Firmy głównie zwalniają na razie pracowników na umowach czasowych, ale twierdzą, że bez cięcia etatów się nie obędzie.

Rynek pracy czeka zapaść?

Dziesięć organizacji branżowych związanych z rynkiem deweloperskim wystąpiło wczoraj wspólnie z apelem do rządu o wprowadzenie rozwiązań zmniejszających skalę możliwej zapaści czekającej rynek pracy. - Gra toczy się w sumie o 100 tys. pracowników bezpośrednio związanych ze wznoszeniem nowych budynków, jak i w branżach powiązanych z rynkiem mieszkaniowym. Mowa o osobach zajmujących się pośrednictwem kredytowym, producentach stali, betonu, podłóg, drzwi, okien, dachów, ceramiki budowlanej, mebli czy o producentach sprzętu AGD - mówił Konrad Płochocki, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Hamowanie inwestycji to skutek 50-proc. spadku sprzedaży. Deweloperzy otwarcie mówią o dostosowywaniu podaży do zmieniających się warunków. - Jeszcze w zeszłym roku planowaliśmy zwiększyć wolumen sprzedaży rocznej z 500-600 mieszkań do tysiąca. Dziś już wiemy, że te plany musimy zrewidować i odłożyć w czasie. Nowe projekty planujemy wprowadzać pod warunkiem, że będziemy pewni, że zrealizujemy je w założonym budżecie i czasie - mówi Monika Perekitko, członek zarządu Matexi Polska.
Deweloperzy nie chcą na razie mówić, jak to wpłynie na stan zatrudnienia, ale przyznają, że rozmowy ze związkami zawodowymi są prowadzone.

Zwolnienia w innych branżach

Podobnie jak w branży budowlano-montażowej. Ta łącznie zatrudnia ok. 1,2 mln osób, z czego 500 tys. pracuje w firmach liczących powyżej dziewięciu osób. - Dziś portfele zamówień są wypełnione. Ale nie są odtwarzane. Jeżeli w przyszłym roku nie ruszą przetargi infrastrukturalne, to bez zwolnień się nie obędzie. Samorządy ograniczyły inwestycje nawet o 70 proc. Zredukowanych może więc zostać nawet 10-15 proc. miejsc pracy - mówi Dariusz Blocher, członek Rady Dialogu Społecznego, dyrektor Grupy Ferrovial na Europę i członek rady nadzorczej Budimeksu. Podkreśla, że proces cięć w zatrudnieniu już się rozpoczął. Ma miejsce przede wszystkim w firmach wyspecjalizowanych tylko w jednym rodzaju budownictwa, np. mieszkaniowego czy komercyjnego. - W przypadku Budimeksu mowa jest na razie o wstrzymaniu procesu rekrutacji - tłumaczy.
Branża budowlana i deweloperska to zdaniem ekspertów papierek lakmusowy. Jeśli zacznie zwalniać, to w jej ślady pójdą inne sektory. - Przede wszystkim te związane z dobrami konsumpcyjnymi. Dlatego należy mówić otwarcie o tym, iż utrzymanie bezrobocia na poziomie 5,1 proc. w kolejnych miesiącach nie będzie możliwe - uważa Katarzyna Lorenc, ekspertka ds. rynku pracy w Business Centre Club.
Michał Strzelecki, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, przyznaje, że w sektorze liczącym kilkadziesiąt polskich firm drzewnych, w tym meblarskich, dających bezpośrednie zatrudnienie ponad 400 tys. pracowników to już się dzieje. - Tartaki i producenci redukują zatrudnienie. Na razie przez wygaszanie umów czasowych, a także likwidację stanowisk pracy zajmowanych przez pracowników tymczasowych. W sumie to kilka tysięcy pracowników. Od Nowego Roku można oczekiwać redukcji etatów - uważa.
Powodem jest spadek zamówień związany z hamowaniem rynku mieszkaniowego, co jest widoczne nie tylko w Polsce, lecz także na świecie. Do tego dochodzi wzrost cen surowców, który sprawia, że produkcja jest coraz mniej opłacalna. Producenci okien, m.in. Fakro i Velux, już zostali zmuszeni do wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy.

Spadek sprzedaży w branży AGD/RTV

Kłopoty zaczynają być widoczne również w branży AGD/RTV. Według GUS branża ta oraz meblarska we wrześniu zanotowały spadek sprzedaży detalicznej w cenach stałych o 1,3 proc. Niedawno rynek ten mógł liczyć na dobre obroty dzięki popytowi wewnętrznemu. Sprzedaż za granicą hamuje bowiem już od kilku miesięcy. - Niestety, spadek popytu dotknął też Polskę. Od czterech miesięcy sprzedaż jest na minusie - tłumaczy Wojciech Konecki, prezes APPLiA Polska, Ogólnopolskiego Związku Producentów AGD. I przypomina, że każde nowe mieszkanie przekłada się na sprzedaż pięciu urządzeń dużego AGD.
Branża, która zatrudnia 40 tys. osób, na razie pozbywa się pracowników niemających etatów. - Musieliśmy dostosować moce produkcyjne do zapotrzebowania rynkowego. A to zostało w naszym przypadku znacząco obniżone już w związku z wojną w Ukrainie. Rynek wschodni odpowiadał bowiem za 15 proc. naszego portfela sprzedażowego - tłumaczy Michał Rakowski, członek zarządu i dyrektor finansowy spółki Amica, i dodaje, że w październiku firma miała kilka dni przestoju. Wcześniej doszło też do redukcji załogi o 10 proc., czyli o jakieś 150 osób.

Problemy w niepowiązanych z budowlanką sektorach

Niepokojące sygnały napływają też z sektorów niepowiązanych z branżą deweloperską i budowlaną. Mowa np. o gastronomii, która z powodu wysokich kosztów działalności sygnalizuje, że wiele firm zakłada działanie tylko do końca roku. Od początku roku w tym sektorze działalność zawiesiło już 3,9 tys. punktów gastronomicznych. To o prawie 60 proc. więcej niż w całym 2021 r. - wylicza wywiadownia gospodarcza Dun & Bradstreet.
- Dziś branża zatrudnia ok. 700 tys. osób. Jeśli proces wygaszania biznesów będzie postępował, spodziewana jest redukcja o kolejne ok. 15 proc., czyli jakieś 90-100 tys. osób - mówi Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, właściciel siedmiu lokali.
Do zwolnień dochodzi też w sektorze motoryzacyjnym. W Fabryce Łożysk Tocznych w Kraśniku pracę ma stracić ponad 100 osób. Powodem jest oczywiście spadek zamówień. - Branża boryka się z problemami od lat. W tym roku jednak doszło do pogłębienia spadku produkcji. Do sierpnia wyniósł on 10 proc., co przekłada się na 160 tys. aut osobowych. W całym 2021 r. było to 6,5 proc. - zauważa Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. I dodaje, że dziś firmy produkujące samochody i podzespoły zatrudniają ok. 150 tys. osób, o kilka procent mniej niż przed pandemią. ©℗
Bezrobocie w Polsce na koniec września / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe