Uśmiechanie się do paparazzi może być poczytane za przyzwolenie na zrobienie zdjęć. Nie oznacza to jednak, że osoba fotografowana automatycznie wyraża zgodę na to, by materiały trafiły do wielonakładowej gazety i na stronę internetową.
Chodziło o znaną piosenkarkę oraz jej przyjaciółkę i pewną noc, w którą obie panie wyszły zaszaleć na miasto. Sprawy by nie było, gdyby nie fotorelacja z tej nocy w jednym z tabloidów.
Pod kusą spódniczką
W gazecie ukazał się bowiem artykuł, pt. Pani X „ogląda pośladki koleżanki”. W tekście napisano, że celebrytka ze swą serdeczną przyjaciółką „urządziły sobie szampański wieczór. Były na kolacji w znanej restauracji, a potem piosenkarka dokładnie lustrowała swoją koleżankę”. W dalszej części artykułu napisano, że przyjaźń obu pań trwa od 10 lat i że w obecnych brutalnych czasach show businessu jest to rzeczą bardzo piękną i rzadko spotykaną. Zdaniem autora artykułu pod koniec spotkania „doszło do zaskakującej sceny, kiedy to przyjaciółka gwiazdy podniosła nagle do góry swoją kusą spódniczkę, ukazując światu swoje krągłości, a gwiazda z uwagą i zaciekawieniem zaczęła je oglądać”. Tekst zawierał informację, że koleżanka piosenkarki jest cenioną menedżerką i zajmuje się organizacją imprez. Ilustrację do artykułu stanowiły trzy zdjęcia, z których jedno zostało zatytułowane „nic do ukrycia” i przedstawiało obie panie stojące w oszklonym bankomacie. Wyraźnie było widać, że obie panie mają świadomość, iż są fotografowane i dobrze się bawią.
Przedruk tego artykułu znalazł się na stronie internetowej. Komentarze były różne: „brawo dla A.”, „a mi się tam podobają takie zdjęcia… jeszcze zgrabna ładna pupeczka więc jest ok” lub „a ta druga blachara z gołą d... nie powinna być aresztowana za ekshibicjonizm”, „Ani to ciekawe, ani zabawne, ani cool. Po prostu laski są żenująco prymitywne.” Wizerunek rozrywkowej gwiazdy na tym nie ucierpiał. Koleżanka miała jednak kłopoty w związku z publikacją. Jest bowiem zatrudniona w spółce jako menedżer i odpowiada za wizerunek firmy. Sprawa z jej powództwa o ochronę dóbr osobistych trafiła więc do sądu.
Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił jednak powództwo. Stwierdził, że publikacja zdjęć powódki bez uzyskania jej zgody naruszyła jej dobra osobiste. Niemniej, zdjęcia nie są zbyt wyraźne, a przeciętny odbiorca przede wszystkim z tytułu i treści artykułu dowiaduje się, że chodzi o wieloletnią przyjaciółkę znanej piosenkarki. Kobieta dochodziła ochrony prawa do prywatności, które oznacza prawo każdej osoby do samodzielnego i wyłącznego decydowania o tym, w jakim zakresie i w jakim stopniu chce ujawnić informacje ze swego życia osobistego, a w jakim zakresie chce zachować anonimowość. Poza tym zgodnie z art. 81 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 ze zm.) rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej.
Sąd uznał, że panie znajdowały się w sytuacji prywatnej. Niemniej, wiedziały o tym, że są fotografowane i same sprowokowały fotografa. Z sekwencji zdjęć opublikowanych na stronie internetowej wynika, że powódka sama uniosła, kusą - jak pisał autor artykułu - spódnicę i dopiero potem gwiazda zaczęła „oglądać” ją z tyłu. Na zdjęciach obie panie są rozbawione - także po podniesieniu spódnicy, a powódka wyraźnie patrzy w stronę, z której zostało zrobione zdjęcie. Nie widać na jej twarzy żadnych negatywnych emocji - złości, zażenowania, zdenerwowania. Nie robi także żadnych ruchów, aby uniemożliwić dalsze fotografowanie. To zachowanie, przy przyjęciu, że kobieta wiedziała o tym, że jest fotografowana, przemawia za uznaniem, że godziła się na utrwalenie wizerunku. Kobieta wniosła apelację.
Wina sprowokowanego
Sąd Apelacyjny w Warszawie nakazał gazecie opublikowanie przeprosin i usunięcie z internetu artykułu dotyczącego powódki wraz ze wszystkimi wpisami i komentarzami, a także ze zdjęciami, na których uwidoczniona została kobieta. Sąd uznał, że można z uwzględnieniem całokształtu okoliczności sprawy przyjąć, że powódka co najmniej godziła się na fotografowanie przez paparazzi. W szczególności przemawia za tym fakt, że przebywała w towarzystwie osoby budzącej zainteresowanie mediów, a mimo to zachowała się w miejscu publicznym wyzywająco, spoglądając w momencie podnoszenia sukienki w stronę fotografa. Takie zachowanie mogło być poczytane za przyzwolenie na zrobienie zdjęć. Nie oznacza to jednak, że wyrażała zgodę automatycznie na to, by zdjęcia trafiły do wielonakładowej gazety i na stronę internetową. Sąd nie znalazł argumentów, które pozwalałyby na ustalenie, że kobieta wyraziła zgodę na rozpowszechnianie zdjęć. Także względy ochrony prawa do życia prywatnego w szerszym znaczeniu, mającym umocowanie w art. 23 kodeksu cywilnego przemawiały przeciwko publikacji fotografii tylko na zasadzie „braku sprzeciwu” zainteresowanej osoby, która nawet nie miała sposobności wypowiedzieć się w tym przedmiocie. Sąd wziął jeszcze pod uwagę fakt, że sporne zdjęcia niewątpliwie nie licują z zajmowanym przez kobietę w życiu zawodowym stanowiskiem menedżera.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 25 kwietnia 2013 r., sygn. akt I ACa 1381/12