Sędziowie Sądu Najwyższego podważający powołania tzw. nowych sędziów mogliby wypaść z zawodu – to treść tajemniczej propozycji, która od kilku dni krąży w środowiskach prawniczych.

Jeśli jeden sędzia Sądu Najwyższego zakwestionuje istnienie stosunku służbowego innego sędziego (i uchyli jego orzeczenie, wyłączy go z udziału w sprawie lub odmówi podjęcia czynności służbowej z tego powodu), będzie to równoznaczne ze zrzeczeniem się przez niego pełnienia urzędu w SN - to jedna z propozycji zawarta w dokumencie, który od kilku dni krąży w środowisku sędziowskim i prawniczym.
Trudno go nazwać projektem ustawy, bo jest niepełny, pozbawiony tytułu i nikt nie chce się do niego w otwarty sposób przyznać (choć jednocześnie nie słyszymy żadnego dementi). Ziobryści ucinają temat. - Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, nie komentujemy wrzutek. Jest wiele pomysłów, natomiast nasze ustawy sądowe są gotowe, przekazane do pozostałych ośrodków decyzyjnych. Czekamy na zielone światło - wskazuje nasz rozmówca z Solidarnej Polski. - Jesteśmy zdecydowanymi zwolennikami zahamowania anarchizacji w Sądzie Najwyższym, ale czy krążąca w środowisku koncepcja jest słuszna i najlepsza z możliwych? - dodaje. Jednocześnie w rządzie można usłyszeć opinie, że propozycja z tajemniczego dokumentu jest godna rozważenia. - Widać, że ktoś się przy tym napracował. To nie jest projekt napisany spod palca - stwierdza osoba z rządu.
Opozycja ma swoje podejrzenia. - Nie zdziwiłbym się, gdyby ten projekt powstał w Ministerstwie Sprawiedliwości - ocenia szef komisji ustawodawczej Arkadiusz Myrcha z Koalicji Obywatelskiej. - Może sondują nastroje, może wprowadzają kozę, którą potem wyprowadzą, może chcą wywołać efekt mrożący wśród sędziów, a może chcą utrudnić życie premierowi. Tego nie wiemy. Ale ten projekt jest tak nierozsądny i daleko idący, że chyba nawet ziobryści nie odważyliby się go wdrożyć - ocenia poseł. - Starzy sędziowie mają świadomość, że to burza, którą sami wywołali. To reakcja na rozwój wydarzeń w orzecznictwie SN. Wydarzyły się rzeczy bezprecedensowe i skandaliczne, stąd bardzo daleko idąca reakcja. Ten przepis jest osobliwością wynikającą z osobliwego ogólnego kontekstu - ocenia pomysł jeden z nowych sędziów. Chodzi o kwestionowanie w składach orzekających w SN „nowych” sędziów przez „starych”.
„Starzy” sędziowie podchodzą do całej sprawy sceptycznie. - Po pierwsze nie wierzę, żeby ten projekt kiedykolwiek przybrał formę oficjalnego dokumentu - słyszymy od jednego z nich. A gdyby nawet tak się stało, to przepis o zrzekaniu się urzędu sędziego poprzez wydawanie konkretnych orzeczeń nie zahamuje trendu orzeczniczego, gdyż nie będzie miał zastosowania do wydawanych wyroków. - W przepisie jest mowa o kwestionowaniu istnienia stosunku służbowego innego sędziego. Tymczasem w żadnych z wydanych do tej pory orzeczeń nic takiego nie miało miejsca. Sądy, i to zarówno Najwyższy, jak i powszechne, stwierdzały jedynie, że udział w składzie orzekającym sędziego wybranego z rekomendacji obecnej Krajowej Rady Sądownictwa (KRS) skutkuje tym, że nie mamy do czynienia z bezstronnym, niezawisłym sądem - tłumaczy nasz rozmówca.
O co więc może chodzić? Warianty są dwa. Albo twórcy projektu niefortunnie sformułowali przepis, nie zdając sobie sprawy, że nie zatrzyma wydawania orzeczeń kwestionujących prawo „nowych” sędziów do orzekania, albo zrobili to w zupełnie innym celu. - Być może ma to być straszak wyłącznie na sędziów orzekających w Izbie Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN. Na rozpatrzenie czekają tam pozwy o ustalenie nieistnienia stosunku służbowego „nowych” sędziów SN - przypomina jeden z „starych” sędziów SN. Pozwanymi są m.in. Małgorzata Manowska, obecna I prezes SN, i Tomasz Przesławski, prezes Izby Dyscyplinarnej SN. Pozwy do tej pory nie zostały rozpoznane, gdyż Izba Pracy zadała w tej sprawie pytania prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej. - Może rząd chce zrobić krok wyprzedzający, na wypadek gdyby TSUE stwierdził, że Izba Pracy może w ramach takiej procedury badać status sędziów SN - zastanawia się nasz rozmówca.
W dokumencie pojawiają się też informacje dotyczące reformy SN, o których pisały DGP i „Rzeczpospolita”. Chodzi np. o propozycję zlikwidowania pięciu izb SN (w tym nieuznawanej przez UE Izby Dyscyplinarnej) i zastąpienie ich dwiema izbami: prawa publicznego i prawa prywatnego. Do tego są poruszane kwestie przechodzenia sędziów w stan spoczynku (dotyczyć to miałoby sędziów z co najmniej 10-letnim stażem) czy procedury uzyskiwania pozytywnej opinii KRS w celu dalszego orzekania. W tajemniczym projekcie jest mowa o przesunięciu sędziów z SN do sądów apelacyjnych, choć szykowana przez PiS reforma zakłada, że sądy okręgowe zostaną zastąpione regionalnymi.
Od „starych” sędziów SN słyszymy, że chcieliby jeszcze posądzić, a w związku z tym poddadzą się procedurze weryfikacyjnej. Jest tylko jeden warunek - weryfikacji musiałaby dokonać nowa KRS, wybrana zgodnie ze standardami konstytucyjnymi, czyli nie przez polityków. - Biorąc pod uwagę, że kadencja obecnej, niekonstytucyjnej KRS kończy się w I kw. 2022 r., a na razie nie mamy jeszcze oficjalnego projektu w sprawie zmian w SN, to wydaje się to realne - mówi nasz rozmówca. Ale w SN nie słychać zachwytu nad tymi propozycjami. - Reakcje są jednolite. Pierwszy raz została nawiązana nić porozumienia między „starymi” a „nowymi” sędziami - zauważa jeden z nowych.