- Nie mam wątpliwości, że już dziś konstytucja pozwala na konfiskatę majątku nie tylko rosyjskich oligarchów, lecz także jakichkolwiek oligarchów i innych osób, które uzyskały majątek w wyniku przestępstwa - mówi prof. Sławomir Patyra, prodziekan Wydziału Prawa i Administracji UMCS, kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego
- Nie mam wątpliwości, że już dziś konstytucja pozwala na konfiskatę majątku nie tylko rosyjskich oligarchów, lecz także jakichkolwiek oligarchów i innych osób, które uzyskały majątek w wyniku przestępstwa - mówi prof. Sławomir Patyra, prodziekan Wydziału Prawa i Administracji UMCS, kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego
Wniesiony do Sejmu projekt zmiany Konstytucji RP - zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami - dotyczy m.in. możliwości przejmowania majątku rosyjskich oligarchów. Czy ta zmiana jest potrzebna?
Nie mam wątpliwości, że już dziś konstytucja pozwala na konfiskatę majątku nie tylko rosyjskich oligarchów, lecz także jakichkolwiek oligarchów i innych osób, które swój majątek uzyskały w wyniku przestępstwa. Stanowi o tym wprost art. 46 mówiący o przepadku rzeczy i odsyłający do ustawy. Regulacja ustawowa jest więc wystarczająca - w tym wypadku chodzi oczywiście o kodeks karny, na podstawie którego wydany zostanie wyrok sądu. Nie ma więc potrzeby, by z tego powodu nowelizować konstytucję. Zwłaszcza w przypadku, gdy próbuje się tę regulację skojarzyć ze stanami nadzwyczajnymi. Dla mnie jest to zupełnie absurdalne.
Na czym polega to powiązanie?
Ten przepis nawiązuje do przesłanki zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub zbrojnej napaści na terytorium innego państwa, która zagraża wewnętrznemu bezpieczeństwu państwa. To strzał w kolano, bo jeśli inicjatorzy projektu chcą wprowadzić taką regulację, to stwierdzają, że są przesłanki do wprowadzenia stanu wojennego, które określa art. 229 konstytucji. Należy go wprowadzić w razie zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa, zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej lub gdy z umowy międzynarodowej wynika zobowiązanie do wspólnej obrony. Przesłanki konfiskaty miałyby się pokrywać z przesłankami stanu wojennego! A gdyby do takiej konfiskaty miałoby dojść, gdy nie mamy stanu wojennego, to jest to absolutna sprzeczność. Użycie takich sformułowań oznacza, że najpierw musi zostać wprowadzony stan wojenny, a dopiero potem można się zająć majątkami oligarchów. Jest to zupełnie niepotrzebne i błędne sformułowanie.
Jest też dość ogólne, a przecież docierają do nas uchodźcy nawet z Azji czy Afryki, co też może być zagrożeniem dla bezpieczeństwa wewnętrznego.
Absolutnie się zgadzam. Przecież właśnie jako tego typu zagrożenie definiowane są przez rządzących wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej. Z drugiej strony konstytucja powinna zawierać pewne sformułowania ogólne. To jednak tym bardziej powinno skłonić racjonalnego ustawodawcę konstytucyjnego, by nie szafować tymi sformułowaniami. Dlatego ta propozycja jest nie do utrzymania przy żadnej racjonalnej argumentacji.
Przewiduje ona też, że konfiskata dotyczy osób niebędących obywatelami polskimi, ale także osób prawnych i innych podmiotów. Może więc objąć także polskie firmy czy organizacje pozarządowe.
Oczywiście. I przepraszam za niezręczny rusycyzm - ale to będzie się odbywało „po uważaniu” aktualnie rządzących. Niestety w Polsce często tak jest, że przepisy tworzy się w formule „tu i teraz” przeciwko komuś albo dla kogoś, a beneficjentem tych regulacji może stać się zupełnie kto inny. I nierzadko te regulacje obracają się później przeciwko ich autorom. To kwestia zmiany konfiguracji politycznej. Stąd racjonalny ustawodawca powinien ograniczać do minimum majstrowanie przy konstytucji. A ta propozycja to wręcz majsterkowanie, które się może bardzo źle skończyć.
