Rozwiązania przewidziane w projekcie nowelizacji ustawy o Służbie Więziennej prowadzą do monopolu na rynku świadczenia usług telekomunikacyjnych w jednostkach penitencjarnych, ograniczają swobodę działalności gospodarczej i pozostają sprzeczne z prawem unijnym – alarmuje Krajowa Izba Komunikacji Ethernetowej (KIKE). Równie krytyczne opinie przedstawiły Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji (KIGEiT) oraz Krajowa Izba Gospodarki Cyfrowej (KIGC).

Dziś w zakładach penitencjarnych funkcjonuje kilku operatorów świadczących usługi telefoniczne za pomocą samoinkasujących aparatów telefonicznych. Wybierani są w drodze konkursowej. W myśl projektu umowę na realizację usług telefonicznych będzie zawierał dyrektor generalny Służby Więziennej z dyrektorem przywięziennego zakładu pracy wskazanym przez ministra sprawiedliwości. Oznacza to, że usługi telekomunikacyjne dla więźniów nie będą już dostarczane przez wybierane w przetargach firmy komercyjne. Zajmie się tym jeden arbitralnie wybrany ministerialny podmiot.
Zdaniem KIKE projektowane przepisy są sprzeczne z art. 1 ust. 1 dyrektywy nr 2002/77/WE w sprawie konkurencji na rynkach sieci i usług łączności elektronicznej. Zgodnie z nim państwa członkowskie nie przyznają oraz nie utrzymują w mocy praw wyłącznych lub specjalnych w odniesieniu do tworzenia lub zapewnienia sieci łączności elektronicznej, lub w odniesieniu do świadczenia publicznie dostępnych usług łączności elektronicznej.
W uzasadnieniu projektodawca nie wykazał, jakie korzyści centralizacja miałaby przynieść osadzonym. Wskazuje co prawda, że „przywięzienne zakłady pracy są ważnym ogniwem w procesie readaptacji społecznej osób pozbawionych wolności, dając możliwość pracy, zdobycia i podniesienia umiejętności zawodowych”, ale – jak zauważa Stefan Kamiński, prezes KIGEiT – świadczenie usług telekomunikacyjnych wymaga wyspecjalizowanych umiejętności.
– Osadzeni a limine nie powinni mieć dostępu do systemów IT, stąd zadania będą z reguły nieskomplikowane. Powoduje to, że rola osadzonych będzie minimalna, a zatem ten cel jest fikcyjny – wskazuje.
– Co więcej, w przywięziennym zakładzie pracy co najmniej 20 proc. pracowników mają stanowić więźniowie. Może to budzić wątpliwości w kontekście bezpieczeństwa przesyłanych komunikatów. Nie sposób również pominąć fluktuacji osadzonych i związanych z tym problemów z brakiem dostępu do wykwalifikowanej i wyszkolonej kadry pracowniczej – tłumaczy Stefan Kamiński.
Jacek Czech, prezes KIGC, wskazuje z kolei, że projekt nie zawiera żadnych przepisów przejściowych ani dostosowujących sytuację obecnie istniejących przedsiębiorstw telekomunikacyjnych świadczących swoje usługi w jednostkach penitencjarnych. Tymczasem umożliwienie świadczenia tych usług wyłącznie przez podmioty wskazane przez ministra sprawiedliwości spowoduje całkowite wyeliminowanie tych przedsiębiorców.
Projekt nie reguluje też kwestii zainstalowanej w aresztach śledczych i zakładach karnych infrastruktury (np. warunków jej demontażu), która jest własnością przedsiębiorców telekomunikacyjnych. – Należy podkreślić, że niedopuszczalne jest przyjęcie projektowanych zmian w obecnym brzmieniu, gdyż prowadzą one do wywłaszczenia istniejących podmiotów gospodarczych świadczących usługi telekomunikacyjne, co prowadzi do naruszenia ich podstawowych praw – zaznacza Jacek Czech.
Dwa tygodnie temu poprosiliśmy Służbę Więzienną o wyjaśnienie, z czego wynika rezygnacja z usług firm zewnętrznych, co jest złego w obecnym modelu i jakie ewentualne korzyści wynikałyby z przekazania realizacji tych usług wskazanemu przez ministra sprawiedliwości zakładowi przywięziennemu. Pomimo zapowiedzi, że odpowiedzi są przygotowywane, do tej pory ich nie dostaliśmy.
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach