W wielkim skrócie adblock to oprogramowanie, które blokuje/usuwa reklamy, pojawiające się na stronach internetowych. Chodzi tu o elementy widoczne gołym okiem jak bannery czy pop-upy ale także trackery działające w tle. Zbierają one i wykorzystują dane o użytkownikach i ich logowaniu. Dane zebrane przez trackery mogą być wykorzystane do określenia, które reklamy pokazywać użytkownikom. Tego typu informacje mogą również być odsprzedawane innym firmom.
Duża liczba reklam na serwisach internetowych nie jest lubiana przez użytkowników sieci, także tych mobilnych. Dla samych użytkowników najbardziej bezpośredni wpływ adblocków to czas ładowania strony. Zakładając, że otwarcie tej z reklamami miałoby zajmować 10-15 sekund, blokowanie reklam może skrócić ten czas do 2-3 sekund. Strony wolne od reklam nie przesłaniają również tego co czytamy. Każda reklama, nawet niewielkich rozmiarów, może doprowadzić użytkownika to „szewskiej pasji”, szczególnie na urządzeniu mobilnym. To nie tylko natrętnie pojawiające się na stronach bannery i nie dające się zamknąć na niewielkim ekranie pop-upy, czyli wyskakujące okienka. To tez większa liczba pobranych przez użytkowników danych oraz większe zużycie baterii urządzenia.
Wydawać by się mogło, że adblocki powinny święcić triumfy i być wykorzystywane powszechnie. Tymczasem najnowszy raport Deloitte przeczy tym przewidywaniom. Firma spodziewa się, ze bardzo niewiele urządzeń mobilnych może mieć adblocki zainstalowane do końca 2016 roku. Powodów jest kilka. Przede wszystkim tylko niewielka część z 3,4 mld smartfonów i tabletów będących w użytku do końca 2016 roku, może mieć natywną funkcję blokowania reklam, wbudowaną w ich systemie operacyjny. Druga sprawa, to wykorzystywanie smartfonów do przeglądania informacji – internauci wolą korzystać z aplikacji niż przeglądarki.
- Prognoza, że internauci będą korzystać z adblocków na urządzeniach mobilnych rzadziej niż ma to miejsce na innych urządzeniach jest związana z dwoma elementami. Po pierwsze, naturalną i najważniejszą barierą jest sam proces instalacji adblocków na smartfonie czy tablecie. W większości urządzeń nie są one wbudowane w system operacyjny i zainstalowanie takiego urządzenia wymaga po stronie użytkownika trochę wysiłku i dokonania czasem uciążliwych zmian w ustawieniach. Dodatkowo, dużo treści konsumowanych na urządzeniach mobilnych trafia do użytkowników poprzez aplikacje, a adblocki filtrują niechciany kontent głównie w wyszukiwarkach – zauważa Stefan Nowak, Dyrektor w Deloitte Digital.
Deloitte zauważa jednak, że powtórka z pierwszej fali ogromnego zainteresowania adblockami może się kiedyś powtórzyć. Poza tym reklamodawcy mogą szybko z przenieść się ze swoim produktem z przeglądarek na aplikacje. Tym samym wydawcy internetowi, którzy opierają swoje przychody na reklamie, powinni zauważać zagrożenie wynikające z blokowania reklam. Firmy powinny się zastanowić, jak najlepiej umożliwić np. łatwe płatności za udostępniane przez nich treści, abonamenty czy jednorazowe hasła dostępu. Oczywiście najlepiej pozbawione nadmiernej ilości reklam. Tym bardziej, że jak wskazuje Deloitte, możemy również spodziewać się, że wielu użytkowników telefonów komórkowych będzie wdrażać swoją własną formę blokowania reklam, po prostu ignorując strony mobilne z nadmierną ilością treści reklamowych. Więc nawet jeśli adblocki nie będą popularne, to powszechne może być uciekanie użytkowników od takich stron. A Polska dla wydawców internetowych już jest trudnym rynkiem.
- Polska jest w czołówce światowej jeżeli chodzi o procent internautów blokujących reklamy. Na świecie robi to 6 proc. internautów, podczas gdy w Polsce w zeszłym roku 35 proc. (jak wynika z badania PageFair i Adobe, czerwiec 2015). Biorąc pod uwagę tę popularność można oczywiście przypuszczać, że Polacy będą również zainteresowani blokowaniem kontentu na swoich smartfonach. Co oczywiście stawia coraz więcej wyzwań reklamodawcom i przede wszystkim wydawcom – dodaje Stefan Nowak z Deloitte.