W propozycji powołano się właśnie na zagrożenie bezpieczeństwa wewnętrznego, a pieniądze z konfiskat mają być przeznaczone na pomoc ofiarom napaści. To się już mieści w przesłankach bezpieczeństwa publicznego i ochrony praw i wolności innych z art. 31 konstytucji.
To jest wyważanie otwartych drzwi i wynajdywanie koła na nowo. Odpowiednie przepisy w konstytucji są. Nie tylko litera się liczy, ale i duch. W Polsce od ładnych paru lat ducha się nie stosuje, stąd próby majstrowania przy literze.
Czy konfiskata majątku nie jest jednak naruszeniem istoty prawa własności?
Nie, ponieważ stosujemy instytucję przepadku mienia, gdy pochodzi ono z przestępstwa, a w demokratycznym społeczeństwie nie istnieje ochrona mienia zdobytego nielegalnie.
Rozumiem, że trzeba by wykazać, że ten majątek powstał w wyniku przestępstwa albo służy do wspierania przestępstw (zbrodni wojennych, terroryzmu) w Ukrainie. Czy nie będzie to za trudne?
To zawsze jest trudne. Alternatywą byłoby lekkie, łatwe i przyjemne karanie ludzi za cokolwiek na podstawie dorozumianych czy w ogóle wydumanych okoliczności. Lepszą, bezpieczniejszą dla obywateli wersją jest ta, w której organy ścigania muszą się postarać. A nie ma wątpliwości, że majątki oligarchów zostały już skutecznie „prześwietlone”, wiadomo, jak powstają i nie byłoby rzeczą niemożliwą udowodnienie ich nielegalnego pochodzenia.
A czy specustawa o przepadku takiego majątku wchodziłaby w grę w obecnym stanie prawnym?
Mogłaby to być specustawa, ale równie dobrze może być to nowelizacja kodeksu karnego, bezpośrednio odnosząca się do majątków oligarchów powstałych w wyniku przestępstwa i wykorzystywanych do wspierania machiny wojennej, zagrażającej bezpieczeństwu Rzeczypospolitej. W Sejmie pracują znakomici legislatorzy, którzy bez trudu poradzili by sobie ze sformułowaniem takich przepisów nowelizujących ustawy w zgodzie z konstytucją.
Drugą propozycją zmiany jest niewliczanie do zadłużenia państwa środków na obronność. Czy to nie jest otwieranie ścieżki do niekontrolowanych wydatków?
Oczywiście że jest. Tak się składa - co obserwuję ze smutkiem i rosnącym oburzeniem - że od paru lat różne nadzwyczajne wydarzenia i ekstremalne sytuacje próbuje się wykorzystywać dla zupełnie innych celów, niż zapobieganie i niwelowanie zagrożeń. Artykuł 216 ust. 5 to swoisty bezpiecznik finansowy państwa. Każdy wyjątek wprowadza zagrożenie bezpieczeństwa finansowego obywateli, czyli nas wszystkich. Bo rząd nie naraża siebie, tylko nas wszystkich, bo za te radosne zakupy - pozornie wyłącznie podyktowane szczytną potrzebą „dozbrojenia armii” - my, obywatele, możemy zapłacić nieprawdopodobną cenę, jeśli nie dziś, to za kilka lat, bo efekt przełamania konstytucyjnej bariery zadłużania Rzeczypospolitej będzie odroczony w czasie. Dziś, gdy mamy kryzys i rekordową inflację, wprowadzanie przepisu, który zupełnie zniesie jakiekolwiek ograniczenia w zadłużaniu państwa, jest moim zdaniem działaniem na jego szkodę.©℗
Rozmawiał Szymon Cydzik
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama