Zarządy oraz rady nadzorcze będą mogły obradować przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość – przewiduje specustawa nazywana tarczą antykryzysową.
Zarządy oraz rady nadzorcze będą mogły obradować przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość – przewiduje specustawa nazywana tarczą antykryzysową.
/>
W jej ramach znowelizowano m.in. prawo spółdzielcze. Dla wielu kooperatyw to doskonała wiadomość. Prezesi spółdzielni alarmowali bowiem, że muszą podejmować istotne decyzje, a w świetle prawa organy kolegialne nie mogą obradować. To się właśnie zmienia.
W wielu spółdzielniach mieszkaniowych w ostatnich tygodniach postanowiono zmienić plan finansowy. Ten uchwalony kilka miesięcy temu stał się bowiem bezużyteczny. Epidemia koronawirusa oznacza z jednej strony mniej wydatków z funduszu remontowego (wiele przetargów zostało odwołane, a zaplanowane roboty są przekładane nawet o kilkanaście miesięcy, jako że część z nich najlepiej wykonywać wiosną), a z drugiej – większe wydatki np. na dezynfekcję powierzchni. Do tego dochodzi rozpatrywanie wniosków spółdzielców o zapomogi i zwolnienia z opłat lokalowych, których w najbliższych tygodniach będzie więcej niż do tej pory.
Szkopuł w tym, że w wielu spółdzielniach nie ma jak się spotkać. Zgodnie z art. 35 par. 5 prawa spółdzielczego (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 275) tryb zwoływania posiedzeń organów spółdzielni oraz sposób i warunki podejmowania uchwał określają statut lub wewnętrzne regulaminy. W wielu spółdzielniach zaś nie przewidziano sytuacji, w której spotkanie nawet kilkudziesięciu osób (tyle wchodzi w skład wielu rad nadzorczych) jest niemożliwe. W efekcie niejednokrotnie w betonowych molochach w zasadzie wygaszono jakąkolwiek działalność, w tym tę realizowaną przez pracowników administracyjnych – co jest niekorzystne dla samych spółdzielców.
Stąd propozycja ustawodawcy. W uchwalonej przez Sejm ustawie określono, że członek rady nadzorczej lub członek zarządu mogą żądać zwołania posiedzenia rady nadzorczej albo zarządu, podając proponowany porządek obrad, lub podjęcia określonej uchwały na piśmie albo przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość. Jeżeli przewodniczący rady bądź prezes zarządu nie zwoła posiedzenia, nie zarządzi głosowania na piśmie albo przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość na dzień przypadający w terminie tygodnia od dnia otrzymania żądania, wnioskodawca może samodzielnie zwołać posiedzenie. Będzie musiał wówczas podać jego datę i miejsce, zarządzić głosowanie na piśmie albo przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość. Zasadą zaś będzie, że uchwała może być podjęta, jeżeli wszyscy członkowie organu zostali prawidłowo zawiadomieni o posiedzeniu organu, głosowaniu na piśmie albo przy wykorzystaniu nowoczesnej technologii. Uchwała może być również wynikiem głosów częściowo oddanych na posiedzeniu, częściowo na piśmie lub przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość.
– W praktyce oznacza to, że kierownictwo spółdzielni mieszkaniowej będzie mogło podejmować decyzje bez spotykania się lub gdy część osób spotka się fizycznie, a część wyrazi swą wolę w sposób zdalny. Wystarczy internetowy komunikator lub telekonferencja – wyjaśnia adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC. Jego zdaniem to dobra decyzja ustawodawcy.
– Trzeba iść z duchem czasu. Wydaje mi się, że dobrze by się stało, gdyby zarządzający spółdzielniami mieszkaniowymi przekonali się do zdalnej komunikacji. Wówczas, nawet po ustaniu epidemii, mogliby sprawniej podejmować decyzje i np. spotykać się częściej niż raz w miesiącu – wskazuje mec. Płonka.
Podobnie uważa Halina Stankiewicz, która od 2014 r. jest likwidatorem Spółdzielni Mieszkaniowej Sokolnia w Sosnowcu. Jej zdaniem możliwość przyjmowania uchwał oraz wszelkich innych decyzji przez organy kolegialne spółdzielni mieszkaniowych to dobry pomysł. I to nie tylko w dobie epidemii. Dlatego dobrze by się stało, gdyby te przepisy pozostały także po ustaniu zagrożenia.
W wielu spółdzielniach mieszkańcy zaczęli domagać się obniżki opłat lokalowych. Argumentują to swoją pogarszającą się sytuacją finansową i tym, że spółdzielnie nie realizują w pełni swoich zadań. Bądź co bądź remonty są wstrzymane, pracownicy administracyjni spółdzielni często nie pracują, kasa nie działa i wpłat można dokonywać tylko przelewem bankowym.
Zarządzający spółdzielniami jednak uważają, że epidemia koronawirusa może bardziej uderzyć w same spółdzielnie niż spółdzielców.
– Odsetek zaległości czynszowych wynosi u nas ok. 7 proc. Gdyby wzrósł do 9 proc., czego nie można wykluczyć, spółdzielnia byłaby na skraju upadłości – mówi nam prezes jednej z warszawskich kooperatyw. I dodaje, że już teraz widać, iż najemcy lokali gospodarczych przestają płacić w terminie. O obniżce dla mieszkańców więc choćby z tego powodu nie może być mowy.
– Nie widzę ani powodu, ani możliwości, by spółdzielnie mieszkaniowe obniżały opłaty z powodu koronawirusa oraz skutków gospodarczych z nim związanych. Stan ich kasy z powodu epidemii na pewno się nie polepszy, a w niektórych przypadkach może pogorszyć. Jeśli ktoś znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, powinien otrzymać pomoc z opieki społecznej lub od miasta. W większości miejscowości jest możliwość uzyskania dofinansowania do opłat za lokal – zgadza się Halina Stankiewicz. I dopowiada, że zarazem świadczenia te powinny być adresowane do osób, które rzeczywiście znajdą się w trudnej sytuacji, a nie do wszystkich.
Co czwarty Polak mieszka w spółdzielczym lokalu
Etap legislacyjny
Ustawa po poprawkach Senatu
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama