Atrakcyjna domena warta jest majątek. A tymczasem chwila nieuwagi – i może przejść w obce ręce. I to całkiem legalnie. Przekonuje się o tym wielu przedsiębiorców.
Witold Masionek prawnik w zespole IPTC kancelarii Dentons / Dziennik Gazeta Prawna
Jakub Kralka redaktor naczelny Techlaw.pl / Dziennik Gazeta Prawna
Przed kilkoma tygodniami znany producent kawy Tchibo stracił wart wg szacunków nawet ok. pół miliona złotych adres www.kawa.pl. Przeszedł on w ręce prywatnej osoby. Przyczyna? Dotychczasowy właściciel po prostu nie przedłużył usług. W efekcie domenę objęła osoba, która tylko na to czekała – bo wykupiła u rejestratora domen opcję polegającą na automatycznym wykupieniu abonamentu, gdy tylko prawa do domeny poprzedniego posiadacza wygasną.
Historia zna wiele podobnych przypadków. Knorr utracił adres przyprawy.pl, a BP domenę gaz.pl. Ta ostatnia jest obecnie wystawiona na sprzedaż. Można ją nabyć za nieco ponad 178 tys. zł. Przyczyną utraty domeny często jest to, że właściciele po prostu zapominają o przedłużeniu rejestracji, chociaż czasem twierdzą inaczej. Prosty, łatwy do zapamiętania adres to pokaźny majątek – a więc zamiast rezygnować z niego i odstępować za darmo, korzystniej byłoby go sprzedać.
W praktyce przedsiębiorcy, którzy stracili domeny – najczęściej przez nieuwagę - zazwyczaj mają małe szanse na wywalczenie w drodze postępowania sądowego zwrotu drogocennych adresów. Zwłaszcza jeśli istotę adresu stanowią słowa powszechnie używane, które wcale nie kojarzą się wyłącznie z tym, który wcześniej władał danym adresem. Z innej strony – zdarzają się sytuacje, kiedy właściciele odzyskują domeny. Wiele zależy od okoliczności konkretnej sprawy. Jak zatem można zawalczyć o odzyskanie domeny? Wskazujemy możliwe drogi działania oraz pokazujemy, co może zwiększyć szanse na to, by walka zakończyła się sukcesem.
Odzyskanie na drodze sądowej jest trudne
W praktyce przedsiębiorcy, którzy stracili domeny przez nieuwagę, zazwyczaj mają niewielkie szanse na wywalczenie w drodze postępowania sądowego zwrotu drogocennych adresów.
Zwłaszcza jeśli istotę adresu stanowią słowa powszechnie używane. Takie przypadki to właśnie kawa.pl, przyprawy.pl czy gaz.pl.
Wielkie koncerny, które utraciły te domeny, nie miałyby szans na ich odzyskanie na drodze sądowej. A to wszystko dlatego, że nawet znany producent kawy nie ma monopolu na określenie „kawa”. Bez wątpienia sytuacji nie ułatwia też to, że wiele firm posiadało atrakcyjne adresy internetowe, lecz nie kojarzyły się one wcale z profilem działalności firmy. W takiej sytuacji także odzyskanie domeny może być trudne.
Nie oznacza to jednak, że utrata popularnego adresu jest w każdym przypadku ostateczna. Są pewne podstawy prawne do walki o coś, co straciliśmy przez nieuwagę. I właśnie takie możliwości wskazujemy.
Firma ma swoje prawa, także w internecie
Możliwe jest dochodzenia swoich racji przed sądem także na podstawie art. 43 10 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 121 ze zm.)
Zgodnie z nim przedsiębiorca, którego prawo do firmy zostało zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W efekcie jeśli adres strony internetowej zawierał nazwę naszego biznesu, szansa na powodzenie, w walce o domenę może być większa.
