W sulęcińskim sądzie rejonowym od początku roku nikt nie wykonuje obowiązków przewodniczącego wydziału cywilnego. To godzi w dobro wymiaru sprawiedliwości.
W sulęcińskim sądzie rejonowym od początku roku nikt nie wykonuje obowiązków przewodniczącego wydziału cywilnego. To godzi w dobro wymiaru sprawiedliwości.
Wszystko zaczęło się po tym, gdy prezes tamtejszego sądu i zarazem przewodniczący wydziału został delegowany do Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim. To spowodowało, że postanowił on powierzyć drugą z tych funkcji jednemu z dwóch sędziów orzekających w wydziale. Spotkał się jednak z odmową. Prezes postanowił spróbować innego rozwiązania i nałożyć na sędziego obowiązek wykonywania czynności, które należą do kompetencji przewodniczącego wydziału. I tu pojawia się problem, gdyż istnieje poważna wątpliwość, czy sędziom można, wbrew ich woli, narzucać zadania związane z administrowaniem sądami.
Przymus czy prawo
Na stanowisku, że jest to bezprawne, od samego początku tego sporu stoi sam zainteresowany, czyli sędzia Bartłomiej Starosta. To właśnie on, zgodnie z wolą prezesa Sebastiana Petlika, miałby wykonywać dodatkowe obowiązki.
– Działanie prezesa mające wymusić na mnie przejęcie obowiązków, które to on powinien wykonywać, uważam za pozbawione podstaw prawnych – mówi Starosta. W jego opinii przepisy są w tym względzie jasne – nie można powierzyć funkcji przewodniczącego wydziału bez zgody sędziego.
– Dlatego też prezes postanowił spróbować narzucić mi obowiązki najpierw w drodze zarządzenia, a później poprzez pozorną zmianę zakresu obowiązków – relacjonuje sędzia.
Jak dodaje, to działanie prezesa nie pociągnęło za sobą przyznania mu funkcyjnego dodatku, a także nie spowodowało zmniejszenia wpływu spraw do jego referatu.
– Nie ma prawnej możliwości narzucenia sędziemu, wbrew jego woli, obowiązków innych niż te związane z wymierzaniem sprawiedliwości – podkreśla dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem z prawa o ustroju sądów powszechnych wynika, że w sytuacji, gdy żaden z sędziów orzekających w danym sądzie nie jest gotowy do wykonywania obowiązków przewodniczącego wydziału, to obowiązki te spoczywają z mocy ustawy na prezesie sądu.
– Sędzia został powołany na stanowisko po to, aby sprawować wymiar sprawiedliwości. I nie musi mieć kompetencji, które są niezbędne, aby prawidłowo administrować daną jednostką – zauważa dr hab. Jacek Zaleśny. Dlatego też, jego zdaniem, powierzanie sędziemu, który nie czuje się do tego kompetentny i wbrew jego woli funkcji administracyjnych może negatywnie wpływać na wykonywanie przez niego tej funkcji orzeczniczych.
Trudna sytuacja
Inaczej na sytuację w sulęcińskim sądzie patrzy kierownictwo Sądu Apelacyjnego w Szczecinie. Jak mówi w rozmowie z DGP Janusz Jaromin, rzecznik prasowy szczecińskiego SA, prezes tego sądu Beata Górska nie podziela stanowiska sędziego Starosty.
- Prezes sulęcińskiego sądu powierzając obowiązki przewodniczącego wydziału sędziemu Staroście kierował się dobrem tego sądu, troską o zapewnienie prawidłowej pracy tego wydziału – podkreśla sędzia Jaromin. Przyznaje, że sytuacja jest bardzo trudna.
– Po stronie sędziów orzekających w tym wydziale brak jest dobrej woli. Patrzą oni na swój interes – mówi rzecznik szczecińskiego sądu. I dodaje, że choć nie chce niczego przesądzać, to przypomina, że odmowa wykonania polecenia może rodzić odpowiedzialność dyscyplinarną.
– Odpowiedzialność dyscyplinarna może grozić nie mnie, a prezesowi naszego sądu. To on kieruje się własnym interesem. Już po miesiącu delegacji zgłosił się na wolne miejsce w Sądzie Okręgowym w Gorzowie Wlkp., a przecież to spowoduje zapaść w naszym sądzie. Jedyne czego oczekuję, to możliwość orzekania w normalnych warunkach. Od kilku lat rozpoznaję najwięcej spraw w tym wydziale. I to nie ja próbowałem cokolwiek zmieniać na 2021 – ripostuje Starosta.
