Rozwiązania w nowelizacji ustawy o SN nie przybliżają nas do wyjścia z patowej sytuacji związanej z sądownictwem dyscyplinarnym - mówi Małgorzata Tyszka-Hebda, wiceprezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury.

Niedawno odbyło się spotkanie prezesów izbowych sądów dyscyplinarnych oraz sędziów Wyższego Sądu Dyscyplinarnego. Jakieś przełomowe ustalenia zapadły?
To było cykliczne spotkanie poświęcone bieżącym kwestiom związanym z orzecznictwem. Rozmawialiśmy o tym, z jaką liczbą spraw mierzą się sądy izbowe, ile zażaleń i odwołań wpływa do WSD, ile kasacji zostało skierowanych do Sądu Najwyższego. Wymieniliśmy się też spostrzeżeniami, jakie rozwiązania stosowane w poszczególnych izbach pozwalają usprawnić postępowania dyscyplinarne.
I jakie to rozwiązania?
Była mowa o elektronicznym zawiadamianiu obwinionego o terminach i czynnościach na danym etapie postępowania - jeśli wcześniej wyraził zgodę na taką formę informowania w postępowaniu przed rzecznikiem. To faktycznie bardzo przyspiesza proces. Niektóre sądy dyscyplinarne prowadzą swoje posiedzenia i obrady online. Także Wyższy Sąd Dyscyplinarny każdorazowo zawiadamia uczestników o możliwości wzięcia udziału w rozprawie online. W przypadku WSD jest to o tyle ważne, że nasi „klienci” są z całej Polski, więc niejednokrotnie musieliby poświęcić cały dzień na wizytę w wyższym sądzie. A że najczęściej sądzimy w sobotę, jest to pewna niedogodność zarówno dla skarżących, jak i obwinionych. Analizowaliśmy też sprawność postępowań w poszczególnych pionach i dzieliliśmy się uwagami m.in na temat tego, jak założenie karty akt z zaznaczonymi terminami czynności usprawnia postępowanie. Takie spotkania są konieczne, bo na różnych etapach postępowania zdarzają się różne problemy, z którymi musimy sobie radzić.
Jakie to problemy?
Jednym z nich jest to, że często klienci piszą skargi na adwokatów po upływie bardzo długiego okresu od popełnienia ewentualnego przewinienia. W takich przypadkach niewiele możemy zrobić, bo sprawa się przedawniła lub przedawnia na wczesnym etapie bez naszej winy. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, kiedy klient lub przeciwnik przegrywa sprawę i wtedy kieruje wniosek do rzecznika na swojego adwokata lub adwokata przeciwnika procesowego. Mówiliśmy też o potrzebie dokonywania przez prezesów sądów izbowych ścisłej kontroli wniosków wpływających od rzeczników dyscyplinarnych. Ma to pomóc wyławiać ewentualne braki i zwracać pisma w celu ich uzupełnienia, żeby nie szły dalej, bo to strata czasu. Problematyczna jest także kwestia związana z usprawiedliwianiem niestawiennictwa, a z drugiej strony koniecznością respektowania prawa do obrony. Mamy niestety dużo takich „klientów”, którzy składają wnioski o odroczenie z powodu choroby i przedkładają zwolnienia lekarskie. Debatowaliśmy więc nad tym, jak w takich sytuacjach należy postępować.
I do jakich wniosków państwo doszli?
Że w takich przypadkach dziekan właściwej Okręgowej Rady Adwokackiej powinien zastanowić się nad wszczęciem postępowania z art. 4c prawa o adwokaturze i zbadaniem tego, czy adwokat wobec składanych wniosków i długotrwałej choroby jest w stanie wykonywać zawód.
Czyli jeśli ktoś jest zbyt chory, by uczestniczyć we własnym postępowaniu, to nie powinien też prowadzić postępowań klientów?
Nawet nie może tego robić. Jeśli jest to kolejne zwolnienie lekarskie, sądy dyscyplinarne, w tym WSD, zwracają się do poszczególnych sądów, w których adwokat wykonuje czynności, żeby sprawdzić, czy w czasie zwolnienia nie uczestniczył w żadnych innych sprawach. Chodzi o to, by nie doprowadzić do przedawnienia karności.
Czy na spotkaniu poruszano temat procedowanych w parlamencie ustaw o Sądzie Najwyższym?
