Rzecznik Praw Obywatelskich skierował do Sądu Najwyższego kasację ws. obywatela ukaranego grzywną za zakłócanie miesięcznicy smoleńskiej. Według RPO dowody w tej sprawie są niejednoznaczne, dlatego sąd powinien wysłuchać obwinionego i rozpoznać tę sprawę na rozprawie, a nie w trybie nakazowym.
W kasacji rzecznik wniósł o uchylenie zaskarżonego wyroku i umorzenie postępowania wobec obywatela z powodu przedawnienia karalności. RPO przypomniał, że od wydarzenia upłynęły już trzy lata, a po takim czasie wykroczenie nie może być już ścigane.
Jak poinformowano na stronie RPO, chodzi o wydarzenia z października 2017 r. podczas comiesięcznej manifestacji upamiętniającej ofiary katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Obywatel wraz z grupą innych został obwiniony przez policję o "usiłowanie przeszkodzenia" tzw. miesięcznicy smoleńskiej. Przeszkadzanie to miało polegać na okrzykach w kierunku uczestników tego zgromadzenia.
W konsekwencji w kwietniu 2018 r. wyrokiem nakazowym sąd rejonowy uznał obywatela za winnego wykroczenia i ukarał go grzywną w wysokości 300 zł. W maju 2018 r. sąd nie uwzględnił wniosku obwinionego o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu od wyroku nakazowego i orzeczenie uprawomocniło się. Z kolei inni obwinieni w tej sprawie złożyli skuteczne sprzeciwy od wyroku i zostali ostatecznie uniewinnieni.
Od tego wyroku skargę kasacyjną do SN wniósł RPO Adam Bodnar. Według niego wyrok w tej sprawie zapadł z rażącym naruszeniem przepisów. Zaważył przy tym, że orzekanie w postępowaniu nakazowym jest dopuszczalne tylko wtedy, jeśli okoliczności czynu i wina obwinionego nie budzą wątpliwości, z uwzględnieniem jego wyjaśnień i innych dowodów zebranych w postępowaniu wyjaśniającym. "A w tej sprawie tak nie było" - podkreślił w kasacji rzecznik.
Jak zaznaczył RPO z materiału dowodowego nie wynika jednoznacznie, by obwinionemu można było przypisać zarzucany czyn. Zdaniem rzecznika nie można było jednoznacznie ustalić, czy obwiniony istotnie przeszkadzał lub usiłował przeszkadzać miesięcznicy, czy też realizował przysługujące mu konstytucyjne wolności do m.in. kontrdemonstracji.
"Sąd był zatem obligowany do rozpoznania sprawy na rozprawie, aby wyjaśnić wszystkie istotne okoliczności zdarzenia. A to mogło doprowadzić do odmiennego rozstrzygnięcia" - zaznaczył RPO. Zauważył przy tym, że inni obwinieni w tej sprawie zostali prawomocnie uniewinnieni.
"Przesłuchany przez policję obywatel nie przyznał się do zarzutu. Podkreślał, że brał udział w legalnej manifestacji protestacyjnej. Policja nie zebrała zaś dowodów na potwierdzenie czy też zaprzeczenie wersji obwinionego co do legalności tego zgromadzenia. Istotne było także, czy organizator kontrmanifestacji zgłosił i uzyskał zgodę organu gminy, czy też było to zgromadzenie spontaniczne" - wskazał w kasacji Bodnar.
Zwrócił też uwagę, że przewodniczący miesięcznicy smoleńskiej zeznał, iż "widział grupę osób, którą w powiązaniu z transparentem +kłamca+, utożsamił z osobami poprzednio zakłócającymi zgromadzenie". "Nie wskazał, jakie okrzyki wznoszono. Według niego kontrmanifestacja znajdowała się mniej niż 100 m od zgromadzenia cyklicznego" - dodał rzecznik.
Według RPO z zeznań świadków nie wynika: na czym polegało przeszkadzanie, jakie wznoszono okrzyki, jakie było natężenie zakłócenia stwarzanego przez obwinionego, czy i jakich środków nagłaśniających używano podczas zgromadzenia cyklicznego.