-Biorąc pod uwagę treść dzisiejszego orzeczenia, to tak naprawdę może się okazać, że żadnych środków nie dostaniemy dopóki w ocenie komisji nie będziemy państwem demokratycznym – mówi w rozmowie z gazetaprawna.pl prof. Mariusz Bidziński, radca prawny, wspólnik w kancelarii Chmaj i Partnerzy sp.p.
Bartosz Michalski: Polska przegrała dzisiaj batalię o mechanizm "pieniądze za praworządność". Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oddalił skargę Polski i Węgier. Co to oznacza?
Przede wszystkim to, że nie ma już jakichkolwiek wątpliwości, że rozporządzenie w sprawie mechanizmu warunkowości, za którym głosowała też Polska, jest całkowicie prawidłowe. TSUE uznał przekazywanie środków UE za w pełni legalne i zgodne z przepisami traktatów, zaś argumenty Polski i Węgier za chybione.
Po tym wyroku możemy się pożegnać z pieniędzmi z Brukseli jak zapowiada opozycja?
Orzeczenie w tym zakresie nic nie zmieniło. Środki z UE, wszystkie bądź w części, są zagrożone tak długo, jak długo polski rząd nie zacznie wdrażać i przestrzegać zasad praworządności. Wszystko będzie więc zależało od oceny czy jesteśmy państwem, w którym są przestrzegane określone standardy unijne, czy też nie.
Co musiałoby się wydarzyć, żeby Komisja Europejska zablokowała nam eurofundusze? Jak wygląda procedura?
KE oraz następnie Rada Unii Europejskiej ma w tej chwili potwierdzony przez TSUE instrument, polegający na tym, że może wstrzymać wypłaty środków do wszystkich państw, w których w jej ocenie, będzie naruszona zasada praworządności. KE podczas rozpoznawania wniosków o wypłatę środków na konkretne projekty będzie weryfikowała, czy są jakiekolwiek zastrzeżenia w zakresie demokracji, sądów, praw obywatelskich itp. Jeżeli uzna, że do takiego uchybienia doszło, to wezwie państwo członkowskie do przestrzegania zasad praworządności. Kiedy to nie przyniesie skutku – wtedy może wstrzymać wypłatę środków.
Jak długo może to trwać?
Aż do czasu kiedy uchybienia zostaną usunięte.
Załóżmy, że KE stwierdzi u nas naruszenie zasady praworządności. Możemy tę decyzję zaskarżyć?
Na takie rozstrzygnięcie będzie przysługiwała skarga. Niemniej biorąc pod uwagę treść dzisiejszego orzeczenia, to tak naprawdę może się okazać, że żadnych środków nie dostaniemy dopóki w ocenie komisji nie będziemy państwem demokratycznym. TSUE potwierdził bowiem, że mechanizm warunkowości jest w pełni prawidłowy.
Dzisiaj polski Trybunał Konstytucyjny zaczął rozpoznawać skargę Prokuratora Generalnego, która również odnosi się do mechanizmu warunkowości. Czy jego orzeczenie może tutaj coś zmienić?
Absolutnie nic. Równie dobrze TK mógłby dzisiaj rozstrzygać o tym, czy Polska jest w Europie, czy jednak w Azji. Takie samo byłoby znaczenie wyroku w sprawie wspomnianego mechanizmu, jak i orzeczenia dotyczącego naszego położenia geograficznego. TK wykracza poza swoje kompetencje, które w tym zakresie są zastrzeżone dla TSUE.
Efektem tego wyroku może być pogłębianie naszej pozycji unijnego odszczepieńca wskazując, że mamy zupełnie inny system prawny i wartości. Będzie to kolejna przesłanka do tzw. polexitu. Niedługo może się okazać, że będziemy mieli ogromny problem z uzyskaniem jakichkolwiek środków czy pozytywnym traktowaniem nas przez UE.
Wspomniał pan o polexicie. Na ile jest on realny?
Orzeczenie TK, o ile stwierdzi tutaj niezgodność z konstytucją, będzie stanowiło kolejny krok do wyprowadzenia nas ze struktur UE. Unia nie polega na tym, że mamy 27 państw, które mają odrębne systemy prawne, w takim zakresie, w jakim tylko chcą. To jest związek państw, które mają pewne wspólne wartości. Ostatnie działania pokazują, że polski rząd nie rozumie tej koncepcji. Inne kraje nie będą tolerowały tego, że w Polsce będziemy czerpali pełnymi garściami z przywilejów jakie wynikają z bycia członkiem UE, a w zakresie w jakim nam się nie podobają pewne reguły to obrazimy się, staniemy w kącie i nie będziemy ignorować zalecenia. Nie na tym polega unia.