Sąd w San Francisco stanął po stronie służb specjalnych w konflikcie o ochronę danych osobowych internautów. Google ma przekazywać informacje o użytkownikach na wniosek FBI. Swoje żądania służby motywują troską o bezpieczeństwo narodowe.

Koncerny internetowe sprzeciwiają się takim praktykom, twierdząc, że funkcjonariusze nadużywają prawa, żądając informacji na temat aktywności internetowej obywateli także w nieuzasadnionych przypadkach. Tym razem koncern próbował się obronić przed koniecznością spełniania 19 takich wniosków FBI. I choć Google ma prawo do apelacji w tej sprawie, poprzedni taki spór skończył się przegraną koncernu. Sąd nakazał przekazanie agentom FBI zawartości skrzynki e-mailowej dziennikarza telewizji Fox News Jamesa Rosena. W 2009 r. ujawnił on informację o przygotowanym przez CIA poufnym raporcie na temat programu atomowego Korei Płn. Śledztwo mające wykryć informatora dziennikarza zostało zlecone przez Departament Sprawiedliwości.
Wnioski służb specjalnych o odtajnienie i przekazanie informacji na temat wybranych użytkowników zaczęły masowo wpływać do koncernów telekomunikacyjnych po zamachu na World Trade Center w 2001 r. Wprowadzono wówczas Patriot Act, który znacznie poszerzył uprawnienia rządu i służb specjalnych w zakresie kontroli nad obywatelami. Nowa ustawa umożliwiła funkcjonariuszom m.in. ubieganie się o dane na temat wybranych internautów bez nakazu sądowego. W 2011 r. FBI skierowało do Google’a 16,5 tys. takich wniosków.