W razie dokonanego naruszenia przedsiębiorca może także żądać usunięcia jego skutków, złożenia oświadczenia lub oświadczeń w odpowiedniej treści i formie, naprawienia na zasadach ogólnych szkody majątkowej lub wydania korzyści uzyskanej przez osobę, która dopuściła się naruszenia. W praktyce więc przedsiębiorca prowadzący biznes pod firmą KawaTime24 i posługujący się domeną o tej treści z końcówką „.pl” może liczyć na pomyślne zakończenie sporu, gdy ktoś inny przejmie domenę.
Są jednak dwa ograniczenia. Po pierwsze, nazwa domeny musi odpowiadać określeniu firmy (a nie np. najbardziej znanego produktu). Po drugie zaś potrzebne jest aktywne działanie osoby, która weszła w posiadanie spornego adresu. Trudno bowiem mówić o bezprawności, gdy ktoś tylko wykupi abonament na domenę, ale nie będzie dzięki niej prowadził żadnego biznesu.
Udowodnić złą wiarę
Jedną z przesłanek do odebrania domeny temu, kto wszedł w jej posiadanie, jest zła wiara.
Jeśli można udowodnić drugiej stronie taką złą wiarę, to nasze szanse na wygranie w sporze znacząco rosną. Najłatwiej to wyjaśnić na przykładach. Otóż przed laty pewna osoba zarejestrowała domenę www.microsoft.pl. Uczyniła to wyłącznie w celu odsprzedaży praw do korzystania z adresu amerykańskiemu gigantowi. Co ciekawe, rejestrujący nawet założył działalność gospodarczą nawiązującą do oznaczenia potentata komputerowego. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego rezultatu. Microsoftowi udało się odzyskać domenę z uwagi na złą wiarę rejestrującego (nastawiony był wyłącznie na zysk ze sprzedaży praw konkretnemu przedsiębiorcy).
Zupełnie inaczej wygląda przypadek www.orange.pl. Zanim telekomunikacyjny potentat rozpoczął działalność na polskim rynku, pod adresem www.orange.pl znaleźć można było stronę internetową agencji reklamowej o takiej samej nazwie. Dlatego nie można było mówić ani o naruszeniu praw do znaku przedsiębiorcy telekomunikacyjnego, ani o czynie nieuczciwej konkurencji. Ostatecznie przejęcie domeny przez kojarzonego przez wszystkich operatora nastąpiło w drodze porozumienia między stronami. Gdyby operator chciał w sądzie walczyć o domenę z agencją reklamową, najprawdopodobniej by przegrał.
Posiadanie prawa ochronnego zwiększy szansę
Wielkim plusem w przypadku próby odzyskania domeny jest posiadanie prawa ochronnego na znak towarowy.
Ratunkiem dla tego, który utracił domenę, może być art. 296 ustawy – Prawo własności przemysłowej (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1410 ze zm.). Stanowi on, że osoba, której prawo ochronne na znak towarowy zostało naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła to prawo, zaniechania naruszania, wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści, a w razie zawinionego naruszenia również naprawienia wyrządzonej szkody. Najprawdopodobniej więc w sądzie udałoby się adres odzyskać.
Ale uwaga! Możliwość skorzystania z przepisów o własności przemysłowej w praktyce może być jednak ograniczona. A to dlatego, że aby można było mówić o naruszeniu prawa do znaku, wyświetlana strona musi nawiązywać do zakresu objętego ochroną. Nielegalność działania osoby trzeciej zostanie orzeczona dopiero wtedy, gdy będzie ona prowadziła konkurencyjną działalność gospodarczą wobec uprawnionego do znaku.
Mówiąc prościej: jeśli przykładowo zarejestrowalibyśmy znak KawaTime24, pod którym prezentujemy produkty związane z kawą, a pod przejętą domeną www.kawatime24.pl funkcjonowała będzie strona o zegarkach, to szansa na odzyskanie adresu będzie bliska zera.
Podobnie w przypadku pustych domen, czyli takich, pod którymi nie wyświetla się żadna strona. Także w tym przypadku trudno mówić o naruszeniu prawa do znaku towarowego.
Tyle że nie zawsze uzyskanie prawa ochronnego na nazwę domeny jest w praktyce możliwe!
W przypadku takich nazw jak www.kawa.pl najprawdopodobniej uzyskanie prawa ochronnego na znak towarowy byłoby niemożliwe. Urząd Patentowy RP zapewne by uznał, że taka nazwa jest zbyt powszechna, aby dopuścić do zagwarantowania jej na wyłączność dla pojedynczego podmiotu.
Bez trudu jednak można by sobie wyobrazić, że możliwe byłoby zarejestrowanie wspomnianego znaku KawaTime24.
A może zarzut nieuczciwej konkurencji
W przypadku braku zarejestrowanego znaku towarowego prawa do utraconej domeny możemy próbować odzyskać na podstawie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz.U. z 2003 r. nr 153, poz. 1503 ze zm.; dalej: u.z.n.k).
Podstawę naszego powództwa może stanowić ogólnie sformułowany art. 3 ust. 1 u.z.n.k., który stanowi, że czynem nieuczciwej konkurencji jest działanie sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, jeżeli zagraża interesowi innego przedsiębiorcy lub klienta lub go narusza.
Przepis kolejny wymienia przykładowy katalog sytuacji, w których możemy mówić o naruszeniu. Wśród nich są wprowadzające w błąd oznaczenie przedsiębiorstwa oraz wprowadzające w błąd oznaczenie towarów lub usług. Przykładowo więc jeśli prowadzimy sklep internetowy KawaTime24, a nasz rynkowy konkurent przejmie domenę www.kawatime24.pl i będzie za jej pośrednictwem sprzedawał swoje produkty, możemy dowodzić przed sądem, że klienci zostali wprowadzeni w błąd co do pochodzenia nabywanych towarów.
Istotny jest tu art. 5 u.z.n.k., zgodnie z którym czynem nieuczciwej konkurencji jest takie oznaczenie przedsiębiorstwa, które może wprowadzić klientów w błąd co do jego tożsamości, przez używanie firmy, nazwy, godła, skrótu literowego lub innego charakterystycznego symbolu wcześniej używanego zgodnie z prawem do oznaczenia innego przedsiębiorstwa. Nie powinno ulegać wątpliwości, że w niektórych sytuacjach – np. gdy sklep internetowy był dobrze rozpoznawalny przez konsumentów, a nowy posiadacz domeny nie afiszuje się z informacją o zmianie źródła pochodzenia produktów (o czym stanowi także art. 10 ust. 1 ustawy) – nabycie adresu po konkurencie rynkowym zostałoby uznane przez sąd za niedopuszczalne.
Kilkanaście lat temu dużo mówiło się o sporze wokół domen o nazwach łudząco podobnych do adresu znanego biura podróży – www.neckermann.pl. Przykładowo pod adresem www.nekerman.pl swój biznes prowadziło inne biuro podróży. Był to czyn nieuczciwej konkurencji.
Za możliwością uznania posługiwania się domeną kojarzoną z innym przedsiębiorcą za czyn nieuczciwej konkurencji opowiedział się Sąd Najwyższy. W wyroku z 9 grudnia 2011 r. wskazał, że używanie w domenie internetowej nazwy spółki może stanowić czyn nieuczciwej konkurencji, jeśli wprowadza w błąd klientów (sygn. akt III CSK 120/2011).
Kto rozstrzygnie polubownie
Spory o domeny z rozszerzeniem .pl
Sąd Polubowny ds. Domen Internetowych przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji,
Spory o domeny z rozszerzeniem .eu
Sąd Arbitrażowy w Pradze – w ramach Procedury Alternatywnego Rozstrzygania Sporów (ADR)
Spory o domeny z rozszerzeniem .com, .org oraz .net.
Centrum Arbitrażu i Mediacji przy WIPO w Genewie
Przejęcie – całkiem legalne
Nie zawsze utrata domeny jest efektem działania niezgodnego z prawem. Bardzo często odbywa się to całkowicie legalnie. Znacząco ułatwia to opcja rezerwacji pożądanej domeny.
