Nabywcy roszczeń reprywatyzacyjnych nie mogą być stroną w postępowaniach administracyjnych, bo przepisy nie przewidują możliwości zbywania uprawnień przez byłych właścicieli lub spadkobierców nieruchomości warszawskich znacjonalizowanych dekretem Bieruta. To clou wyroków NSA z 29 sierpnia, które wywracają do góry nogami całą dotychczasową linię orzeczniczą.

Rozstrzygnięcia zapadły w sprawach dotyczących uchylenia podjętych przez stołeczną komisję ds. reprywatyzacji nieruchomości warszawskich. Wspólnym elementem byli nabywcy nieruchomości warszawskich – znacjonalizowanych w latach 40. XX w. na mocy tzw. dekretu Bieruta – oraz rozstrzygnięcia stołecznego WSA. Prawa i roszczenia do tych nieruchomości (najczęściej kamienic położonych w Śródmieściu) zostały zakupione przez kilkoro nabywców (w dwóch przypadkach także przez pewną spółkę). Następnie nabywcy uzyskiwali uchylenie powojennych decyzji nacjonalizacyjnych. Potem, także na mocy dekretu Bieruta, prezydent Warszawy ustanawiał na ich rzecz prawa użytkowania wieczystego do tych nieruchomości.

Wspólny mianownik wadliwych decyzji

Komisja reprywatyzacyjna, która zajmowała się sprawami nabycia nieruchomości, w dwóch przypadkach uchyliła decyzje miasta o ustanowieniu użytkowania wieczystego. W dwóch kolejnych – stwierdziła nieważność decyzji o ustanowieniu tego prawa. Wszystkie sprawy trafiły do stołecznego WSA, gdzie uwzględniono skargi nabywców oraz miasta i uchylono decyzje komisji. Ta skierowała skargi kasacyjne do NSA.

I tu rozstrzygnięcie było diametralnie odmienne od wyroków warszawskiego WSA. Wszystkie te orzeczenia uchylono, oddalono skargi miasta i nabywców nieruchomości i tym samym uznano, że decyzje komisji były prawidłowe. Zaskakujące było uzasadnienie wszystkich wyroków NSA.

– We wszystkich tych sprawach jest wspólny mianownik, na który, nie wiedzieć czemu, nikt nie zwrócił uwagi do tej pory. Faktycznie, decyzje prezydenta Warszawy zostały podjęte z rażącym naruszeniem prawa. Ale z innych przyczyn, niż wskazano w skargach – stwierdził na wstępie sędzia Marian Wolanin.

Istotną kwestią bowiem było nie to, czego decyzje dotyczyły i jak zostały wydane, ale kto był ich adresatem. I ten element, zdaniem NSA, przesądził o wadliwości decyzji oraz prawidłowości rozstrzygnięć komisji reprywatyzacyjnej. NSA zwrócił uwagę na treść art. 7 dekretu Bieruta, głównie jego ust. 1. Wskazano w nim, że w ciągu sześciu miesięcy od dnia przejęcia gruntu przez gminę kilka wymienionych w przepisie podmiotów może złożyć wniosek o przyznanie prawa wieczystej dzierżawy (lub prawa zabudowy) dotychczasowemu właścicielowi za symboliczną opłatą. Do grona tych podmiotów należy: właściciel gruntu, jego prawni następcy albo osoby reprezentujące jego prawa, a w niektórych przypadkach – także użytkownicy ziemi.

– Z treści tego przepisu wynika wyraźnie, na czyją rzecz można ustanowić prawo użytkowania wieczystego. To prawo można ustanowić na rzecz dotychczasowego właściciela, ewentualnie na rzecz jego spadkobierców, jako następców prawnych w ramach sukcesji generalnej. Zaś kto w ramach decyzji prezydenta Warszawy uzyskał prawo użytkowania wieczystego? Osoby, które przedstawiły organowi określone umowy cywilnoprawne o nabyciu praw i roszczeń z dekretu warszawskiego. Osoby takie mogły być uprawnione do nabycia tego prawa, ale pod warunkiem, że istniałby konkretny przepis prawa materialnego, który umożliwiałby przeniesienie tych uprawnień. Ale takiego przepisu nie ma ani w dekrecie warszawskim, ani w innych aktach prawnych. Tym bowiem różni się prawo administracyjne od prawa cywilnego, że to ustawodawca decyduje, kto jest uprawniony lub zobowiązany, nie strony umowy. Owszem, strony mogą mieć takie uprawnienie ale tylko jeśli ustawodawca na to zezwoli – stwierdził sędzia Wolanin.

