Unijna dyrektywa o charakterystyce energetycznej budynku nie spowoduje wywłaszczania ani przymusowych remontów. Już teraz jednak inwestorzy, zwłaszcza administracja publiczna, powinni się do niej przygotować,

W UE największym konsumentem energii jest sektor budowlany. Do dziś dwie trzecie energii potrzebnej do ogrzewania, podgrzewania ciepłej wody i chłodzenia budynków pochodzą z paliw kopalnych. To się przekłada na nasze warunki życia i koszty eksploatacji budynków i mieszkań. Aż 50 mln mieszkańców UE nie jest w stanie odpowiednio ogrzać, oświetlić i schłodzić swoich domów. Walka z ubóstwem energetycznym jest jednym z celów przyjętego w ubiegłym tygodniu przez Parlament Europejski projektu dyrektywy o charakterystyce energetycznej budynków. Ma ona doprowadzić sektor budowlany do neutralności klimatycznej w 2050 r., zmniejszyć rachunki za zużycie energii, także uniezależnić kraje UE od paliw kopalnych, a przede wszystkim od ich importu.

Choć prace nad dyrektywą nie są jeszcze ukończone, a państwa członkowskie będą miały dwa lata na jej wdrożenie, w rzeczywistości nowe wymagania trzeba będzie uwzględnić z wyprzedzeniem. Zwłaszcza w przypadku nowych budynków stawianych przez administrację publiczną (np. urzędy, szkoły, biblioteki). Te bowiem już od 2027 r. powinny być bezemisyjne.

Wyścig z czasem

Przepisy krajowe rozstrzygną, co konkretnie wydarzy się po wspomnianej dacie. Prawdopodobnie bez spełnienia nowych, ostrzejszych norm dotyczących choćby ocieplania budynków nie będzie już możliwe uzyskanie pozwolenia na budowę. To zaś oznacza, że zamawiający będą musieli je przewidzieć w specyfikacjach przetargowych z dużym wyprzedzeniem.

– Zwłaszcza w przypadku organizowania konkursów na projekty takich budynków. Lekko licząc, trzeba przewidzieć osiem miesięcy na przeprowadzanie takiego konkursu, kolejne kilkanaście na stworzenie dokumentacji projektowej. Tak naprawdę więc administracja publiczna już w najbliższym czasie powinna zacząć uwzględniać nowe normy – uważa dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski, wykładowca w Uczelni Łazarskiego i radca prawny z Grupy Doradczej Sienna.

Konsekwencje opóźnień mogą być bardzo poważne – od konieczności poprawienia dokumentacji projektowej aż do potrzeby stworzenia jej na nowo.

– Inwestorzy, zwłaszcza ci publiczni, powinni więc myśleć perspektywicznie i z wyprzedzeniem liczonym w latach – podkreśla Artur Wawryło, prawnik prowadzący Kancelarię Zamówień Publicznych.

Dyrektywa nie wprowadza obowiązku ustanowienia w krajowych przepisach o zamówieniach publicznych obowiązku uwzględniania nowych wymogów w opisach przedmiotu konkursów czy też zamówień.

– Myślę jednak, że nie byłoby to złe rozwiązanie, choć raczej w formie zasygnalizowania problemu niż wskazania konkretnej daty, od której opis przedmiotu zamówienia czy konkursu musi uwzględniać nowe wymagania – uważa dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski.

Materiały już są

Branża producentów materiałów budowlanych zapewnia, że nowe wymagania będą możliwe do spełnienia.

– Z punktu widzenia odpowiedniej jakości materiałów budowlanych i technologii jesteśmy gotowi. Mamy odpowiedniej jakości materiały izolacyjne, trzyszybowe okna, pompy ciepła i źródła OZE. Nie sądzę też, żeby samo przyjęcie dyrektywy spowodowało wzrost cen tych towarów, zwłaszcza że równolegle mamy do czynienia ze spadkiem liczby wydawanych pozwoleń na budowę – wyjaśnia Szymon Firląg, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa.

Już dziś każdy, gdy buduje dom, podejmuje decyzję, czy zbudować taniej, ale potem więcej wydawać na eksploatację, czy przeciwnie. Prezes Firląg nie ma wątpliwości, że bardziej opłaca się wydać więcej na budowę i mieć potem prawie zerowe koszty eksploatacji. Taki efekt zapewnia zaprojektowanie budynku w standardzie plus energetycznym, tzn. zużywającego w ciągu roku mniej energii, niż produkuje na miejscu z OZE. Kluczem jest maksymalne ograniczenie strat ciepła, projekt architektoniczny pozwalający na zamontowanie dużej liczby paneli fotowoltaicznych oraz tanie źródło ciepła, bazujące na energii elektrycznej (np. elektryczne ogrzewanie podłogowe).

O ile w przypadku budynków, które dopiero powstaną, dostosowanie do wymogów charakterystyki energetycznej zawartej w procedowanej dyrektywie wydaje się prostsze, to bardziej skomplikowanym przedsięwzięciem będzie osiągnięcie neutralności klimatycznej przez budynki już istniejące. Dziś dwie trzecie energii zużywanej do ogrzewania i chłodzenia pochodzą z paliw kopalnych. W projekcie zapisano, że państwa członkowskie powinny modernizować systemy ciepłownicze, by najlepiej do 2035 r., a najpóźniej do 2040 r. wycofać się z paliw kopalnych, tak by w 2050 r. wszystkie budynki były bezemisyjne.

Możliwe trzy opcje

– Chodzi o zeroemisyjność na miejscu, czyli o to, by w samym budynku nie spalano paliw kopalnych, ale na razie może być zasilany ciepłem z efektywnego systemu ciepłowniczego, dla którego źródłem ciepła mogą być paliwa kopalne. Jeśli natomiast budynek ma zainstalowane np. kocioł na gaz, olej czy inne paliwo stałe i na miejscu je spala, to ma trzy opcje. Podpiąć się do sieci ciepłowniczej, a jeśli nie jest to możliwe, to albo zamontować pompę ciepła, albo przejść na ogrzewanie elektryczne, zasilane z paneli fotowoltaicznych lub turbin wiatrowych, albo zainstalować inne odnawialne źródło energii – tłumaczy Jerzy Kwiatkowski, ekspert Narodowej Agencji Poszanowania Energii.

Jednocześnie uspokaja, że właściciele domów nie będą zmuszani do zmiany ogrzewania czy ocieplania. Problem termomodernizacji może się pojawić przy sprzedaży czy wynajmie, tak jak w przypadku świadectw charakterystyki energetycznej. Na pewno jednak nikt nie będzie ograniczał prawa własności. Niepokój wzbudził zapis w projekcie, że od 2030 r. budynki mieszkalne będą musiały mieć przynajmniej klasę E. Gorsza jest tylko G. Eksperci uważają, że ustalona przez MRiT wartość graniczna klasy energetycznej G jest zbyt niska, co spowoduje, że takich budynków może być więcej niż szacowne 15 proc. Wszystkich budynków mamy w Polsce ok. 14 mln. Nie jest możliwe, aby do 2030 r. poddać 15 proc. z nich renowacji, by znalazły się w wyższej klasie energetycznej. Nie ma takich pieniędzy ani potrzebnej do tego rzeszy pracowników.

Projekt przewiduje, że w odniesieniu do ograniczonej liczby budynków państwa członkowskie mogłyby dostosować nowe cele do ekonomicznych i technicznych warunków krajowych. Posłowie rozpoczną teraz negocjacje z Radą Europejską, aby ustalić ostateczne brzmienie przepisów. ©℗

Nowy europejski Bauhaus / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

orzecznictwo

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 27 lutego 2023 r., sygn. akt VII AGa 1023/22 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia