Coraz częściej słyszymy, że dziennikarz nie może podlegać odpowiedzialności, gdy w trakcie łamania prawa wykonywał obowiązki dziennikarskie. Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Société Éditrice de Mediapart i inni p. Francji (skarga nr 281/19) przypomina jednak, że wykonywanie obowiązków zawodowych przez dziennikarza nie wyłącza automatycznie bezprawności ich działań.

Niuansuje również dotychczasowe stanowisko, w którym wskazywał, że materiały nie powinny być usuwane ze stron internetowych, lecz opatrywane odpowiednią adnotacją, jeśli przy ich publikacji naruszono prawo, w tym prywatność innych osób.
Podstawą obecnego rozstrzygnięcia były dwie sprawy, które dotyczyły nakazu usunięcia ze strony internetowej spółki informacyjnej fragmentów audio i transkrypcji nielegalnych nagrań dokonanych w domu Lianne Bettencourt, ówczesnej głównej akcjonariuszki grupy L'Oréal. Nakaz został wydany przeciwko portalowi informacyjnemu Mediapart, jego redaktorowi naczelnemu i dziennikarzom, którzy pracowali nad materiałem. Tłem sprawy był konflikt pomiędzy panią Bettencourt a jej córką, która sprzeciwiała się przekazaniu przez matkę „prezentu finansowego” znanej pisarce i fotografce. Córka przekazała policji i dziennikarzom materiały z nagraniami rozmów w domu swojej matki. Mediapart materiały opublikowała. Broniąc swoich praw, Lianne Bettencourt wszczęła postępowanie o usunięcie materiałów ze strony. Sąd pierwszej instancji uznał, że byłaby to forma cenzury. Sądy apelacyjne zmieniły wyrok, uznając, że usunięcie materiałów ze strony internetowej stanowi jedyną formę ochrony praw pani Bettencourt.
W wyroku z 14 stycznia 2021 r. trybunał przypomniał, że art. 10 konwencji nie gwarantuje nieograniczonego prawa swobody wypowiedzi mediów, nawet jeśli informują one o sprawach leżących w interesie społecznym. Korzystanie z wolności słowa niesie za sobą obowiązki i odpowiedzialność, które dotyczą również prasy. Jak zauważyli strasburscy sędziowie, skarżący byli świadomi, że ujawnienie nagrań dokonanych bez zgody pani Bettencourt było przestępstwem, co powinno było skłonić ich do zachowania ostrożności.
Trybunał przypomniał zasadę, że dziennikarze nie mogą domagać się immunitetu od odpowiedzialności karnej wyłącznie z tego powodu, że w przeciwieństwie do innych osób fizycznych korzystają z wolności słowa w ramach wykonywania zawodu. W pewnych okolicznościach nawet osoba publicznie znana może oczekiwać ochrony i szacunku dla jej życia prywatnego. Sam fakt, że należy do grupy osób publicznych, które powinny tolerować szerszą krytykę wobec siebie, nie może skutkować tym, że media łamią wobec niej zasady zawodowe i etyczne. Sądy krajowe słusznie uznały, że działania dziennikarzy naruszały zasady prywatności. Pani Bettencourt nigdy nie wyraziła zgody na ujawnienie nagrania ani jego stenogramów, po ich publikacji nie miała również możliwości ich skomentowania czy też zdystansowania się od nich. Jedyne, czego mogła się zatem domagać, to ich usunięcie ze strony internetowej skarżących.
Dodatkowo trybunał stwierdził, że nie ma wystarczających powodów, aby uznać, że powinien w tej sprawie zastąpić decyzję sądów krajowych oraz zmienić przeprowadzone przez nie ważenie praw – wolności słowa i prywatności. ETPC uznał, że argumenty i powody, na których oparły się sądy krajowe, były istotne i wystarczające, żeby przyjąć, że obowiązek usunięcia materiałów ze strony był ingerencją „niezbędną w demokratycznym społeczeństwie”, i że działania władz nie wykraczały ponad to, co było konieczne w celu ochrony prywatności Lianne Bettencourt. Tym samym ETPC uznał, że w sprawie nie doszło do naruszenia art. 10 konwencji, swobody wypowiedzi.