Najpierw rząd utrudnił im dostęp do gruntów rolnych, a teraz – przez program „Mieszkanie plus” – mniej jest działek od państwowych spółek.
/>
Drogo, coraz drożej – tak krótko i zwięźle giełdowi deweloperzy odpowiadają zwykle na pytania o sytuację na rynku gruntów. – Ceny mocno idą w górę. Najgorzej jest w przypadku mniejszych działek, których ceny wywoławcze zaczynają się w okolicy 10 mln zł. Po licytacji rosną nawet dwukrotnie – mówi członek zarządu jednej z największych krajowych spółek.
Emil Domeracki z agencji Colliers International potwierdza, że niezależnie od dzielnicy w największych miastach dobre grunty potrafią osiągać ceny o ok. 20–30 proc. większe od wyjściowych. – W ubiegłym roku tak dużych skoków nie było – dodaje.
Zakupy i ceny nakręcają przede wszystkim duża sprzedaż mieszkań i konieczność uzupełniania przez firmy własnych zasobów ziemi. Do tego w połowie ubiegłego roku weszły w życie ograniczenia w handlu gruntami rolnymi. To odcięło inwestorów od użytków rolnych w granicach miast (jeśli nie są objęte planami zagospodarowania umożliwiającymi zmianę ich przeznaczenia). Mowa o 66 tys. ha ziemi rolnej. – Bardzo trudna sytuacja jest na przykład w Krakowie, gdzie takich planów nie ma – wskazuje Rafał Jarodzki, wiceprezes dewelopera Archicom.
Kolejny element układanki to rządowy Narodowy Program Mieszkaniowy, który zakłada budowę tanich mieszkań na wynajem na gruntach samorządowych i Skarbu Państwa. – Widzimy, że przetargów na tereny nadające się na mieszkania, między innymi ze strony spółek Skarbu Państwa, jest coraz mniej. Mimo że przy obecnym popycie działki mogłyby uzyskać świetne ceny. Mniejsza aktywność podmiotów powiązanych ze Skarbem Państwa po stronie sprzedażowej zbiegła się w czasie z przyjęciem rządowego programu – mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD).
O spadku aktywności państwowych spółek w tym zakresie mówią także pośrednicy. – To zjawisko widać od ubiegłego roku. Mniej aktywne są także samorządy, które jeszcze niedawno wydawały się atrakcyjnym źródłem gruntów – wskazuje specjalista z Colliersa.
Pilotażowe inwestycje w rządowym Mieszkaniu plus prowadzi spółka BGK Nieruchomości. Porozumienia o współpracy podpisały z nią: PKP, Agencja Mienia Wojskowego, Polski Holding Obronny, Polski Holding Nieruchomości i Poczta Polska. Ta ostatnia, pytana o ograniczanie sprzedaży gruntów komercyjnym deweloperom, odpowiada, że prowadzi gospodarkę nieruchomościami zgodnie ze swoim interesem ekonomicznym. – Analizowana jest również możliwość zrealizowania na nieruchomościach projektów inwestycyjnych podwyższających ich wartość dla PP SA. W tym przedsięwzięć związanych z programem „Mieszkanie plus” – informuje spółka.
Krzysztof Mamiński, prezes PKP, wprost przyznaje, że spółka odchodzi od polityki wyprzedaży nieruchomości. – Posiadamy ok. 96 tys. ha działek. Ponad 10 proc. to grunty, które dawniej pełniły funkcje kolejowe, znajdujące się często w centrach miast. Zamierzamy zagospodarowywać je w sposób, który pozwoli na czerpanie długofalowych zysków – stwierdził w rozmowie z DGP.
Część gruntów PKP została wskazana do rządowego programu „Mieszkanie plus”. Spółka wyjaśnia, że to jeden ze sztandarowych programów rządu, więc naturalnym jest, że aktywnie w nim uczestniczy. Uspokaja jednak, że decyzja o tym, iż nie będzie wyprzedawać kolejowego majątku nie oznacza, że zamyka się na współpracę z deweloperami.
Jesienią spółka córka PKP, Xcity Investment, planuje rozpocząć procedurę wyłaniania inwestorów dla projektów deweloperskich w Bielsku-Białej, Elblągu, Kole, Koszalinie, Kutnie, Oleśnicy i Skarżysku-Kamiennej.
Na razie deweloperzy szukają nowych źródeł gruntów. Coraz częściej współpracują np. ze spółdzielniami mieszkaniowymi, które mają jeszcze dużo wolnej ziemi. – Ale takie wspólne inwestycje nie są w stanie zapełnić braku, jaki powstaje na rynku w związku z ograniczeniem dostępu do ziemi rolnej w miastach czy z powodu Mieszkania plus – ocenia Płochocki. Jego zdaniem istnieje ryzyko, że mieszkania budowane na kupowanej drogo ziemi przełożą się niedługo na wyraźniejsze wzrosty cen mieszkań.
– Lokale z tej puli mogą wchodzić do sprzedaży na przełomie lat 2018 i 2019 po cenach o ok. 5 proc. wyższych niż obecna oferta. Jeśli do tego dojdzie większa konkurencja o pracowników budowlanych (w związku z rozwojem inwestycji infrastrukturalnych), możliwe są jeszcze większe podwyżki – dodaje.
Przedstawiciele spółek deweloperskich o podwyżkach cen mówią ostrożniej, tłumacząc, że o cenach przesądzi sytuacja na rynku, a pogorszenie koniunktury może spowodować, że podwyżek nie będzie w ogóle. – Dlatego kupowanie teraz działek z dużym przebiciem jest dość ryzykowne – mówi przedstawiciel jednej ze spółek.