- Z moich doświadczeń wynika, że mało którzy spadkobiercy przedwojennych właścicieli posiadają w całości swoje roszczenia. I to wynika z upływu czasu, a nie z diabolicznego charakteru nabywców roszczeń - mówi dr Marcin Włodarski, radca prawny i partner w kancelarii LSW Bieńkowski, Laskowski, Leśnodorski, Melzacki i Wspólnicy

Poniedziałkowe wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawach związanych z warszawską reprywatyzacją zostały ocenione skrajnie odmiennie. Przypomnijmy - sędziowie orzekli, że nabywcy roszczeń reprywatyzacyjnych nie mogą być stroną postępowań administracyjnych. Co za tym idzie, decyzje wydane w stosunku do takich osób zostały wydane z rażącym naruszeniem prawa i powinno się je uchylić. Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta mówi o „wielkim sukcesie” komisji weryfikacyjnej, z kolei część prawników twierdzi, że argumentacja i rozstrzygnięcia są co najmniej kontrowersyjne. A jakie jest pana zdanie?
Myślę, że od uchwały 7 sędziów NSA z 30 czerwca br. (sygn. akt I OPS 1/22), która jednoznacznie stwierdza, że „źródłem interesu prawnego, o którym mowa w art. 28 kodeksu postępowania administracyjnego, jest norma prawa powszechnie obowiązującego, a nie skutki czynności prawnej dokonanej przez podmiot prawa cywilnego”, można było spodziewać się takich orzeczeń NSA, jak te z 29 sierpnia 2022 r. I będzie ich więcej. Mamy do czynienia ze zwrotem w linii orzeczniczej NSA. Fakt, to dość szokujący zwrot, ale w reprywatyzacji co dekadę dochodzi do nagłych zmian linii orzeczniczych sądów administracyjnych. Teraz wahadło przechyla się na rzecz całkowitej likwidacji reprywatyzacji. Gdybym miał przewidywać przyszłość, to za mniej więcej dekadę uchwałę o odmiennej treści podejmie poszerzony skład NSA, ale najpierw w samym NSA musi dojrzeć pomysł powrotu do dawnej linii orzeczniczej, bo skutki nowego podejścia NSA do problematyki zakupu roszczeń doprowadzą do nieprawdopodobnego chaosu i linia ta będzie musiała zostać zmieniona. Od wczesnych lat 50. bezspornie uważano, że roszczenia dekretowe, jako tzw. ekspektatywa ustanowienia użytkowania wieczystego, są zbywalne. Judykatura i orzecznictwo były w tej kwestii jednomyślne.
Czyli sądzi pan, że te wyroki mogą być początkiem swoistego „odwrotu” NSA od wcześniejszej linii orzeczniczej, w której działania komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji były dość mocno krytykowane?
Nie chodzi tu o samą komisję weryfikacyjną, a o fakt, że sędziowie zobaczyli, że spiętrzona reprywatyzacja i dochodzenie innych roszczeń w ramach procedury administracyjnej (np. z tytułu wydzielenia nieruchomości pod drogi publiczne) doprowadzi do degradacji systemu finansów publicznych. Nie chodzi tu tylko o Skarb Państwa, ale przede wszystkim o samorządy. Myślę, że łącznie mówimy tu o kwotach idących minimum w setki miliardów złotych. Komisja weryfikacyjna, chociaż kieruje się wysokimi pobudkami, zbyt upolitycznia swoje działania i pisze prawo pod konkretne polityczne zapotrzebowania, a nie kieruje się systemowym rozwiązywaniem problemów.
A gdyby takich wyroków miało być więcej, w jaki sposób wpłynęłoby to na działania komisji i ewentualne kolejne jej rozstrzygnięcia?
Z moich doświadczeń wynika, że mało którzy spadkobiercy przedwojennych właścicieli posiadają w całości swoje roszczenia. I to fakt wynikający z upływu czasu, a nie z diabolicznego charakteru nabywców roszczeń. Od wejścia w życie dekretu warszawskiego minęło już prawie 80 lat, a z kolei odszkodowania drogowe przysługują głownie deweloperom, którzy nie chcą tracić czasu na długotrwałe dochodzenie roszczeń i sprzedają te roszczenia wyspecjalizowanym podmiotom. Co do dalszych prac komisji - myślę, że zgodnie z nową linią orzeczniczą komisja weryfikacyjna pouchyla praktycznie wszystkie decyzje reprywatyzacyjne.
Szacunkowo - jak duża, pana zdaniem, może być skala decyzji wydawanych wobec nabywców roszczeń reprywatyzacyjnych w porównaniu do innych przypadków?
Sądzę, że w zdecydowanej większości przypadków mamy do czynienia ze zbywaniem przynajmniej części roszczeń. Tylko wybitni pasjonaci dochodzili swoich roszczeń przez prawie 80 lat. Czasem nawet w ramach rodziny część spadkobierców ma po prostu dość i decyduje się odsprzedać swoje roszczenia innym członkom rodziny. ©℗
Dr Marcin Włodarski - radca prawny i partner w kancelarii LSW Bieńkowski, Laskowski, Leśnodorski, Melzacki i Wspólnicy / Dziennik Gazeta Prawna
Rozmawiała Inga Stawicka