Narracja najbardziej zapalczywych zwolenników teorii, że w sądownictwie nie ma już niczego, w ostatni piątek legła w gruzach.

Ci, którzy twierdzili jeszcze niedawno, że wyrok wydany z udziałem sędziego, którego powołanie oceniała nowa Krajowa Rada Sądownictwa, jest nieważny/nieistniający, zaczęli cieszyć się z orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie immunitetu SSO Igora Tulei. Szkopuł w tym, że w składzie orzekającym był sędzia, który do sądu apelacyjnego awansował raptem miesiąc wcześniej. Przy udziale – a jakże by inaczej – nowej KRS.
Pytanie, jak oceniać skutki wyrokowania przez sędziów, którzy orzekają dzięki działaniom nowej KRS, to jeden z największych kłopotów ostatnich lat. Z jednej strony bowiem nie mam najmniejszych wątpliwości, że obecna rada nie spełnia należycie swej roli oraz została powołana w niezgodnym z konstytucją trybie (a to dlatego, że bezprawnie skrócono kadencję członków poprzedniej rady). Z drugiej – proste stwierdzenie, że wyrok wydany z udziałem sędziego „po nowej KRS” jest nieważny, prowadzi do opłakanych skutków. Liczba sędziów, którzy zostali sędziami w ostatnich latach lub którzy ostatnio awansowali, zwiększa się z miesiąca na miesiąc. W każdym jednym polskim sądzie – gdyby iść drogą wyznaczoną przez najdalej idących – codziennie wydaje się dziesiątki nieważnych wyroków. I to nie w sprawach politycznych, lecz dotyczących kradzieży ogórków z piwnicy, rozwodu, opieki nad dzieckiem czy nieuiszczonej przez kontrahenta zapłaty. Większości osób – czy to nam się podoba, czy nie – nie interesują spory ustrojowe; przychodzą do sądu po możliwie najszybszy i najpewniejszy wyrok.
Niektórzy prawnicy rezolutnie wskazywali, że – w pewnym uproszczeniu – sam fakt orzekania przez sędziego „po nowej KRS” nie oznacza, że orzeczenie jest nieważne. Powoduje natomiast wątpliwość co do niezależności sędziów. I jeśli ten test niezależności wypadnie niepomyślnie – możemy mówić o nieważności postępowania. A jeśli pomyślnie – wyrok należy uznać za wydany, gdyż nie chodzi przecież o sparaliżowanie wymiaru sprawiedliwości z tego powodu, że rządzący państwem politycy wprowadzili chaos.
Niestety ostatnie orzeczenie SA w Warszawie pokazuje, że nie ma dobrych odpowiedzi na trudne pytanie.
Wariant, w którym uznamy, że bezprawne skrócenie kadencji członkom KRS i stworzenie nowej KRS to nic takiego, jest trudny do zaakceptowania. Oznaczałby pośrednio przyzwolenie na łamanie prawa przez tych, którzy akurat trzymają w dłoniach maczugi.
Wariant, że wszystkie orzeczenia wydane przez składy sędziowskie, w którym jest sędzia „po nowej KRS”, również jest kiepski. Doskonale to pokazali zapalczywcy, którzy zapomnieli o swojej narracji w chwili, w której zapadło orzeczenie zbieżne z ich oczekiwaniami.
Rozwiązanie na pozór najbardziej rozsądne, czyli indywidualna ocena każdego z wydanych orzeczeń poprzez przeprowadzenie testu niezależności, jednak także ma mankamenty. W sprawie dotyczącej Igora Tulei dwójka „starych” sędziów przegłosowała sędziego „po nowej KRS”. I większość prawników uznała, że sąd, w tym konkretnym składzie, przeszedł test pomyślnie. Ale po pierwsze, czy testu niezależności nie muszą pozytywnie przejść wszyscy sędziowie orzekający w danym postępowaniu? Po drugie: czy gdyby w głosowaniu było dwa do jednego, ale w drugą stronę – na niekorzyść sędziego Tulei – czy wówczas moglibyśmy uznać, że orzeczenie jest nieważne? I wreszcie po trzecie: czy na pozór rozsądna odpowiedź na sądowy dylemat nie prowadzi nas do utworzenia sądów Schrödingera? Jestem bowiem bez trudu w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której znaczna część komentatorów uznawałaby coś za wyrok, gdyby się zgadzała z sentencją, i zarazem nie uznawałaby orzeczenia, gdyby sentencja szła wbrew poglądom tychże komentatorów. I to przy założeniu, że skład sędziowski w obu tych przypadkach jest bez zmian.
Cały galimatias, jaki zgotowała nam Zjednoczona Prawica, pokazuje jedno: że na trudne pytania ciężko znaleźć proste odpowiedzi. A warianty na pozór atrakcyjne, bo opierające się na całkowitym uznawaniu czegoś bądź całkowitym negowaniu, potrafią być w konkretnych okolicznościach podważane przez najbardziej fanatycznych wyznawców.