- Sztuczna inteligencja może pomóc w analizie, w procesie decyzyjnym, polepszyć tekst, ale nigdy nie zastąpi człowieka - zauważa Mateusz Majewski, wiceprezes UiPath na Europę Południowo-Wschodnią.
Sięgnąłbym po pewną analogię. To pytanie przypomina mi debatę sprzed kilku dekad dotyczącą internetu. Wtedy tak samo panowały spore obawy o to, jaki będzie miał wpływ na miejsca pracy, na niektóre aspekty bezpieczeństwa, na to, jak pracujemy. Z pewnością miał rewolucyjny, przemożny wpływ, ale okazał się on bardziej pozytywny niż negatywny. Teraz, gdy sztuczna inteligencja znacząco poprawiła zdolności czytania, pisania czy programowania, to pojawiły się obawy o to, czy zastąpi ludzi zawodowo zajmujących się pisaniem. W rzeczywistości to wygląda tak jak z internetem – AI jako narzędzie może mieć pozytywny wpływ i szczerze wątpię, by sztuczna inteligencja zabrała pracę.
Jako jeden z większych graczy na rynku automatyzacji często spotykamy się z pytaniem: czy roboty zastąpią ludzi? A my tak naprawdę poprawiamy funkcjonowanie procesów, ale nie zastępujemy ludzi. Podobnie jest ze sztuczną inteligencją. Może pomóc w analizie, w procesie decyzyjnym, polepszyć tekst czy dokonać analizy obrazów, ale nigdy nie zastąpi całkowicie człowieka. Interakcja między człowiekiem i systemem AI już się dzieje, widzę to jako możliwość zwiększenia produktywności.
W przypadku mediów zwróciłbym uwagę na to, ile publikuje się w prasie drukowanej, a ile w internecie. Widzieliśmy w ostatnich dziesięciu latach wielki zwrot w jego kierunku, ale czy to oznacza, że wykluczamy ludzi, którzy wolą papier? Nie. Wciąż można kupić papierową gazetę, choć zmiana już się dzieje. Narzędzia AI mogą pomóc tym, którzy piszą, i tym, którzy czytają. Jednak wiele zależy od tego, jak będziemy ich używać. Dlatego konieczne są edukacja i szeroki dostęp do technologii. Zapewne znajdzie się część społeczeństwa, która będzie chciała czytać tekst podpisany przez autora. W branży technologicznej pojawia się wiele głosów, że AI będzie za nas programować czy tworzyć aplikacje. W praktyce jednak ogranicza się to bardziej do np. sprawdzania jakości kodu, a nie samego programowania prostych aplikacji czy części kodu. Można więc użyć zaawansowanej technologii, by stworzyć lepszy produkt, ale niekoniecznie zastępować ludzi. Nastąpi więc zmiana rozłożenia akcentów przy obowiązkach w pracy, a poza tym spodziewamy się zwiększenia współpracy między systemami AI a ludźmi.
Patrzyłbym szerzej na statystyki. W trakcie pandemii sektor technologiczny zatrudnił mnóstwo osób, być może przeszacował swoje możliwości. Zjawisko, którego jesteśmy świadkami, może być związane nie bezpośrednio z AI, ale z weryfikacją rynku pracy i jego zapotrzebowania. Sektor jest też bardzo zróżnicowany, a firmy reagują na pewne trendy. Trzeba pamiętać, że mieliśmy do czynienia ze zwolnieniami także w branży nieruchomości, gdy po szybkim wzroście nastąpiły spadek konsumpcji czy wzrosty cen energii. To jest więc znacznie bardziej skomplikowane, bardziej złożone niż teza, że z powodu sztucznej inteligencji dochodzi do zwolnień.
Zdecydowanie widać, i to wychodzi nie tylko z naszego badania, że jest wiele powtarzalnych, ręcznych i nudnych zadań, które nasi klienci chcą automatyzować. W Europie są dyskusje na temat czterodniowego tygodnia pracy. Ale by to było możliwe do wprowadzenia, klienci wciąż muszą otrzymywać usługę, być obsługiwani. Dobrym przykładem są zeznania podatkowe – teraz coraz mniej osób decyduje się na wypełnienie wersji papierowej, a coraz więcej obywateli składa swoje zeznanie podatkowe online. Niektóre obowiązki są automatyzowane. Wszędzie tam, gdzie istnieją powtarzalne czynności powiązane z danymi, z pewnością istnieje sposób na usprawnienie procesu. To będzie przyszłość. Wiemy, że nie wszystko da się zautomatyzować, ale jest dużo czynności, które doskonale się do tego nadają. Nie możemy jednocześnie zapomnieć, że w tym wszystkim absolutnie kluczowy jest człowiek, a technologia to jedynie technologia, wsparcie jego działalności. Jesteśmy zwolennikami podejścia „human in the loop”, w którym to człowiek podejmuje decyzje, a technologia dostarcza możliwość spędzenia więcej czasu na pracy konceptualnej. To może odbić się korzystnie na produktywności niezależnie od branży.
Pomagaliśmy np. bankom przy zmianach dotyczących wakacji kredytowych. Nowa polityka, uwzględniająca nowelizacje przepisów, miała zostać zaprowadzona przez banki w relatywnie krótkim czasie. To było dla nich technologiczne wyzwanie, wymagające nowych rozwiązań, dostosowania systemów i wdrożenia nowego rodzaju komunikacji z klientem. Dzięki automatyzacji udało się to w miarę sprawnie, pomogła też liczba danych dostarczonych przez banki, sięgająca aż 20 tys. zgłoszeń w ciągu miesiąca. To jeden z przykładów na to, jak w środowisku pełnym regulacji można użyć automatyzacji tak, by usatysfakcjonować klienta. Dynamiczna branża, mało czasu, wiele zgłoszeń – kluczem do sukcesu okazała się tu automatyzacja. Sektor publiczny również się modernizuje, stosuje automatyzację, np. przy sprawdzaniu rozliczeń podatkowych. Podam jeszcze przykład Orange. Firma ta zakończyła ważny element swojej automatyzacji, udało im się zaimplementować 500 software’owych robotów w ciągu 500 dni, poprawiając poziom satysfakcji klientów.
To nie jest tak, że automatyzacja jest zarezerwowana dla wielkich firm. Dzieliłem się tymi przykładami, bo w nich wrażenie robi skala. Wśród naszych klientów są też małe firmy i znaczenie automatyzacji jest dla nich tak samo ważne. My, jako UiPath, zaczynaliśmy od średnich firm i potem dopiero przeszliśmy do obsługi tych dużych. Mamy klientów z sektora MŚP, którzy używają zautomatyzowanych usług księgowych opartych na naszej technologii. Automatyzacja nie jest zarezerwowana dla wielkich korporacji, można ją aplikować także w mniejszych podmiotach. Wiele biznesów zaczyna rozwój od zera na podstawie takich systemów. ©℗