Rzecznik SA w Szczecinie zwraca uwagę na to, że sulęciński sędzia miał prawo odwołać się od zmienionego podziału obowiązków do Krajowej Rady Sądownictwa, ale nie skorzystał z tej możliwości.
– Zarówno sposób powoływania sędziów do tego organu, jak i to, w jaki sposób on proceduje, prowadzi do wniosku, że to prawo jest fikcyjne – mówi sędzia Starosta. Jak bowiem zaznacza znany jest z działalności (m.in. jest przewodniczącym stałego prezydium Forum Współpracy Sędziów oraz przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”) na rzecz ochrony praworządności, co jego zdaniem nie pozostałoby bez wpływu na decyzję obecnej KRS w jego sprawie.
Resort sprawiedliwości nie odpowiedział na nasze pytania. Jednak z korespondencji kierowanej do sędziego Starosty wynika, że ministerstwo – choć zaznacza, że powierzanie funkcji przewodniczącego wydziału nie leży w kompetencji MS – dopuszcza taką możliwość, że kierowanie wydziałem sulęcińskiego sądu nadal leży w gestii prezesa Petlika. „Niewątpliwie zapewnienie sprawnego działania sądu, do którego należy sprawne funkcjonowanie wydziałów, leży w kompetencjach bieżących prezesa sądu. Tym samym, przy założeniu, że nie doszło do powierzenia Panu funkcji przewodniczącego wydziału, kompetencje przewodniczącego wciąż należą do prezesa sądu” – czytamy w piśmie skierowanym do sędziego Starosty, a podpisanym przez Iwonę Łapińską, zastępcę dyrektora departamentu nadzoru administracyjnego.
Spór o delegację
Cała ta sytuacja nie miałaby jednak miejsca, gdyby MS nie zdecydował się na delegowanie prezesa Petlika do SO. Zdaniem Bartłomieja Starosty decyzja ta nie była podyktowana troską o dobro wymiaru sprawiedliwości, a względami pozamerytorycznymi. – Pan Petlik udzielił poparcia prezesowi gorzowskiego SO Jarosławowi Dudziczowi, kiedy ten kandydował do obecnej KRS – zauważa sędzia Starosta. I jak dodaje porównanie obciążenia pracą sędziów sulęcińskich i sędziów z SO w Gorzowie Wlkp. prowadzi do wniosku, że kierunek delegacji powinien być raczej odwrotny.
– W 2019 r. rozpoznaliśmy cztery razy więcej spraw niż gorzowscy sędziowie – zaznacza Bartłomiej Starosta.
Resort sprawiedliwości oraz kierownictwo SA w Szczecinie bronią jednak decyzji o delegacji prezesa Petlika do SO.
– W sądzie gorzowskim była bardzo trudna sytuacja, gdyż dwóch sędziów, już po otrzymaniu rekomendacji KRS, oświadczyło, że nie obejmie stanowisk sędziego Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. – mówi sędzia Jaromin. Poza tym, jak dodaje, sulęciński sąd jest małą jednostką.
– Liczba sędziów w małych sądach jest proporcjonalna do liczby wpływających spraw. Tak samo jest w sądach średnich i dużych. Trzeba zauważyć, że za właściwą obsadę odpowiadają MS i prezesi sądów. Dopiero teraz miałem trochę czasu na dokonanie porównania z innymi sądami i np. w Sądzie Rejonowym w Janowie Lubelskim jest siedmiu sędziów, tak jak u nas, a spraw jest o połowę mniej. Mimo tego jest tam zatrudnionych trzy razy więcej asystentów sędziów. A my mamy na cały sąd tylko jednego asystenta. To oznacza, że etaty sędziowskie i asystenckie nie są prawidłowo przydzielane – ripostuje Starosta.
Z kolei ministerstwo, w piśmie skierowanym do Starosty, podkreśla, że sędzia Petlik był jedyną osobą w okręgu gorzowskim, która wyraziła chęć delegowania. – Trzeba było nie odwoływać z delegacji sędziów Agaty Góreckiej i Roberta Słabuszewskiego – zauważa sędzia Staorsta.
Próbowaliśmy skontaktować się z Jarosławem Dudziczem, prezesem SO w Gorzowie Wlkp. i jednocześnie członkiem KRS, jednak pozostawał on niedostępny.
Co mówią przepisy
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama