Ludzie głosują na polityków, bo wierzą, że mają oni głowy pełne pomysłów. Czy tak jest naprawdę? Daniel Milewski przesłał do Ministerstwa Nauki interpelacje. Czytamy je i myślimy: czy to naprawdę napisał człowiek? Sprawdziliśmy to specjalnym programem antyplagiatowym. Okazało się, że z 94-proc. prawdopodobieństwem interpelacje zostały wygenerowane przez sztuczną inteligencję” – oburzył się w zamieszczonym w social mediach filmie wiceminister Maciej Gdula (Lewica). Domagał się też od Szymona Hołowni wprowadzenia specjalnego systemu, który oznaczałby, czy interpelacje piszą posłowie, czy sztuczna inteligencja.

Oskarżenie o używanie AI do generowania interpelacji miało być pewnie zarzutem podobnej rangi co plagiat. Nieprzypadkowo w filmiku ministra pojawia się informacja o tym, że dokumenty od posła zostały sprawdzone systemem do oceny prac dyplomowych. Faktycznie Ośrodek Przetwarzania Informacji – Państwowy Instytut Badawczy wprowadził do niego niedawno moduł, który pozwala na wskazanie prawdopodobieństwa, że praca jest napisana za pomocą AI. Tyle że nawet wśród naukowców, dla których stworzono to narzędzie, nie ma zgody, jak oceniać prace generowane przez AI. Część środowiska pyta, dlaczego właściwie tego zabraniać – równie dobrze można by zakazać stosowania zaawansowanych formuł w Excelu, skoro student może liczyć na piechotę.

Wracając jednak do parlamentarzysty PiS. Częścią zarzutu Gduli jest to, że Milewski za pomocą AI po prostu uprzykrza życie urzędnikom, którzy na poselskie interpelacje muszą odpowiadać. Fakt – poseł zwracał się do ministerstw o informacje już w ponad 300 różnych sprawach, duża część jego interpelacji została wysłana jednego dnia – 2 czerwca. Tyle że te dokumenty... zaskakująco mają sens. Milewski pyta np. o odpowiedź rządu na wyzwania demograficzne, w tym: „W jaki sposób rząd promuje inwestycje w infrastrukturę transportową, aby zapewnić łatwy dostęp do usług dla mieszkańców różnych regionów kraju, zwłaszcza tam, gdzie istnieje problem z dostępnością transportu publicznego?”. Chce też poznać „główne inicjatywy związane z cyfryzacją administracji publicznej”. Do minister zdrowia poseł PiS wysłał prośbę o informacje dotyczące celów polityki lekowej, a do minister rodziny – o pomysły na aktywizację zawodową kobiet 50+. Gdyby resorty rzetelnie odpowiedziały na jego pytania, mielibyśmy naprawdę dobry przegląd planów państwa na kluczowe polityki.

A że pytania stworzono za pomocą AI? Odwróćmy pytanie: w czym treść dokumentu wygenerowanego za pomocą ChatGPT czy Microsoft Copilot miałaby ustępować dokumentom stworzonym przez asystentów w biurach poselskich? Osobiście wolę już sensowne pytania od AI niż interpelację o fałszywym leku na fałszywą chorobę przeklejoną z e-maila od nieistniejących obrońców piesków shiba inu. Przypomnijmy: dokładnie taki tekst złożyli w wyniku prowokacji dziennikarzy DGP posłowie Polski 2050.

Idąc dalej – wolę interpelacje Milewskiego od interpelacji posła Gduli, który w poprzedniej kadencji nabijał sobie statystykę, np. powtarzając pytanie o „niewystarczającą realizację zabiegów ochronnych strategicznych zasobów naturalnych Polski” oddzielnie dla sześciu parków narodowych. Osiem interpelacji wpadło mu do statystyki, kiedy wraz z grupą posłów Lewicy pytał o zatrudnienie kapelanów różnych służb w czasie COVID-19. Wszystkie miały tę samą treść, różniły się adresatem i nazwą służby. Poseł Gdula zresztą nie był oryginalny, zwykle po prostu podpisywał interpelacje wnoszone przez koleżanki i kolegów z klubu.

W poprzedniej kadencji posłowie napisali ponad 40 tys. interpelacji. I to, a nie AI jest prawdziwym problemem. Rzeczywiście urzędnicy muszą udzielać posłom odpowiedzi i zajmuje to dużo czasu. Może więc czas na jakąś rewizję tego instrumentu?

A może trzeba zbudować asystenta AI dla urzędników, który pomógłby w przeszukiwaniu państwowych baz danych i pomógłby w przygotowaniu odpowiedzi – takie narzędzia mają już np. pracownicy niektórych banków. Był to jeden z obszarów, o którym mówili członkowie powołanego przy resorcie cyfryzacji zespołu PL/AI (ale o jego pracach od pół roku – cisza). Jeśli w MC nie wyszło, można by – zamiast kręcić filmiki w social mediach – spróbować zlecić taki projekt w Ministerstwie Nauki. ©℗