości publicznych rejestrów, planowano w projekcie zwykłego rozporządzenia. Co więcej, nie wpisano do niego bezpieczników gwarantujących, że zebrane dane nie zostaną wykorzystane choćby do profilowania obywateli. Wzbudziło to poważne obawy wielu ekspertów. Po artykule DGP („Orwell po polsku”, 5 kwietnia 2022 r.) rząd postanowił rozpocząć prace nad tymi przepisami na nowo. Przygotowany przez niego projekt ustawy został pozytywnie odebrany nawet przez wcześniejszych krytyków.
– Jesteśmy dzisiaj w zupełnie innym miejscu, niż byliśmy te kilka miesięcy temu – mówił na zorganizowanym wczoraj przez ministra cyfryzacji spotkaniu Wojciech Klicki, prawnik Fundacji Panoptykon. Wcześniej ostrzegał przed możliwością wykorzystania megabazy do inżynierii politycznej.
Przepisy o zintegrowanej platformie analitycznej mają zostać wpisane do ustawy o Polskim Instytucie Ekonomicznym (Dz.U. z 2018 r. poz. 1735 ze zm.). To bowiem przy tym państwowym think tanku mają powstać dwa ciała, które będą decydować o wykorzystaniu danych obywateli. Pierwsze to Centrum Polityk Publicznych, które będzie opiniować wnioski o przeprowadzenie badań i opracowywać ich metodykę. Drugie to Rada Polityk Publicznych, która będzie podejmować ostateczne decyzje.
Aby skorzystać z platformy, dany podmiot publicznych będzie musiał składać wniosek. Załóżmy, że jest to Ministerstwo Zdrowia, które chce sięgnąć po dane nie tylko ze swoich rejestrów, ale powiązać je z danymi ZUS, resortu finansów oraz informacjami na temat wykonywanej pracy i wykształcenia. Przedstawia cel badania, które następnie jest opiniowane przez CPP. Po przygotowaniu merytorycznych wytycznych wniosek przejdzie do RPP, która już ostatecznie zdecyduje, czy badanie powinno być przeprowadzane, czy nie zagraża zbytnio prywatności. RPP będzie się składać w połowie z przedstawicieli administracji rządowej, trzech przedstawicieli świata nauki oraz dwóch przedstawicieli organizacji pozarządowych. Tych ostatnich miał pierwotnie wskazywać rzecznik praw obywatelskich, ale najnowszy pomysł jest taki, aby robiła to jednak Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Obrady RPP mają być tajne, ale podjęte przez nią uchwały będą publikowane na stronach BIP. W ten sposób każdy będzie mógł sprawdzić, jakie analizy zostały zaakceptowane i jakie dane mają być wykorzystane do ich przeprowadzania.
Na podstawie uchwały zatwierdzającej przeprowadzenie analizy dyrektor instytutu będzie zawierał porozumienie o wykorzystaniu zintegrowanej platformy analitycznej. Określi ono cel analizy, zakres danych, rejestry publiczne, z których dane będą ściągnięte, oraz techniczno-organizacyjny sposób ich udostępnienia.
Ważnym zabezpieczeniem ma być pseudonimizacja danych. Co prawda z założenia jest ona procesem odwracalnym, jednak tylko dla administratora, który ma klucz. Pozostanie on w ręku podmiotu udostępniającego dane. Z poziomu platformy nie będzie ich można powiązać z konkretnym człowiekiem.
Etap legislacyjny
Projekt przed wpisaniem do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów