Chaos w polskim wymiarze sprawiedliwości sięga kolejnego szczytu. W identycznych sytuacjach część prezesów opowie się po stronie wyroku TK, a część TSUE

Od samego początku niebezpiecznych zabaw polityków i usłużnych im prawników z systemem wymiaru sprawiedliwości wiadomo było, że ta konfrontacja nastąpi. Dla mnie pewnym zaskoczeniem jest, że stało się to dopiero po niemal sześciu latach. Tyle czasu zabrała wymiana ciosów niejako na przedpolu problematyki granic politycznej ingerencji w wymiar sprawiedliwości.
Sprawy nabrały niesłychanego przyspieszenia 14 i 15 lipca 2021 r. Najpierw biuro Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu zakomunikowało, że jego wiceprezeska Rosario Silva de Lapuerta w odpowiedzi na wniosek Komisji Europejskiej ogłosiła postanowienie w sprawie C-20421 R o zastosowaniu środka zabezpieczającego – sprowadzającego się do zawieszenia wszelkich przejawów działalności Izby Dyscyplinarnej SN, a więc zarówno w sprawach dyscyplinarnych, jak i immunitetów sędziowskich. Co więcej, postanowienie opiewa także na zablokowanie skutków tzw. ustawy kagańcowej w zakresie zakazu badania przez sądy spełniania wymogu niezawisłości sędziów rekomendowanych przez neo-KRS. Szczególnie istotna jest również konsekwencja wyrażona w postanowieniu, zgodnie z którym uchylone zostały wszystkie skutki prawne dotychczasowej działalności ID SN.
Tego samego dnia Trybunał Konstytucyjny rozpatrzył pytanie prawne w sprawie P 7/20 zadane właśnie przez ID SN – o zgodność z ustawą zasadniczą przepisów Traktatu o Unii Europejskiej, na podstawie których 7 kwietnia 2020 r. TSUE również zastosował środek zabezpieczający w postaci zawieszenia działalności ID SN. W praktyce postanowienie to sama Izba Dyscyplinarną i nowa pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska interpretowały zawężająco, to jest wyłącznie do spraw dyscyplinarnych sędziów – z pominięciem wątku postępowań immunitetowych. Dlatego właśnie KE złożyła kolejny wniosek o zabezpieczenie poprzez zablokowanie każdego przejawu działalności ID, który doczekał się rozpoznania właśnie 14 lipca. 15 lipca natomiast trybunał w Luksemburgu ostatecznie rozstrzygnął wyrokiem w sprawie C-791/19 z wniosku Komisji Europejskiej zagadnienie sprzeczności polskich przepisów ustawowych powołujących Izbę Dyscyplinarną SN z przepisami Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) oraz Traktatu w funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE). W istocie zatem zabezpieczenie z kwietnia 2020 r. upadło, bowiem rozpoznano sprawę główną.
Tymczasem w ogłoszonym 14 lipca w sprawie P 7/20 wyroku TK uznał art. 4 ust. 3 zdanie drugie Traktatu o Unii Europejskiej w zw. z art. 279 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, w zakresie, w jakim TSUE nakłada ultra vires (poza swoją kompetencją) zobowiązania na RP, wydając środki tymczasowe odnoszące się do ustroju i właściwości polskich sądów oraz trybu postępowania przed polskimi sądami, za niezgodny z art. 2, 7, 8 ust. 1, art. 90 ust. 1 w zw. z art. 4 ust. 1 konstytucji RP.
Prawdziwe motywy
Na stricte merytoryczną analizę tego orzeczenia przyjdzie czas, gdy pojawi się jego pisemne uzasadnienie. Ustne motywy rozstrzygnięcia wygłoszone przez sędziego sprawozdawcę stanowiły w istocie powtórzenie treści pytania prawnego sformułowanego przez Małgorzatę Bednarek z ID SN. Dużo było zatem o suwerenności, niezależności polskiego wymiaru sprawiedliwości i prawie do jego swobodnego kształtowania poza wskazaniami Wspólnoty Europejskiej.
Problem zasadza się jednak na tym, że istotą zadanego pytania prawnego nie była ochrona prawa do ustrojowej suwerenności rozumianej jako swoboda kształtowania krajowego wymiaru sprawiedliwości. W istocie przedstawione TK zagadnienie nie miało na celu nic innego, jak tylko legitymizację zmian dokonanych w ramach tego, co wielu nazywa deformą wymiaru sprawiedliwości. Jej sztandarowym przykładem jest Izba Dyscyplinarna SN. Mówiąc wprost, Małgorzata Bednarek chciała, by TK potwierdził jej i pozostałych członków tego gremium prawo do orzekania. I trybunał to zlecenie właśnie wykonał. Pozostaje pytanie o znaczenie orzeczenia TK również w świetle ogłoszonego dzień później wyroku TSUE ostatecznie przekreślającego byt prawny ID SN.
Chaos coraz większy
Niewątpliwie wyrok TK spotęguje i tak panujący w wymiarze sprawiedliwości chaos. Krajowy porządek prawny zdaje się być coraz bardziej schizofreniczny, bo jego podstawą jest od pewnego czasu swoisty dwugłos. Kiedy właściwy sąd przywraca do pracy zawieszonego sędziego, powołując się na dotychczas wydane orzeczenia TSUE i SN, prezes sądu, w którym ów sędzia orzekał, oświadcza, iż dla niego istotniejsze znaczenie ma orzeczenie ID, którym tegoż sędziego zawieszono. Można sobie też wyobrazić, że prezes podejmie decyzję przeciwną, opierając się na wyrokach TSUE.
Nie można mieć jakichkolwiek wątpliwości, że osoby orzekające w Izbie Dyscyplinarnej zastosują się do wyroku TK z 14 lipca. Przecież kilka tygodni temu w ID rozpoczęto wyznaczanie na wrzesień terminów w sprawach zamrożonych w kwietniu 2020 r. przez TSUE dyscyplinarek sędziowskich, nie czekając nawet na ogłoszenie orzeczenia przez TK. Izba ruszy więc niewątpliwie pełną parą, produkując kolejne wyroki. Po ich uprawomocnieniu spłyną one do prezesów poszczególnych sądów, bo to właśnie oni są w tym zakresie organami wykonawczymi. Prezesi staną więc przed dylematem: stosować się do orzeczeń TSUE z 14 i 15 lipca unicestwiającego w praktyce ID czy do wyroku TK z 14 lipca. Jakąkolwiek decyzję podejmą, będą musieli się liczyć z konsekwencjami – teraz i w przyszłości.
Osobiście nie mam wątpliwości, że wyrok TK nie niesie w sobie mocy uzdrawiającej Izbę Dyscyplinarną SN. Po pierwsze dlatego, że nie dokonał eliminacji z systemu prawa unijnego art. 4 ust. 3 zd. 2 TUE w zw. z art. 279 TFUE. Nawet sędziowie aktualnie zasiadający w krajowym sądzie konstytucyjnym muszą wiedzieć, że polski trybunał takiej kompetencji nie posiada. Jakkolwiek w obecnym składzie uzurpuje sobie uprawnienia – jak wtedy, gdy oceniał uchwałę połączonych trzech izb SN z 23 stycznia 2020 r., a przecież jest to sąd prawa, a nie orzeczeń bądź uchwał innych sądów – to jednak jakieś granice autokompromitacji są orzecznikom przy al. Szucha przecież chyba znane. Wyżej wymienione przepisy pozostają zatem w europejskim – a więc także polskim – porządku prawnym. TK wydał 14 lipca 2021 r. tzw. wyrok interpretacyjny, wskazujący, że pewne rozumienie owych przepisów traktatowych, jakie nadał im swoim orzeczeniem zabezpieczającym w kwietniu 2020 r. TSUE, jest sprzeczne z polską ustawą zasadniczą. Tyle tylko, że zgodność przepisów traktatowych z konstytucją była już przecież przedmiotem badania sądu konstytucyjnego, który 11 maja 2005 r. w sprawie K 18/04, co szczególnie istotne, orzekając w pełnym składzie, stwierdził, iż nie ma sprzeczności między zapisami ustawy zasadniczej (szczególnie art. 90 i 91) a treścią traktatów europejskich.
Wyroki w obiegu
Należy mieć na względzie, że w krajowym porządku prawnym nie istnieje mechanizm derogacji wyroków TK. Sąd konstytucyjny może odejść od poglądu wyrażonego we wcześniejszych rozstrzygnięciach, ale powinno to nastąpić w analogicznym bądź szerszym składzie. Taka jest niekwestionowana praktyka. Wyrok ogłoszony 14 lipca 2021 r. nie ma zatem „pierwszeństwa” przed istniejącym wciąż w obrocie wyrokiem TK z 11 maja 2005 r. Co więcej, o hierarchicznym pierwszeństwie tego ostatniego świadczy to, że został on podjęty w pełnym składzie sędziów TK, a nie w składzie pięcioosobowym, jak 14 lipca 2021 r.
