Waszyngton uczynił ważny krok w kierunku ograniczenia monopolistycznych zachowań cyfrowych gigantów, ale ci ostro walczą przeciwko proponowanym regulacjom.
Waszyngton uczynił ważny krok w kierunku ograniczenia monopolistycznych zachowań cyfrowych gigantów, ale ci ostro walczą przeciwko proponowanym regulacjom.
Równolegle do pakietu kodeksów cyfrowych przygotowywanych w Unii Europejskiej ustawy dotyczące globalnych platform technologicznych powstają też w Stanach Zjednoczonych, gdzie znajdują się główne siedziby gigantów. Senacka Komisja Sądownictwa w USA zaaprobowała niedawno projekt ustawy, która zabrania największym internetowym graczom preferowania własnych firm na swoich platformach. Facebookowi, Amazonowi i innym big techom amerykańscy prawodawcy zarzucają bowiem, że nadużywają swojej siły rynkowej.
Projekt pierwszej za oceanem ustawy antymonopolowej wymierzonej w wielkie korporacje technologiczne („American Innovation and Choice Online Act”) przeszedł w komisji senackiej ze sporą przewagą 16 głosów za wobec sześciu przeciw. Jak relacjonuje serwis Techcrunch, do senatorów z Partii Demokratycznej dołączyło w tej sprawie pięcioro republikanów.
Sam projekt regulacji też jest ponadpartyjny: firmują ją demokratka Amy Klobuchar i republikanin Chuck Grassley. Jak wyjaśnia ten ostatni, proponowane przepisy mają zapobiec działaniom gigantów dławiącym konkurencję, przy jednoczesnym zapewnieniu dostępności innowacji i ofert prokonsumenckich. – Zapewni to silną konkurencję na dominujących platformach technologicznych. Nasz projekt ustawy pomoże wyrównać szanse dla małych firm i przedsiębiorców, którzy polegają na dominujących platformach, aby dotrzeć do swoich klientów – stwierdza Grassley. – Ten projekt nie ma na celu rozbicia big techów ani zniszczenia oferowanych przez nich produktów i usług, z których wielu z nas, w tym ja, korzysta – podkreśla senator z Iowy.
Zwolennikami nowej regulacji są małe i średnie firmy technologiczne. Kilkadziesiąt takich podmiotów przed posiedzeniem komisji skierowało do senatorów list, argumentując, że pozycja strażników dostępu (gatekeepers) pozwala gigantom m.in. „stosować manipulacyjne taktyki” odciągające internautów od konkurencyjnych usług i utrudniające zmianę domyślnych ustawień sprzyjających produktom właścicieli platform. „Takie taktyki nie tylko szkodzą konkurencji, ale także pozbawiają konsumentów innowacyjnych ofert, które dawałby dynamiczny rynek” – podkreślają mniejsi gracze, dodając, że taka sytuacja utrzymuje się zbyt długo.
Odmiennego zdania są big techy. Amazon wydał np. oświadczenie, w którym wiceprezes firmy Brian Huseman, stwierdza, że ustawa jest procedowana bez uwzględnienia „jej niezamierzonych konsekwencji”. W jego ocenie odbije się to na wszystkich uczestnikach rynku, w tym na konsumentach. Huseman krytykuje szczególnie „nieuzasadnione kary finansowe” – mogą sięgać 15 proc. przychodów firmy w USA – które „zagroziłyby naszej zdolności do umożliwienia małym firmom sprzedaży” na platformie Amazonu. Co więcej, regulacja może utrudnić dotrzymanie jedno- lub dwudniowych terminów wysyłki zakupów.
Z kolei Google widzi w nowych przepisach zagrożenie dla swoich sztandarowych produktów: wyszukiwarki, poczty elektronicznej i aplikacji Google Maps. Jak stwierdza główny prawnik Alphabetu (spółka matka Google’a) na firmowym blogu, codziennie z tych usług korzystają miliony Amerykanów, ale nowe ustawodawstwo uczyni je „mniej pomocnymi i mniej bezpiecznymi”.
Bezpieczeństwo w sieci jest również argumentem za odrzuceniem projektu podnoszonym przez Apple’a. W cytowanym przez Bloomberga liście tej firmy do senatorów Apple podkreśla, że ustawa znacznie utrudni „ochronę prywatności i bezpieczeństwa urządzeń osobistych Amerykanów”.
Koncern z Cupertino równie negatywnie odnosi się też do drugiego projektu ustawy, czekającego na głosowanie w komisji senackiej. Zawiera on przepisy zakazujące dużym sklepom z aplikacjami na smartfony i inne urządzenia mobilne (a taki ma Apple) wymagać od dostawców aplikacji korzystania z systemu płatności należącego do właściciela sklepu. Apple straciłby wtedy 15–30 proc. prowizji, jaką pobiera od transakcji dokonywanych w aplikacjach.
Według Bloomberga jest to dobry moment na temperowanie dominacji gigantów technologicznych, a ustawa, która wyszła właśnie z komisji senackiej, może stać się atrakcyjniejsza dzięki temu, że inne demokratyczne inicjatywy ustawodawcze zwolniły tempa.
Z drugiej strony Reuters zwraca uwagę, że lista pomysłów regulacyjnych dotyczących platform cyfrowych jest dłuższa – ale żaden projekt nie stał się jeszcze obowiązującym prawem. Nie słabnie też opór big techów. Powołując się na firmę badawczą Cowen Washington Research Group, agencja informuje też, że „American Innovation and Choice Online Act” ma mniej niż 50 proc. szans na wejście w życie.
Jednak oprócz projektów ustaw technologiczni giganci muszą też stawić czoło pozwom składanym przeciwko nim za nadużywanie dominującej pozycji rynkowej. Jedną z głośniejszych spraw jest ta, którą Google’owi wytoczyły Teksas i dziewięć innym stanów USA, oskarżając właściciela największej wyszukiwarki o nadużywanie pozycji dominującej na rynku reklamy internetowej. W ubiegłym tygodniu gigant złożył w sądzie federalnym wniosek o oddalenie większości zarzutów. Jak podaje Reuters, oskarżające Google’a stany nie dowiodły m.in. jego nielegalnej współpracy z Face bookiem w dziedzinie reklam i zaprezentowały tylko „zbiór zażaleń”. ©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama