Wikipedia ma zapłacić grzywnę za artykuły niezgodne z propagandą, a Google traci swoje rosyjskie aktywa na rzecz Gazprom-Miediów.

Gdy rosyjskie wojska próbują podporządkować sobie Ukrainę, regulator mediów i internetu Roskomnadzor stara się zrobić to samo względem zachodnich firm technologicznych. Po jego staraniach na terenie Federacji najpierw zablokowano największe serwisy społecznościowe, a teraz firmy technologiczne, które jeszcze mogą tam działać, są zmuszane do uległości za pomocą sądów.
Jak podała we wtorek agencja TASS, sąd arbitrażowy w Moskwie zajął majątek i konta rosyjskiego oddziału Google LLC, warte łącznie ok. 500 mln rubli (30 mln zł). Nieruchomości i rachunki firmy mają stanowić zabezpieczenie na rzecz Gazprom-Miediów (GM). Gdy rosyjskie wojska rozpoczęły inwazję na Ukrainę, należący do Google’a serwis YouTube najpierw uniemożliwił monetyzację, a później zaczął blokować oficjalne kanały rządowe, które podejrzewano o rozsiewanie kremlowskiej propagandy. Jeden z nich należał do GM. Jak argumentowali w sądzie przedstawiciele spółki, zainwestowała ona w rozwój kanału i promocję na platformie, a Google zniweczył tę pracę, narażając GM na straty. Sąd nakazał spółce przywrócenie wcześniejszej funkcjonalności kanałów. Google ma miesiąc, aby odwołać się od decyzji sądu. Przedstawiciele spółki nie skomentowali jeszcze sprawy.
To nie pierwszy spór, jaki Google przegrywa w rosyjskim sądzie. W ubiegłym tygodniu spółka dostała karę za to, że nie usunęła filmów uznanych przez Roskomnadzor za nielegalne. Chodzi o materiały nagrywane przez żołnierzy ukraińskiego pułku Azow, a także filmy dotyczące wojny w Ukrainie z kanałów na YouTubie rosyjskiego opozycyjonisty Aleksieja Nawalnego i separatystycznej organizacji Wolny Idel-Ural. Firma musi za to zapłacić 7 mln rubli (415 tys. zł). Kolejne 4 mln rubli (240 tys. zł) grzywny sąd wymierzył Google’owi za nieusunięcie informacji dotyczących rosyjskich strat poniesionych w czasie inwazji. Chodziło m.in. o rozmowy między rosyjskimi żołnierzami i ich rodzinami, które publikuje strona ukraińska.
Nie tylko Google znalazło się na celowniku. We wtorek sąd w Moskwie orzekł, że fundacja Wikimedia musi zapłacić państwu 5 mln rubli (300 tys. zł). Przedmiotem zakończonego postępowania były artykuły, które znalazły się w rosyjskojęzycznej wersji Wikipedii, edytowanej przez wolontariuszy internetowej encyklopedii. Dotyczyły one m.in. inwazji na Ukrainę, masakry w Buczy oraz zbombardowania teatru i szpitala położniczego w Mariupolu. Ich treść nie była zgodna z oficjalną wersją propagandy, więc Roskomnadzor w marcu zażądał usunięcia tekstów. Fundacja odmówiła. „Nie cofniemy się w obliczu prób cenzurowania i zastraszania członków naszego ruchu. Podtrzymujemy naszą misję dostarczania darmowej wiedzy światu” - napisali jej przedstawiciele w opublikowanym wówczas oświadczeniu.
Moskiewski sąd nałożył na fundację Wikimedia karę w oparciu o art. 13.41 kodeksu wykroczeń administracyjnych, który mówi, że grzywnę musi zapłacić ten, kto nie skasuje nielegalnie rozpowszechnianych informacji. To pierwszy taki wyrok dotyczący działań Wikipedii, ale Rosjanie nieraz już korzystali z tej ścieżki w przypadku spółek informatycznych. Także we wtorek podobną karę nałożono na właściciela Facebooka i Instagrama, spółkę Meta (4 mln rubli, czyli 240 tys. zł). Kara dotyczyła nieusunięcia materiałów, które zdaniem oficjeli „propagują społeczność LGBT”. Za „promowanie relacji homoseksualnych” dostało się też chińskiemu TikTokowi (2 mln rubli, czyli 120 tys. zł). We wszystkich sprawach orzekał ten sam sędzia Timur Wachramiejew.
Choć pojedyncze kary nie wydają się dotkliwe, mogą się takie stać, jeśli sąd będzie nakładał je cyklicznie. A tak się właśnie dzieje. Do końca 2021 r. TikTok uskładał z podobnych spraw równowartość ponad 400 tys. zł. Jeszcze większe obciążenia nałożono na Google’a i Metę. W grudniu 2021 r. spółki przegrały sprawy o systematyczne ignorowanie próśb o usunięcie zabronionych w Rosji treści i sąd nakazał im wypłatę grzywien uzależnionych od obrotu. Google ma do zapłaty 7,2 mld rubli (430 mln zł), a Meta 2 mld rubli (120 mln zł). Co ciekawe, Meta usunęła z Facebooka i Instagrama treści, co do których Rosjanie mieli wątpliwości, ale zdaniem Roskomnadzoru firma zrobiła to z opieszałością. Google i Meta złożyły odwołania.
Sądowe batalie to sposób na kontrolowanie niezależnych spółek i kolejny krok na drodze do kontroli nad rosyjskim internetem. Prace trwają już od kilku lat, a wojna tylko przyspieszyła odłączanie Rosjan od globalnego przepływu informacji. Na terenie Federacji Rosyjskiej zablokowano dostęp do najważniejszych na Zachodzie mediów społecznościowych: Facebooka, Instagrama, Twittera, ograniczono możliwości korzystania z TikToka, a także usług Apple’a i Google’a. Choć Rosjanie chętnie obchodzą blokadę za pomocą aplikacji VPN, dziś najpopularniejszymi serwisami są WKontaktie i Telegram, a najważniejszą wyszukiwarką - Yandex. Jak odkrył „Financial Times”, firma przekazuje dane pozyskane od użytkowników władzom. Wszystko wskazuje na to, że niebawem ten, kto nie będzie grał na tych samych zasadach, po prostu utraci dostęp do rosyjskiego rynku. ©℗