Numery rejestracyjne aut czasem jednak mogą być danymi osobowymi – uznał NSA. Dlatego też policja, udostępniając nagrania z wideorejestratorów, powinna je zamazywać.

Polska jest jednym z nielicznych państw UE, w których sądy uznają, że numery rejestracyjne samochodów nie stanowią danych osobowych. Taka wykładnia wynika z głośnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie warszawskich parkomatów (patrz: grafika), którego pogląd podzielił później także sąd powszechny. Najnowsze orzeczenie NSA nieco jednak zmienia optykę. Tym razem sędziowie uznali, że tablice przykręcane na zderzakach czasem mogą być uznane za dane osobowe, a tym samym podlegać pod RODO. Oznaczałoby to m.in., że jednak nie wolno zdjęć z nimi zamieszczać w internecie.
NSA rozpoznawał skargę na wyrok w sprawie dostępu do nagrań z wideorejestratora zamontowanego w nieoznakowanym radiowozie policyjnym. Stowarzyszenie, które o nie wystąpiło, chciało sprawdzić, czy jadący nim funkcjonariusze nie przekraczali dozwolonej prędkości. Policja odmówiła, uznając, że co prawda nagrania te rzeczywiście stanowią informację publiczną, ale przetworzoną. Ich udostępnienie wiązałoby się bowiem ze żmudną anonimizacją, przede wszystkim z koniecznością zamazywania tablic rejestracyjnych. Dlatego też zażądano od wnioskodawców, by ci wskazali powody, dla których spełnienie ich żądania byłoby szczególnie istotne dla interesu publicznego.
Indywidualne sytuacje
NSA nie miał wątpliwości, że nagrania z policyjnego wideorejestratora stanowią informację publiczną, której udostępnienia może domagać się każdy obywatel. Konieczność anonimizacji danych może jednak oznaczać, że będzie to informacja przetworzona, a więc taka, którą nie zawsze trzeba udostępniać (tylko w sytuacjach szczególnie istotnych dla interesu publicznego). Jest to uzależnione od tego, jak wiele czynności trzeba wykonać, aby usunąć dane osobowe, czy są to czynności stricte techniczne, jednorazowe, czy też ciąg działań różnego rodzaju. Z kolei uzasadnieniem może też być zakres anonimizacji, nakład niezbędnej do tego pracy czy konieczność użycia określonych środków technicznych. Policja jednak w żaden sposób nie uzasadniła, dlaczego nagranie uznaje za informację przetworzoną.
Dostrzegając konieczność anonimizacji, NSA siłą rzeczy musiał się odnieść do wcześniejszego orzeczenia, w którym stwierdził, że tablice rejestracyjne nie stanowią danych osobowych. Skład orzekający uznał, że nie ma sprzeczności.
„Teza, że numer rejestracyjny samochodu nie podlega ochronie wynikającej z prawa do prywatności, gdyż identyfikuje samochód, a nie osobę, odnoszona winna być do przypadków standardowych numerów rejestracyjnych składających się z liter i cyfr, niepozwalających na powiązanie samochodu z właścicielem oraz do przypadków, w których samochód z tablicą rejestracyjną znajduje się lub jest prezentowany bez połączenia z innymi informacjami odnoszącymi się do czasoprzestrzeni lub w powiązaniu z innymi danymi osobowymi, w tym wizerunku osób nim podróżujących” – napisał w opublikowanym niedawno uzasadnieniu wyroku (sygn. akt III OSK 1466/21).
„W innych przypadkach numer rejestracyjny w połączeniu z innymi danymi osobowymi (lub nawet w określonej czasoprzestrzeni) pozwala na identyfikację osoby właściciela” – spointował.
W jakiej czasoprzestrzeni umieszczone auto identyfikuje osobę? Tego sąd nie sprecyzował. Ocenić ma to policja, analizując, jakie dane podlegają anonimizacji.
