Świat martwi się teraz rozwojem sztucznej inteligencji (AI). To najnowsze wcielenie powracającej obawy przed skutkami robotyzacji oraz automatyzacji. Wśród zagrożeń wymienia się masowe bezrobocie, bunt maszyn, zagładę rasy ludzkiej…

Ale w tym zestawie dyżurnych obaw zapomina się zwykle o jednej rzeczy. Jest nią ekologia. A właściwie prosty fakt, że im więcej automatyzacji, tym większa degradacja planety oraz jej zasobów naturalnych.

Na ten aspekt rozwoju AI zwraca uwagę nowy tekst podpisany przez większą grupę ekonomistów; wymienię tylko dwóch najbardziej znanych w tym gronie profesorów: Davida E. Blooma z Uniwersytetu Harvarda oraz Klausa Prettnera z Uniwersytetu Ekonomicznego w Wiedniu. Przypominają oni – i słusznie – że automatyzacja, robotyzacja czy rozwój sztucznej inteligencji to nie tylko perspektywa zwiększenia produktywności, lecz także bardzo realne koszty środowiskowe.

Drukarki 3D, roboty przemysłowe i programy w rodzaju GPT-3 przeżywają na naszych oczach rozkwit. Sam ChatGPT w ciągu dwóch ostatnich miesięcy zyskał ponad 100 mln aktywnych użytkowników. Jednocześnie – o czym się nie mówi – napędzenie tej fali robotyzacji będzie się wiązało się z koniecznością ogromnego wzrostu produkcji energii elektrycznej. A prąd wciąż się wytwarza – mimo odmieniania hasła zielonej rewolucji przez wszystkie przypadki – z paliw kopalnych. W tym sensie automatyzacja nie jest procesem klimatycznie neutralnym. Odwrotnie – im więcej robotyzacji, tym więcej emisji zanieczyszczeń, uszczuplania zasobów naturalnych i tym trudniejszy do osiągnięcia postulat zeroemisyjności.

Czy da się zrobić z tym coś sensownego? Bloom i Prettner proponują opodatkowanie. Pomysł opłat od automatyzacji (robotowego) nie jest nowy. Kilka lat temu, w roku 2017, odbyła się na jego temat dość duża debata w amerykańskich mediach. Zapoczątkował ją głośnym wywiadem dla magazynu „Quartz” miliarder Bill Gates. Minęło dobrych pięć lat, a robotowego jak nie było, tak nie ma.

Teraz sytuację pogarsza to, że najnowszy rozwój automatyzacji jeszcze bardziej wymyka się podatkowym definicjom. Od biedy można sobie jeszcze – po pokonaniu lobbingu i przeszkód natury politycznej – wyobrazić obłożenie opłatą każdego nowego robota przemysłowego wprowadzanego do pracy w fabryce. Jak jednak opodatkować technologie bazujące na AI? Czy jest nią zaawansowana wyszukiwarka internetowa? Chatbot?

Ekonomiści piszą, że ucieczkę z tej pułapki może przynieść opodatkowanie emisji zanieczyszczeń. Jeżeli jakaś technologia zwiększa zużycie energii (a co za tym idzie – np. emisje CO2), powinna być dodatkowo opodatkowana. Jeżeli równocześnie prowadzi do zastępowania ludzkiej pracy, fiskus powinien być jeszcze sroższy. Taki mechanizm będzie oczywiście czynił energochłonną automatyzację droższą i mniej opłacalną. Może ją nawet trochę spowolnić. Ale czy nie jest to właśnie jeden z głównych celów takiego opodatkowania? ©℗