Pozostaje również wciąż żywa, a z niewiadomych przyczyn nie dość eksponowana kwestia nienależytej obsady TK. W składzie orzekającym 14 lipca zasiadał przecież Justyn Piskorski, a więc sędzia wybrany na zajęte już miejsce, czyli tzw. dubler. Brak możliwości orzekania takich osób wynika wprost z wyroków TK z 3 i 9 grudnia 2015 r. (K 34/15, K 35/15). Znane są już przypadki pomijania wyroków trybunału przez sądy powszechne, również z powodu niewłaściwej obsady. Sądy rejonowe już tak orzekały. Również NSA w wyrokach z 6 i 13 maja 2021 r. (sygn. akt II GOK: 2/18, 3/18, 4/18 5/18), uchylając uchwały KRS w sprawach rekomendacji do SN i stwierdzając, że rada nie daje wystarczającej gwarancji niezależności od wpływu polityków, którzy wybrali jej skład, pominął tym samym wyrok TK z 25 marca 2019 r. (K 12/18), który nowo ukształtowaną KRS legalizował.
Kolejny argument przemawiający za pominięciem skutków wynikających z wyroku TK z 14 lipca 2021 r. znajduje się w treści samej konstytucji. Otóż orzeczeniem swym trybunał w istocie wyłączył stosowanie przepisów art. 91 ust. 1–3 konstytucji mówiących o pierwszeństwie ratyfikowanej umowy międzynarodowej przed ustawą w przypadku kolizji oraz o bezpośrednim stosowaniu prawa stanowionego przez organizację międzynarodową. Ale nie wyłączył stosowania art. 4 ust. 3 TUE, bo jako się rzekło, nie miał do tego kompetencji. A przecież z art. 8 ust. 1 ustawy zasadniczej wynika, że konstytucja jest najwyższym prawem RP, zaś jej art. 9 sytuuje obowiązek przestrzegania wiążącego prawa międzynarodowego, w tym również traktatów wspólnotowych, na podstawie których orzeka TSUE, mając to tego wyłączną kompetencje. To wszystko w powiązaniu z istniejącym w obrocie wyrokiem TK z 11 maja 2005 r. (K 18/04) oraz rozstrzygnięciem TSUE z 15 lipca 2021 r. (C-791/19) prowadzi do konkluzji, iż owoce dalszej aktywności ID SN będą obarczone wadliwością prawną skutkującą brakiem możliwości stosowania się do nich.
Kara dla wszystkich
Co się jednak stanie, gdy wyroki ID doczekają się wykonania wbrew zabezpieczeniu z 14 lipca 2021 r. i wyrokowi TSUE z 15 lipca 2021 r.? Otóż wydając w konkretnej sprawie zabezpieczenie, TSUE każdorazowo nakłada na KE obowiązek monitorowania jego wykonania w okresie jednego miesiąca. Jeśli państwo nie zastosuje się do rozstrzygnięcia i nadal będzie łamać prawo traktatowe, wówczas KE może wystąpić do TSUE o nałożenie dziennej kary pieniężnej, która może być ściągana ze środków przekazywanych państwu przez Wspólnotę Europejską.
Jest jeszcze majaczący w tle mechanizm warunkowości, zwany również „pieniądze za praworządność”. Aktualnie odpowiednie rozporządzenie wprowadzające ów mechanizm jest poddawane analizie przez TSUE. Rozstrzygnięcie spodziewane jest za kilka miesięcy. Niestosowanie się do orzeczeń TSUE bez wątpienia jest naruszeniem zasady praworządności. KE bezsprzecznie wystąpi o nałożenie na Polskę kar finansowych za ignorowanie orzeczeń TSUE, albowiem sama była wnioskodawcą w tej sprawie. A kary nałożone przez TSUE mogą zostać ściągnięte także ze środków przysługujących Polsce w ramach Europejskiego Funduszu Odbudowy. Rząd chwali się na licznych billboardach w całym kraju wynegocjowaną z Unią kwotą 770 mld zł. Jeśli jednak przepisy prawa wspólnotowego nadal będą tak rażąco naruszane, kwoty te pozostaną jedynie na plakatach. I wtedy z pewnością kwestia stosowania się do orzeczeń TSUE przestanie być wyłącznie sprawą dyscyplinarek sędziowskich.