– Wyrok ten odbieram jako próbę wybrnięcia z – moim zdaniem – nieprawidłowego stanowiska zajętego w wyroku dotyczącym parkomatów. Ta próba polega na tym, że NSA dostrzega jednak przypadki, w których numer rejestracyjny pojazdu pozwala na identyfikację jego właściciela. Jest to zresztą o tyle ciekawe, że na gruncie ustawy o dostępie do informacji publicznej nie mówimy o ochronie danych osobowych, lecz prywatności, stąd też rozważania, jakie poczynił sąd, formalnie rzecz ujmując, nie pozostają w sprzeczności z tymi poczynionymi wcześniej w odniesieniu do parkomatów – komentuje dr Paweł Litwiński, adwokat w kancelarii Barta Litwiński.
Lepiej zamazywać
Co w tej sytuacji mają robić ludzie? Zamazywać tablicę na zdjęciach czy filmikach wrzucanych do sieci, czy nie zamazywać? Zdecydowanie bezpieczniejsza jest pierwsza z opcji. Po pierwsze dlatego, że jak widać sąd może w niektórych przypadkach uznać numer rejestracyjny za dane osobowe, a po drugie, na takim stanowisku konsekwentnie, mimo wskazanych wyroków, stoi Urząd Ochrony Danych Osobowych.
– Numery rejestracyjne, którymi właściciele dysponują przez cały czas posiadania pojazdu, mogą pozwolić na identyfikację konkretnych osób nie tylko odpowiednim organom, ale również osobom fizycznym, np. sąsiadom, znajomym, współpracownikom. Są oni w stanie powiązać numer rejestracyjny pojazdu z konkretną osobą. Ponadto inne osoby także mogą na podstawie numeru rejestracyjnego zidentyfikować właściciela pojazdu, składając odpowiednio uzasadniony wniosek do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców – mówi Ewelina Janczylik-Foryś, zastępca rzecznika prasowego UODO.
– Pamiętajmy, że rozwój technologii coraz bardziej ułatwia nam łączenie jednych danych z innymi, co umożliwia pozyskanie kolejnych danych pozwalających na identyfikację konkretnej osoby – dodaje. I przywołuje wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który co prawda dotyczył numeru IP komputera, ale który – jej zdaniem – można odnieść również do numeru rejestracyjnego. TSUE uznał w nim, że taki numer to dane osobowe, nawet jeśli nie wiadomo wprost, do kogo należą (sprawa C-582/14).
Jeśli przyjmiemy, że filmy z rejestratorów zawierają dane osobowe, to zasadne staje się pytanie, czy używanie tak popularnych w Polsce kamer samochodowych jest zgodne z prawem.
– Każdy, kto używa kamery, przetwarza dane osobowe, co nie oznacza jednak, że podlega przepisom RODO. Jeżeli te dane wykorzystuje wyłącznie do własnych celów, np. w celu dokumentowania zdarzeń drogowych, wówczas art. 2 ust. 2 pkt c RODO zwalnia go ze stosowania przepisów tego rozporządzenia. Co prawda w niektórych krajach, zwłaszcza w Niemczech, pojawiają się odmienne stanowiska, jednak moim zdaniem nie są one prawidłowe i oznaczałyby tak naprawdę przekreślenie istoty tego wyjątku – wyjaśnia dr Paweł Litwiński. Zaznacza jednak, że w momencie umieszczenia takiego filmu w internecie zaczyna już obowiązywać RODO z wszystkimi wynikającymi z tego tytułu konsekwencjami. Potwierdza to orzecznictwo TSUE w sprawach C-101/01 oraz C-345/17. W tym ostatnim wyroku trybunał wprost uznał, że przed wrzuceniem do sieci filmu z interwencji policjantów powinno się ich o tym, zgodnie z RODO, poinformować. Jednocześnie jednak stwierdził, że można zostać zwolnionym z tego obowiązku na zasadzie wyjątku dziennikarskiego, jeśli publikacja nagrania ma służyć interesom publicznym. Co istotne, na ten wyjątek może powołać się nie tylko zawodowy dziennikarz. Pod jednym warunkiem – musi to się odbywać w celu „publicznego rozpowszechniania informacji, opinii lub myśli”. Publikację filmu z wyczynami pirata drogowego można uzasadnić interesem publicznym i nie przejmować się danymi osobowymi, ale jadącego zgodnie z przepisami kierowcy już raczej nie.
Wyrok NSA w sprawie warszawskich parkomatów