Podobnie organ administracji nie może decydować o tym, kto może być stroną postępowania lub uprawnionym czy zobowiązanym.

– Woli ustawodawcy w tej kwestii nie może zmienić także organ, bo gdyby on swobodnie o tym decydował, to wtedy nie mielibyśmy praworządnego państwa. Władza publiczna też musi działać na podstawie prawa – podkreślił sędzia Wolanin.

Tym samym NSA rozstrzygnął, że nabywcy roszczeń reprywatyzacyjnych nie powinni uzyskiwać uprawnień do nieruchomości, bo nie mogą być stronami postępowań administracyjnych dotyczących uchylenia dawnych decyzji nacjonalizacyjnych. O to mogą starać się wyłącznie byli właściciele lub ich spadkobiercy, bo to oni są stronami w postępowaniach administracyjnych.

Kaleta: to wielki sukces komisji reprywatyzacyjnej

Jak stwierdził na Twitterze Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości i przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji, orzeczenie NSA to „wielki sukces” komisji.

– NSA wydał dzisiaj wyrok, którym zakwestionowane zostały de facto wszystkie decyzje zwrotowe i odszkodowawcze wydane na rzecz nabywców roszczeń. Sąd zakwestionował ten model reprywatyzacji. Przełomowy wyrok, tylko że wydany jakieś 20 lat za późno... – skomentował Sebastian Kaleta.

Wiceminister zaznacza też, że wyroki dotyczą kluczowych warszawskich lokalizacji.

„Łącznie NSA wydał dziś cztery wyroki o analogicznej treści. To nie tylko ogród przy Szarej zreprywatyzowany na rzecz Macieja M., ale także kamienice na Krakowskim Przedmieściu, zrujnowane po wojnie, do których roszczenia nabyto za bezcen. Długotrwała walka Komisji Weryfikacyjnej okazała się być skuteczna!” – stwierdził w swoim wpisie.

Orzecznictwo

Wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego z 29 sierpnia 2022 r., sygn. akt I OSK 707/20, I OSK 1717/20, I OSK 2034/20, I OSK 2875/20

Sędziowie jakby zapomnieli o przepisach k.p.a.

Krzysztof Wiktor, radca prawny i starszy doradca w kancelarii prawnej Wardyński i Wspólnicy - Opinia

Sędziowie NSA doszli do wniosku, że co prawda skargi kasacyjne komisji nie obejmowały zagadnienia, które było podstawą rozstrzygnięcia, ale w drodze wykładni uznano, że można było się nad nimi pochylić w trakcie postępowania. I na tej podstawie stwierdzili, że nabywcy tzw. roszczeń reprywatyzacyjnych w ogóle nie mogli być stronami postępowania. Moim zdaniem wyroki są skrajnie kontrowersyjne. De facto stwierdzono, że wszelkie decyzje, które wydawano w stosunku do takich osób, powinny być uznane za nieważne, bo stanowią naruszenie art. 7 ust. 2 dekretu warszawskiego. Przyznam, że ten tok rozumowania jest dla mnie niezrozumiały, bo sędziowie jakby zapomnieli o przepisach kodeksu postępowania administracyjnego, które stanowią, że w sprawach dotyczących praw zbywalnych i dziedzicznych nabywca wstępuje w miejsce zbywcy. To, że prawa i roszczenia dekretowe są prawami zbywalnymi, zostało jednoznacznie rozstrzygnięte w orzecznictwie już w latach 50. Liczę na to, że pogląd przedstawiony w poniedziałek przed NSA pozostanie absolutnie jednostkowy, i że sędziowie wrócą do ugruntowanej linii orzeczniczej – wskazującej, że nabywcy roszczeń byli, są i mogą być stronami postępowania.

Nie wiem dokładnie, jaki procent spraw rozpatrywanych przez komisję dotyczył właśnie decyzji wydanych w stosunku do nabywców roszczeń, ale można zaryzykować stwierdzenie, że ta skala jest spora. Jeśli przedstawiony wczoraj przez NSA pogląd ugruntuje się w przyszłości, to można spodziewać się, że NSA będzie oddalał kolejne skargi kasacyjne na rozstrzygnięcia komisji. Na pewno trzeba się liczyć także z tym, że komisja będzie teraz wszczynać kolejne postępowania w tego typu sprawach, licząc na to, że w przyszłości jej rozstrzygnięcia zostaną utrzymane.