Tak, to dla nas bardzo ważki temat. My cały czas borykamy się z tym problemem, wysyłając nasze kasacje do Izby Karnej Sądu Najwyższego. Mieliśmy wielokrotnie przypadki - co widać w protokołach rozpraw - że w trakcie rozpatrywania naszej kasacji w Izbie Karnej zgłaszano konieczność przekazania jej do Izby Dyscyplinarnej, gdzie sąd podejmował decyzję, po której uznawano, że Izba Karna jest władna orzekać w tej sprawie. Zapadało też orzeczenie o zawieszeniu postępowania, np. w sprawie skierowanej do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych do czasu rozstrzygnięcia statusu Izby Dyscyplinarnej. Wiele spraw, mimo kierowania ich do Izby Karnej, trafiło niestety do Izby Dyscyplinarnej, gdzie rozstrzygano kasacje. Były wysyłane ponownie, ale skutkiem był ich zwrot wraz z informacją, że kasacja została rozpoznana. Wszystko to dzieje się w sytuacji, kiedy europejskie sądy wyraźnie wskazywały na fakt, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, kiedy wydawać by się mogło, że przyznają to decydenci polityczni, kiedy trwają prace nad likwidacją tej izby, która mimo tego wydaje rozstrzygnięcia. Dzieje się to pomimo rozstrzygnięć Izby Pracy SN (jeszcze z 2019 r.), Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej czy Europejskiego Trybunału Praw Człowieka stwierdzających, że Izba Dyscyplinarna sądem nie jest, bowiem nie daje wystarczającej gwarancji niezależności od organów władzy ustawodawczej i wykonawczej. Potwierdzają to także te najbardziej aktualne orzeczenia ETPC: z 3 lutego 2022 r. w sprawie Advance Pharma Sp. z o.o przeciwko Polsce, gdzie w uwadze 364 wskazano, skąd biorą się problemy dotyczące podważania rozstrzygnięć wydawanych przez osoby niewłaściwie powołane na stanowiska do Sądu Najwyższego, czy z 15 marca 2022 r. w sprawie sędziego Jana Grzędy. Uwagi te dotyczą także całej Izby Dyscyplinarnej. Zatem status i istnienie tej izby to dla nas żywotny problem.
Małgorzata Tyszka-Hebda, wiceprezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury / Materiały prasowe
Przyjęta pod koniec minionego tygodnia przez Sejm ustawa przewiduje likwidację obecnej Izby Dyscyplinarnej i utworzenie Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Teraz zainspirowaną przez głowę państwa nowelizacją zajmie się Senat.
Nie wiemy wciąż, jaki dokładnie kształt będą miały poszczególne rozwiązania. Nowa izba, którą zaproponował pan prezydent, też budzi kontrowersje. Wciąż istnieje podstawowy problem, jakim jest brak zapisu w ustawie o przywróceniu do orzekania sędziów bezprawnie zawieszonych w czynnościach przez ID. Nie wiem, jak ta kwestia zostanie rozstrzygnięta, ale z wypowiedzi premiera i rzecznika rządu wynika, że sędziowie ci mogliby odwołać się do nowej izby od decyzji o zawieszeniu. Ale Unia Europejska naciska na to, by był ustawowy zapis automatycznie przywracający ich do orzekania. W sprawie Grzęda przeciw Polsce ETPC wyraźnie wskazał, że te kolejne „reformy” tak naprawdę mają na celu osłabienie polskiego systemu sądownictwa. Te rozwiązania nie przybliżają nas do wyjścia z patowej sytuacji związanej z sądownictwem dyscyplinarnym.
Czyli proponowane zmiany zdaniem adwokatury są niewystarczające?
Tak. Naszym zdaniem należałoby zacząć od Krajowej Rady Sądownictwa, bo tu jest źródło całego problemu, który ciągnie się dalej. Dlatego pomysły, które tego nie uwzględniają, z góry skazane są na niepowodzenie. Ale na inne się nie zanosi. Powołanie nowych członków KRS w ostatnim czasie pokazuje, że nie możemy liczyć na systemowe zmiany dokonane w sposób oczekiwany przez prawników, zgodnie z przepisami prawa. Trudno bowiem uznać, że polityczne wskazania mają na celu stanie na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej. I dopóki w sądach orzekać będą sędziowie rekomendowani przez takie osoby, dopóty będziemy mieć problem z zagwarantowaniem niezależności sądownictwa i prawa do sądu. Trudno mówić o niezależności, gdy członkowie KRS wskazywani są przez partię rządzącą, w tym jak ostatnio ośmiu przez prezydium Sejmu, a siedmiu przez partię rządzącą. Z tego przecież powodu, w związku z niewłaściwym obsadzeniem składu, KRS 28 października 2021 r. została wykluczona z Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa.©℗
Rozmawiał Szymon Cydzik