Internet bez wątpienia może być traktowany jako dobro, a dostęp do niego zaczyna stanowić jedno z praw człowieka. Jego ograniczenie może okazać się naruszeniem praw podstawowych.

Obecnie mówi się przede wszystkim o konieczności ochrony baz danych, informacji osobowych czy też dostępu do kont. Jednakże warto zauważyć, że dostęp do sieci w przyszłości będzie jednym z podstawowych praw społecznych. Walka o przestrzeganie praw człowieka, która do tej pory toczyła się na poziomie rzeczywistego oddziaływania państwo–jednostka, obecnie przenosi się także do internetu.
Pojęcie prawa dostępu do internetu w polskim porządku prawnym jest czymś nowym. Co prawda nie jest pojęciem normatywnym i żaden akt prawny nie posługuje się taką definicją. Nie oznacza to jednak, że można pominąć problemy związane z zaliczeniem dostępu do internetu jako jednego z praw człowieka. W doktrynie przyjęty jest pogląd, że katalog praw i wolności człowieka obejmuje nie tylko wyeksplikowane wprost normy, lecz także prawa, które z tych norm da się wyinterpretować (por. wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 14 marca 2006 r., SK 45/04, Z.U. 2006 /2A/15).

Europejskie przecieranie szlaków

Informatyzacja stała się na tyle istotna, że co poniektóre kraje zapewniają na mocy prawa dostęp do sieci, który stanowi jedno z praw obywatelskich. Pierwszym państwem, które zdecydowało się na taki krok, była Estonia. Na podstawie par. 33 ustawy o dostępie do informacji publicznej każdej osobie przyznano prawo dostępu do informacji publicznej poprzez łącze internetowe będące do dyspozycji w bibliotekach publicznych. Co warto zaznaczyć, norma ta jest pochodną prawa dostępu do informacji publicznej. Regulacje idą dalej i można wskazać ustawę o komunikacji elektronicznej, z której wynika, że dostęp do sieci telefonicznej musi równocześnie gwarantować transfer danych na poziomie, który będzie zapewniał satysfakcjonujące połączenie z internetem z uwzględnieniem sprzętu, jaki wykorzystują użytkownicy końcowi (par. 70 pkt. 3). Tożsamą regulację możemy znaleźć w fińskiej ustawie o rynku telekomunikacyjnym, która w art. 60c ust. 2 ustanawia obowiązki operatorów telekomunikacyjnych wobec abonentów. Pośród nich sprecyzowano konieczność zapewnienia łącza o odpowiedniej jakości.
Ciekawe rozwiązanie obowiązuje w Grecji. Jest to jedyny kraj europejski, który wprowadził obowiązek zapewnienia dostępu do internetu w swojej ustawie zasadniczej. Na podstawie nowelizacji z 27 maja 2008 r. parlament wpisał do konstytucji art. 5A, który stanowi, że „wszystkie osoby mają prawo do informacji, o których stanowią ustawy. Ograniczenia tego prawa mogą być nałożone wyłącznie w drodze ustawy, o ile są niezbędne i uzasadnione względami bezpieczeństwa publicznego, zwalczaniem przestępczości lub ochroną praw osób trzecich”. W ustępie drugim zaś uregulowano dostęp do sieci. Mówi on, że „wszystkie osoby mają prawo uczestniczenia w Społeczeństwie Informacyjnym. Ułatwienia w dostępie do elektronicznie przesyłanych danych, a także do ich wytwarzania, wymiany i rozpowszechniania są obowiązkiem państwa, zawsze przestrzegając art. 9 (nienaruszalność mieszkania i życia prywatnego), art. 9A (ochrona danych osobowych) oraz art. 19 (tajemnica korespondencji)”.
Z praktyki prawodawstwa greckiego wyłania się dosyć skomplikowany charakter prawa do tzw. e-partycypacji, która obejmuje przede wszystkim dostęp do treści zamieszczonych w sieci. W sensie przedmiotowym obejmuje ono również prawo do modyfikowania tych treści, dodawania nowych czy usuwania informacji. Takie rozwiązanie ma także swój wymiar praktyczny, gdyż daje możliwość ubiegania się o dofinansowanie sprzętu niezbędnego do korzystania z sieci. W Grecji prawo dostępu do internetu wywodzi się wprost z konstytucyjnej normy gwarantującej dostęp do elektronicznie transmitowanych danych. Nie mamy do czynienia z użyciem wprost słowa „internet”, jednakże w praktyce tylko dostęp do niego gwarantuje realizację postanowień konstytucyjnych.
Dostęp do sieci jako podstawowe prawo podmiotowe jednostki obowiązuje także we Francji. Co prawda obecnie obowiązująca Konstytucja Republiki Francuskiej z 1958 r. nie zawiera wyodrębnionego katalogu praw i wolności jednostki, jednakże zgodnie z założeniami systemowymi wszystkie one znajdują się w Deklaracji praw człowieka i obywatela, a także we (wciąż obowiązującej) preambule do konstytucji z 1946 r. i zasadach podstawowych. W tym kontekście nieoceniona wydaje się rola Rady Konstytucyjnej (odpowiednik TK – red.), która wywodzi z norm prawnych nowe wolności i prawa, jednocześnie poszerzając ich katalog.
Sąd konstytucyjny zajął się sprawą dostępu do internetu na kanwie skargi w sprawie ustawy o Haute Autorité pour la diffusion des oeuvres et la protection des droits sur Internet (specjalnym urzędzie stworzonym na podstawie ustawy specjalnej do ochrony praw w internecie, HADOPI). Jednym z założeń aktu była możliwość odcinania, nawet dożywotnio, obywateli od dostępu do sieci za nielegalne ściąganie plików chronionych prawami autorskimi.
Na podstawie tej sprawy Rada Konstytucyjna stwierdziła, że mając na względzie możliwości komunikacyjne, trzeba podkreślić rolę środków przekazu, które do tego służą. Często są one bowiem niezbędne do uczestniczenia w procesach demokratycznych, w tym także wymiany idei i opinii. Prawo to zaś w sposób oczywisty wywodzi się z art. 11 Deklaracji praw człowieka i obywatela z 1789 r. Zdaniem francuskiego sądu konstytucyjnego należy uznać, że prawo zapewnia także swobodny dostęp do usług, które umożliwiają czynności partycypacji demokratycznej za pośrednictwem internetu. W swoim orzecznictwie Rada Konstytucyjna podkreślała, że wolność komunikowania się, także za pośrednictwem sieci, stanowi fundament społeczeństwa demokratycznego.
Nad problematyką dostępu do internetu pochylił się również ETPC. W sprawie Times Newspapers Ltd p. Wielkiej Brytanii skarżący zarzucił państwu wprowadzenie tzw. reguły publikacji w internecie, czyli nieproporcjonalne i niesprawiedliwe ograniczenie wolności wypowiedzi, która jest wywodzona wprost z art. 10 Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka (...). Trybunał podkreślił rolę internetu w rozwijaniu powszechnego dostępu do informacji. Wskazał, że o powyższym stanowi również utrzymywanie archiwów internetowych i dlatego należy uznać, że podlegają one ochronie prawnej na podstawie art. 10 EKPC.

Jak to rozumieć (w Polsce)?

W kontekście tych rozważań należy uznać, że prawo dostępu do internetu składa się z możliwości posiadania dostępu do łącza internetowego, a także dostępu do zasobów sieci. Mogą one występować zarówno łącznie, jak i niezależnie od siebie.
W Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r. nie występuje norma prawna, która w sposób bezpośredni przyznaje przedmiotowe prawo dostępu do internetu każdemu człowiekowi. W toku wykładni przepisów ustawy zasadniczej takie prawo można by jednakowoż wywieść m.in. na podstawie art., 54, art. 61, art. 73 Konstytucji RP. TK w swoim orzecznictwie potwierdził, że ochronie podlegają nie tylko prawa i wolności explicite określone w konstytucji, lecz także możliwe do wyinterpretowania ze zrębowych przepisów ustawy zasadniczej (por. wyroki TK o sygn. SK 24/02, czy K38/04).
Realnym spojrzeniem na sytuację dostępu do internetu w Polsce – jako jednego ze środków ochrony praw człowieka – jest założenie, że nie każdy musi mieć dostęp do sieci w swoim domu, jednakże każdy powinien mieć możliwość skorzystania z odpowiedniego sprzętu w miejscu publicznym. Takie założenia realizują m.in. biblioteki publiczne. W art. 14 ust. 1 ustawy z dnia 27 czerwca 1997 r. o bibliotekach (Dz.U. 1997 nr 85 poz. 539 ze zm.) znajdujemy normę, zgodnie z którą usługi bibliotek są ogólnie dostępne i w zasadzie bezpłatne. Obecnie większość bibliotek publicznych powinna być wyposażona w odpowiednią infrastrukturę techniczną – umożliwiającą dostęp do internetu. Przyczynił się do tego program Ikonk@. Był to rządowy projekt uruchamiania punktów powszechnego dostępu do sieci we wszystkich gminnych bibliotekach publicznych. Cel, jaki został wyznaczony temu programowi, to zapewnienie jak najszerszej grupie społeczności lokalnej łatwego, powszechnego i bezpłatnego dostępu do globalnej sieci. Realizacją poszerzenia dostępu do internetu jest także udostępnianie w miejscach publicznych możliwości korzystania z bezpłatnego Wi-Fi.
Na nieco innej płaszczyźnie powinniśmy rozpatrywać prawo dostępu do zasobów sieci internetowej. Prawo to ma zarówno aspekt pozytywny, jak i negatywny. Pierwszy z nich oznacza obowiązek organów władzy publicznej zamieszczenia w sieci informacji o odpowiedniej treści. Drugi zaś sprowadza się do tego, czy i kiedy można dostęp do takich treści zablokować. W polskim systemie konstytucyjnym istnieje szereg regulacji prawnych, które w sposób pośredni odnoszą się do konieczności udostępniania dostępu do zasobów informacyjnych. W tym kontekście można przywołać chociażby art. 14 konstytucji, który stanowi, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu”. Przy czym internet należy zakwalifikować jako ów inny środek przekazu. Ze strony państwa przepis ten rodzi obowiązek zapobiegania działaniom, które mogłyby zagrozić wolności tego medium. W tym kontekście wart uwagi wydaje się art. 54 Konstytucji RP, który stanowi o wolności wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Z przepisu tego wynika obowiązek zapobiegania prewencyjnej cenzurze środków społecznego przekazu.

Taka jest przyszłość

Zarówno polskie, jak i europejskie ustawodawstwo oraz orzecznictwo zmierzają w kierunku ochrony dostępu do internetu jako jednego z praw podstawowych. Prawodawstwo rozwija wywodzone z konstytucji normy chroniące dostęp do informacji. Bez dostępu do globalnej sieci trudno obecnie mówić zarówno o pełnym i nieskrępowanym korzystaniu z danych, jak i o możliwości partycypacji w życiu państwa. O przedmiotowym prawie należy mówić jako o pewnego rodzaju rozwijającej się dopiero koncepcji, jednak nie mam żadnych wątpliwości, że w ciągu najbliższych lat podejmowane w wielu krajach rozważania teoretyczne i doktrynalne mogą się przerodzić w kolejne przyjmowane normy o charakterze pozytywnym (rangi ustawowej i konstytucyjnej). Jeżeli tak się nie stanie, nie można wykluczyć, że coraz większą ekspozycję będzie w tym kierunku czyniła judykatura. ©℗
Bez dostępu do globalnej sieci trudno obecnie mówić o możliwości partycypacji w życiu państwa