Nokia wciąż się nie poddaje i chce walczyć o swoje miejsce w smartfonowym panteonie. Orężem w tej walce ma być najnowszy smartfon Lumia 1020 z aparatem 41 megapikseli w technologii PureView oraz obiektywem Carl Zeiss. Jeśli fiński koncern dobrze rozegra karty, którymi dysponuję, to ten fotograficzny gigant może napsuć sporo krwi największym rywalom – Samsungowi Galaxy S4, HTC One oraz iPhone’owi 5.
Nokia Lumia 1020 / Media

Potężny aparat

Lumia 1020 została zaprezentowana podczas czwartkowej konferencji Nokii, która odbyła się w Nowym Jorku. Finowie zrezygnowali z długich wstępów (w których gustuje ostatnio chociażby Samsung) i od razu przeszli do konkretów, czyli fotograficznych możliwości nowego smartfona. To właśnie one mają wyróżniać Lumię na tle jej największych rynkowych konkurentów.

Telefon został wyposażony w 41 megapikselowy aparat w technologii PureView – ten sam który zastosowano w Nokii 808. Na drodze do rynkowej ekspansji tamtego modelu, stanął wówczas mało wydajny system operacyjny Symbian (z którego Nokia ostatecznie zrezygnowała). Tym razem ma być jednak zupełnie inaczej. A to za sprawą Windowsa Phone 8, który choć również ma swoje wady, to jednak jest zdecydowanie bardziej przyszłościowym OS-em.

Technologia PureView umożliwi wykonywanie fotografii w maksymalnej rozdzielczości 38 mpx, zarówno w trybie 16:9, jak i 4:3. Jest to jednak troszeczkę „oszukane” 38 megapikseli. Natywna rozdzielczość zdjęć to 7 mpx, a większa matryca poprawia ich jakość już po przetworzeniu obrazu. W urządzeniu zastosowano również obiektyw Carl Zeiss, ksenonową lampę błyskową oraz optyczną stabilizację obrazu.

Co ciekawe, podczas fotografowania aparat zapisuje w pamięci telefonu dwa zdjęcia – w wysokiej oraz znacznie niższej rozdzielczości. Dzięki temu, zdjęcie o mniejszym rozmiarze możemy natychmiast umieścić na portalu społecznościowym. Kolejna przydatna funkcja związana jest z kadrowaniem fotografii. Pozwala ona na skorzystanie z opcji „zoom out” (oddalanie widoku) już po wykonaniu zdjęcia. Nokia chwali się również usprawnionym systemem optycznej stabilizacji obrazu. Podczas konferencji dokonano nawet porównania jakości zdjęć wykonanych za pomocą Lumii 1020, Samsunga Galaxy S4 i iPhone’a 5. Lumia wprost zmiażdżyła rywali. Pytanie brzmi, czy nie jest to jednak marketingowy trik Finów? Przekonamy się o tym, gdy smartfon trafi w ręce bardziej obiektywnych recenzentów.

We współpracy z Microsoftem Nokia przygotowała szereg fotograficznych aplikacji, które mają stanowić o sile nowego smartfona. Jedną z nich jest Pro Camera - potężne narzędzie, które da użytkownikowi pełną kontrolę nad aparatem– od manualnej kalibracji jego ustawień aż po kompleksową edycję zdjęć.

Sprzętowo nieźle, ale bez rewelacji

Oprócz potężnego aparatu, Lumia 1020 może pochwalić się również całkiem przyzwoitą specyfikacją techniczną. W urządzeniu zastosowano ekran 4,5 cala AMOLED o rozdzielczości 1280x720. Niestety nie doczekaliśmy się pełnego Full HD. Szkoda, bo takiej właśnie rozdzielczości należałoby oczekiwać od smartfona, który chce rywalizować z największymi. Na osłodzę fiński producent podarował nam 2GB pamięci operacyjnej oraz wydajny dwurdzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon S4. Lumia 1020 nie jest najlżejszym (158 g) oraz najsmuklejszym (10.4 mm) smartfonem dostępnym na rynku, ale to można akurat zrzucić na karb rozbudowanych funkcji fotograficznych. Finowie nie zapomnieli również o dodatkach. Do smartfona można dokupić specjalną fotograficzną obudowę, z wygodnym spustem migawki, dodatkową baterią oraz miejscem na statyw.

Lumia 1020 zadebiutuje w USA już 26 lipca. W abonamencie AT&T będzie kosztować 299 dolarów. Nie znamy jeszcze europejskiej daty premiery urządzenia oraz przewidywanej ceny. Możemy się jednak spodziewać, że będzie ona oscylować w granicach 2500 zł.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Nokia zaprezentowała nam znakomity fotograficzny smartfon. Finowie doskonale zdają sobie sprawę, że w świecie zdominowanym przez Samsunga i Apple, można utrzymać się na powierzchni tylko poprzez znalezienie rynkowej niszy. Tą niszą mają być dla Nokii amatorzy fotografii. Teraz trzeba ich „tylko” przekonać, że nowa Lumia jest lepszym wyborem niż jedna z setek dostępnych na rynku „cyfrówek”.