Ostatnie sukcesy polskich twórców gier sprawiły, że zagraniczni inwestorzy zaczynają się interesować wszystkim, co dzieje się na naszym rynku konsol. A dzieje się coraz więcej. I coraz lepiej
Szybkie tempo wzrostu / Dziennik Gazeta Prawna
Pięć nagród Złotego Joysticka, porównywalnych z Oscarami w świecie filmu, dla gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon” to najlepszy dowód, że produkcja ta była naszym eksportowym hitem w 2015 r. – Gra była na topie w tym roku, cały świat o niej wiedział i ta nagroda jest jedynie potwierdzeniem jej wysokiego statusu – komentuje Marcin Kosman, marketing manager CDP.pl i autor książki „Nie tylko Wiedźmin. Historia polskich gier komputerowych”. Gra była tworzona przez 3,5 roku, w sześć tygodni sprzedano 6 mln jej kopii, dając zarobić producentowi – firmie CD Projekt RED – 236 mln zł, i to bez zysków z dodatków do gry, które również cieszą się dużą popularnością.
– Najlepszy tydzień sprzedaży PlayStation 4 to zasługa premiery „Wiedźmina 3” – mówi Maciej Kmiołek, dyrektor ds. marketingu Sony Computer Entertainment Polska. Branżowe recenzje Wiedźmina były bardzo pozytywne na całym świecie. Należy jednak pamiętać, że jego jakość nie pojawiła się znikąd. – Za tym sukcesem stała wieloletnia praca, zbieranie doświadczenia i to teraz procentuje – przekonuje Kosman. Niemniej duża skala produkcji, znacznie większa niż w przypadku poprzednich części, zaskoczyła niejednego specjalistę z branży. – To gigantyczna produkcja, wielokrotnie przewyższająca niejeden drogi film kinowy – ocenia Tomek Świeściak z Microsoft Polska i dodaje, że w wielu przypadkach zyski ze sprzedaży gier są znacznie wyższe niż ze sprzedaży biletów na filmy, co kilka lat temu było nie do pomyślenia. – Ktoś, kto zainwestował w produkcję „Wiedźmina”, może być bardzo usatysfakcjonowany finansowo – dodaje.
O tym, że coraz bardziej liczymy się na świecie w tej branży, świadczy zainteresowanie zagranicznych gości targami Warsaw Games Week, które odbyły się pod koniec października. Zdaniem Macieja Kmiołka targi były zaproszeniem dla inwestorów i miały pokazać, że możemy stworzyć także tak komercyjne wydarzenia, jak Milan, Madrid czy Paris Games Week. Krzysztof Szulc, dyrektor marketingu w Cenega, twierdzi, że zagraniczni wydawcy mają bardzo dobre zdanie o polskim rynku. – Wielu przyjechało, by pokazać swoje zainteresowanie naszym krajem – twierdzi Szulc.
Według raportu GfK wartość polskiego rynku konsol i gier pudełkowych w okresie od stycznia do września 2015 r. była wyższa aż o 8,5 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Imprezę zorganizowaną przez Stowarzyszenie SPIDOR odwiedziło 19 tys. osób.
O rozwoju rynku świadczy duży popyt na specjalistów z branży. – Polskie firmy posiłkują się pracownikami z Zachodu, bo u nas nie jest łatwo znaleźć wyspecjalizowanych twórców gier – twierdzi Kosman. – Powstaje coraz więcej firm tworzących gry, obecnie jest ich przynajmniej 200 – informuje Szulc. Według Świeściaka brakuje kierunków, które kształciłyby specjalistów w takich dziedzinach jak kodowanie czy produkcja. Zdaniem Dominiki Urbańskiej-Galanciak ze SPIDOR ci, którzy osiągnęli już coś w branży, często wyjeżdżają pracować za granicę, gdyż tam wciąż są atrakcyjniejsze stawki.
W Polsce istnieje bardzo silna grupa twórców niezależnych, co pokazuje olbrzymi zagraniczny sukces względnie małej produkcji „This War of Mine” zrealizowanej przez 11 bit studios, która zwróciła się w ciągu 2 dni. Zdaniem Kosmana w latach 90. małe firmy z branży gier stopniowo zamieniały się w molochy. Obecnie wielu twórców odchodzi z dużych firm. Adrian Chmielarz, który uczestniczył w tworzeniu pierwszej polskiej gry przygodowej na PC – „Tajemnica statuetki” z 1992 r., założył studio niezależne i obecnie tworzy własne autorskie gry, liczące się na świecie. Przykładem jest doskonale przyjęte „Zniknięcie Ethana Cartera” – 60 tys. kopii sprzedanych zostało w cztery tygodnie.