Świadek zeznający nieprawdę, który potem okaże się podejrzanym, nie popełnia przestępstwa składania fałszywych zeznań – orzekł Sąd Najwyższy w uchwale, której nadał moc zasady prawnej.

Nawet do 8 lat więzienia grozić może świadkowi za składanie fałszywych zeznań przed sądem – tak stanowi art. 233 par. 1 kodeksu karnego. Jednak w 2016 r. do tego przepisu dodano paragraf 1a, który wprowadził dodatkowy typ przestępstwa składania fałszywych zeznań określany przez karnistów jako uprzywilejowany – jest to zeznawanie nieprawdy po to, aby uniknąć odpowiedzialności karnej albo w celu uniknięcia obciążenia swoich bliskich (Dz.U. z 2016 r. poz. 437). Na marginesie warto wspomnieć, że w procesie karnym świadek w takim wypadku może także odmówić całkowicie składania zeznań, zaś odpowiedzialność odnosi się do sytuacji takiej, kiedy ktoś będzie jednak mówić – ale powie nieprawdę sądowi lub śledczemu. Za ten czyn przewidziano nieco łagodniejszą karę: maksymalnie do 5 lat pozbawienia wolności.
Na kanwie tej nowelizacji powstał jednak problem prawny: co zrobić w sytuacji, kiedy świadek faktycznie mówił nieprawdę, ale potem został oskarżony o popełnienie przestępstwa w sprawie, w której składał wcześniej fałszywe zeznania. Jeżeli bowiem przyjąć, że musiałby zawsze mówić zgodnie z prawdą, to doprowadziłoby do sytuacji samooskarżenia.
Kwestia stawała się coraz poważniejsza, bo nawet w Sądzie Najwyższym doszło do różnicy zdań – pojawiły się różne rozstrzygnięcia w zakresie odpowiedzialności świadka, potencjalnego podejrzanego lub oskarżonego. Dostrzegł ten problem prezes Izby Karnej SN, który skierował do rozstrzygnięcia pytanie prawne: czy prawo do obrony określone w art. 42 ust. 2 Konstytucji RP w związku z art. 6 k.p.k. dopuszcza możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności karnej za przestępstwo określone w art. 233 par. 1a k.k. przesłuchiwanego w charakterze świadka sprawcy czynu zabronionego, który w obawie przed grożącą mu odpowiedzialnością karną złożył fałszywe zeznanie?
SN, obradując w składzie siedmiu sędziów, w odpowiedzi wydał uchwałę, w której odniósł się do tego problemu, ale sformułował go nieco inaczej. Stwierdził bowiem, że nie popełnia przestępstwa z art. 233 par. 1a k.k. świadek, który zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę z obawie przed grożącą mu odpowiedzialnością karną, ale który zarazem, składając fałszywe zeznania, nie wyczerpuje znamion innego czynu zabronionego.
– W tym zakresie, mimo zmiany przepisów, obowiązuje nadal zasada nemo se ipsum accusare tenetur (łac. nie wolno nikogo zmuszać do oskarżenia siebie samego). Jej zakres jest szeroki i dotyczy każdego uczestnika procesu karnego, niezależnie od jego statusu. Chroni ona potencjalnego podejrzanego jeszcze przed formalnym postawieniem mu zarzutów. Jej sednem jest wolność od samooskarżenia. Tak też należy interpretować przepis, którego dotyczyło pytanie – powiedział sędzia Piotr Mirek.
Jednak ochrona ta ma swoje ograniczenia, na które wskazał SN w dalszej części uchwały.
– Świadek realizować może w ten sposób tylko własne prawo do obrony. Nie uniknie jednak odpowiedzialności karnej, jeżeli będzie fałszywie zeznawał nie we własnej sprawie, ale w celu np. ochrony kogoś przed karą. Dotyczy to także sytuacji, w której zeznaje w sprawie swojego bliskiego, taki świadek ma prawo odmówić zeznań. Ale nie może mówić nieprawdy – stwierdził sędzia Mirek.
W postanowieniu zamykającym posiedzenie SN nadał uchwale walor zasady prawnej.

orzecznictwo

Uchwała Sądu Najwyższego z 9 listopada 2021 r., sygn. akt I KZP 5/21 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia