Amerykańscy senatorowie z obu głównych opcji opracowali przepisy ułatwiające dostęp do informacji o działalności serwisów społecznościowych.

Przygotowany przez senatorów z partii Demokratycznej i Republikańskiej projekt ustawy o „odpowiedzialności i przejrzystości platform” nakazuje Facebookowi i innym mediom społecznościowym zapewnienie „zweryfikowanym, niezależnym” badaczom dostępu do swoich danych.
Badaczy chcących analizować informacje o funkcjonowaniu platform cyfrowych będzie sprawdzała Narodowa Fundacja Nauki (NSF, agencja federalna finansująca badania naukowe). Efekty ich pracy byłyby potem dostępne dla opinii publicznej. W trakcie całego procesu udostępnione przez platformy dane mają podlegać „ścisłej ochronie” w celu ochrony prywatności użytkowników mediów społecznościowych.
Jak stwierdzają autorzy regulacji – demokraci Amy Klobuchar i Chris Coons oraz republikanin Rob Portman – chodzi o „wspieranie badań nad wpływem platform cyfrowych na społeczeństwo”. Big techy dysponują bowiem szczegółowymi informacjami, na podstawie których można wyciągać wnioski na ten temat – lecz obecnie społeczeństwo ma dostęp tylko do niewielkiej ich części.
Wartość takich danych i potrzebę wprowadzenia przepisów zwiększających przejrzystość platform podkreśliły tzw. Facebook Papers – czyli tegoroczny wyciek dokumentów firmy Meta (należą do niej Facebook, Instagram, Messenger i WhatsApp), do którego doszło za sprawą sygnalistki Frances Haugen. W ten sposób ujawniono m.in., jak w pogoni za zyskiem firma Marka Zuckerberga ignoruje swój szkodliwy wpływ na użytkowników. Była menedżerka Facebooka przedstawiła bowiem dokumenty wskazujące, że obliczony na przyciąganie uwagi jak największej liczby internautów algorytm platformy sprzyja radykalizacji treści. Wyszło też m.in. na jaw, że korporacja ukrywała badania o szkodliwym wpływie swoich serwisów – głównie Instagrama – na najmłodszych internautów.
– W ciągu ostatnich kilku miesięcy widzieliśmy głęboko niepokojące dowody na to, jak platformy mediów społecznościowych szkodzą naszym rodzinom, społecznościom i naszej demokracji – stwierdza senator Amy Klobuchar. Dodała, że zaproponowane przez nią i jej kolegów z Senatu przepisy zwiększą przejrzystość działania big techów. – Co pomoże nam pociągnąć te firmy do odpowiedzialności i zrozumieć, jakie informacje mają o użytkownikach i co z nimi robią. Czas na działanie – nie możemy stać z boku, podczas gdy platformy mediów społecznościowych nadal przedkładają zyski nad bezpieczeństwo – podkreśla.
Senator Rob Portman zwraca uwagę, że każda ujawniona nieprawidłowość stanowi dla legislatorów impuls do działania. Zastrzega jednak, że pierwszym krokiem powinna być gruntowna analiza sytuacji, aby „nie tworzyć prawa po omacku”. Zaproponowana teraz ustawa – poprzez zwiększenie przejrzystości w zakresie praktyk platform cyfrowych – ma właśnie zapewnić prawodawcom „wysokiej jakości, dobrze sprawdzone informacje”, których potrzebują do najefektywniejszego wykonywania swojej pracy.
– Mam wiele obaw związanych z big techami – od ułatwiania handlu ludźmi w celach seksualnych po ukrywanie informacji o pochodzeniu COVID-19 – i chcę mieć pewność, że odpowiedź Kongresu okaże się skuteczna w rozwiązywaniu tych problemów – stwierdza Portman.
Oprócz zobowiązania platform do udostępniania danych do zatwierdzonych przez NSF projektów badawczych ustawa upoważni też Federalną Komisję Handlu (FTC) do wymagania od tych firm bieżącego publikowania pewnych informacji o swojej działalności. Chodzi tu m.in. o rozbudowaną bibliotekę reklam z danymi na temat ich targetowania (kierowania do wybranych grup użytkowników).
Za brak współpracy big techom będą grozić kary finansowe
Jak senatorowie chcą zmusić globalne platformy do współpracy w tej dziedzinie? W razie niezastosowania się FTC będzie mógł sądownie dochodzić wobec nich kar finansowych na podstawie ogólnych przepisów. Jednak głównym argumentem regulatora będzie tzw. sekcja 230. Są to przepisy ustawy „o dobrych obyczajach w komunikacji”. Obecnie gwarantują one serwisom społecznościowym immunitet przed odpowiedzialnością za treści publikowane tam przez internautów. Sekcja 230 pochodzi jeszcze sprzed ery platform cyfrowych – i od pewnego już czasu jej zastosowanie wobec big techów budzi kontrowersje.
Obecny projekt przewiduje odebranie platformom tej ochrony – jeśli nie udostępnią danych zgodnie z jego zapisami. Taki obrót wydarzeń byłyby nie na rękę szczególnie Facebookowi. Firmę Marka Zuckerberga czeka bowiem proces z uchodźcami z Mjanmy. Muzułmańska grupa etniczna Rohingja pozwała go na 150 mld dol. za to, że kilka lat temu pozwolił na mowę nienawiści wobec nich, co zaowocowało rzeczywistymi aktami przemocy: paleniem wiosek, gwałtami i mordami. I właśnie sekcja 230 może być głównym argumentem big techa, by uniknąć odpowiedzialności. ©℗
Apple dba o naszą prywatność – czy o swój biznes?
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowanie, które ma wyjaśnić, czy nowe zasady polityki prywatności i przetwarzania danych osobowych wprowadzone przez Apple’a mogą ograniczać konkurencję.
Dane osobowe i informacje o naszej aktywności online, jakie udostępniamy, korzystając ze smartfonów i innych urządzeń, są wykorzystywane do personalizacji reklam. Takie dane zbierają m.in. właściciele systemów operacyjnych – jak Apple.
Producent iPhone’ów w kwietniu tego roku zmienił zasady polityki prywatności i przetwarzania danych na urządzeniach z systemami operacyjnym iOS 14.5, iPadOS 14.5, tvOS 14.5 oraz ich późniejszymi wersjami. Big tech wyjaśniał, że chce dać użytkownikom większą kontrolę nad tym, czy ich dane są udostępniane stronom trzecim. Teraz wymaga więc od twórców aplikacji, którzy chcą zbierać dane do personalizowania reklam, aby prosili użytkowników o zgodę w wyskakującym okienku z informacją, że aplikacja chce ich śledzić i dlaczego. W praktyce znacząco ograniczyło to zdolność tych podmiotów do pozyskiwania informacji do targetowania reklam.
Polski regulator zastanawia się, czy Apple nie faworyzuje w ten sposób własnej usługi reklamowej, Apple Search Ads. Zindywidualizowane reklamy bowiem nie zniknęły – z tym że innym podmiotom trudniej jest je oferować.
– Zbadamy, czy w tym przypadku możemy mieć do czynienia z wykorzystywaniem siły rynkowej o charakterze wykluczającym – informuje prezes UOKiK Tomasz Chróstny. Postępowanie regulatora jest prowadzone w sprawie, a nie przeciwko konkretnym big techowi.