Zainteresowany nabyciem płaci kilkanaście złotych rocznie za możliwość nabycia zajętej domeny tuż po tym, gdy jej poprzedni posiadacz nie przedłuży abonamentu. I tylko czyha na błąd ze strony dotychczasowego właściciela.
Wszystko dlatego, że w polskich regulacjach prawnych nie ma czegoś takiego jak prawo do domeny. Wszelkie spory pomiędzy przedsiębiorcami o prawa do danej domeny opierają się na ogólnych przepisach prawa cywilnego bądź konsumenckiego. Istotne jest także orzecznictwo. Podstawową zasadą przy prawie do domeny jest „kto pierwszy, ten lepszy”. Co do zasady więc ten, który jako pierwszy rejestruje dany adres, ma prawo go używać. Prawo do korzystania wynika z regularnie przedłużanej umowy abonamentowej. Jeśli więc ktoś jej nie przedłuży, to inny podmiot może nabyć domenę.
Od tej zasady są jednak wyjątki, które umożliwiają wejście w posiadanie lub ponowne nabycie danego adresu.
Charakterystyczne jest, że przedsiębiorcy, którzy stracili domeny przez nieuwagę, często tłumaczą się, iż świadomie zrezygnowali z przedłużania abonamentu. Pojawia się jednak pytanie: kto świadomie odstępuje czyhającemu konkurentowi coś, co warte jest czasem setki tysięcy złotych? Czy nie bardziej opłacalne byłoby odsprzedanie takiej domeny?
Alternatywna droga: postępowanie arbitrażowe
Najpopularniejszą formą walki o domeny jest arbitraż. Dwa kluczowe powody to szybkość postępowania oraz to, że sprawami zajmują się profesjonalni orzekający.
Jeśli przedsiębiorca jest przekonany o słuszności argumentów, to arbitraż pozostaje najlepszym rozwiązaniem. Tym bardziej że w przeciwieństwie do sędziów sądów powszechnych niejednokrotnie się zdarza, że arbiter odwołuje się do zasady słuszności, a nie jedynie bezwzględnie trzyma się litery prawa.
Dlaczego właśnie arbitraż? Otóż kupując abonament w firmie zajmującej się sprzedażą domen, przedsiębiorca podpisuje umowę i akceptuje regulamin. Jest w nim zapis o arbitrażowym sposobie rozwiązywania sporów. W regulaminie określającym warunki świadczenia usług przez NASK w zakresie utrzymywania nazw w domenie .pl (www.dns.pl/regulamin.html) znaleźć można pkt 20, który stanowi: „W przypadku wystąpienia osoby trzeciej do Sądu Polubownego przeciwko abonentowi z żądaniem opartym na stwierdzeniu, że abonent w wyniku zawarcia lub wykonywania umowy naruszył prawa tej osoby, abonent doręczy Sądowi Polubownemu podpisany zapis we wskazanym przez operatora domeny (NASK) terminie”. Innymi słowy, jeśli podmiot A stwierdzi, że B narusza prawa, posiadając prawa do domeny, może wystąpić z wnioskiem o arbitraż w tej sprawie. I w praktyce B musi się zgodzić, gdyż brak zgody oznacza rozwiązanie umowy. Nie jest to rozwiązanie idealne. Sprawdza się wyłącznie w stosunku do przedsiębiorców naruszających prawa do domeny. Konsumenci nie są związani punktem regulaminu nakładającym sankcję w postaci rozwiązania umowy w przypadku niepoddania się arbitrażowi.
Jak poradzili sobie inni
PRZYKŁAD 1. Auto Świat: działanie w celu odsprzedaży
Pewien czas temu pojawiła się możliwość tworzenia adresów internetowych z polskimi znakami diakrytycznymi. Boleśnie przekonał się o tym wydawca miesięczników „Auto Świat” oraz „Komputer Świat”. Miał on zarejestrowanych kilka wariantów domen, tak aby każda fraza wiążąca się z nazwami czasopism przekierowywała na właściwą stronę internetową. Wydawca jednak nie nabył domen AutoŚwiat.pl oraz KomputerŚwiat.pl (z polską literą ś). Te adresy wykupiła osoba niezwiązana z wydawnictwem. Ostatecznie jednak w obu przypadkach wydawnictwu udało się pozyskać adresy internetowe. Przesądziły o tym orzeczenia Sądu Polubownego ds. Domen Internetowych, który uznał, że nabycie domen odbyło się z naruszeniem prawa i miało na celu jedynie ich późniejszą odsprzedaż wydawnictwu.
„Działalność pozwanej polegająca na rejestrowaniu domen internetowych oraz ich potencjalnie zarobkowym wykorzystaniu poprzez wystawienie na sprzedaż stanowi wystarczające przesłanki do zastosowania ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji” – uzasadnił wyrok dotyczący domeny AutoŚwiat.pl arbiter Jan Roliński.
PRZYKŁAD 2. Yamaha: zarzut korzystania z renomy
Kilka lat temu poważny problem miał koncern Yamaha, który utracił domeny Yamaha.pl oraz Yamaha.com.pl. Postanowił skorzystać z możliwości arbitrażu i oba adresy internetowe odzyskał. Nabywca domeny w ocenie Sądu Polubownego dopuścił się złamania wielu przepisów. Przede wszystkim naruszone zostało prawo powoda do firmy oraz renomy rynkowej przedsiębiorstwa. Nie ulegało bowiem wątpliwości, że przeciętny internauta, wchodząc na stronę Yamaha.pl lub Yamaha.com.pl, uważał, że odwiedza witrynę znanego producenta sprzętu elektronicznego.
Sąd Polubowny stwierdził także w tej sprawie, że bez znaczenia jest to, czy naruszenie prawa do firmy było wynikiem celowego działania rejestrującego. Liczy się sam fakt, że do naruszenia doszło.
Istotne jest również to, że w ocenie arbitra o złamaniu przepisów można mówić także wtedy, gdy pozwany nie czerpał korzyści majątkowych z posiadanych adresów.
PRZYKŁAD 3. Amica.pl: naruszenie prawa do firmy
Podobny problem w 2007 roku miał polski producent sprzętu AGD Amica. Pod adresem Amica.pl osoba niezwiązana z producentem prowadziła sklep internetowy, w którym sprzedawała sprzęt AGD różnych firm. Sprawa trafiła do Sądu Polubownego. Ten zaś orzekł, że nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż naruszone zostało prawo powoda do firmy. Tym bardziej że celem założenia sklepu właśnie pod tym adresem internetowym było właśnie przekonanie klientów, że mają do czynienia z oficjalnym sklepem powszechnie kojarzonego producenta.
PRZYKŁAD 4. TwojStyl.pl: dowody na działanie w złej wierze
Domenę TwojStyl.pl udało się odzyskać wydawnictwu Bauer. Przez wiele lat utrzymywało ono ten adres, przekierowując do strony internetowej popularnego czasopisma dla kobiet. W wyniku przeoczenia prawo do domeny wygasło i została ona wykupiona przez spółkę z zupełnie innej branży.
Po wejściu pod adres TwojStyl.pl następowało przekierowanie na inną stronę, na której znajdował się komunikat zapraszający do składania ofert na zakup domeny.
Powód podniósł, że zachowanie pozwanego stanowiło naruszenie praw do renomowanego znaku towarowego oraz wyczerpuje znamiona czynu nieuczciwej konkurencji.
Arbiter przy ocenie sprawy uwzględnił popularność czasopisma. W uzasadnieniu wyroku wskazano, że gazetę czytało w okresie sporu ok. 2 mln osób miesięcznie. To zaś w ocenie sądu przekładało się na niewątpliwą renomę powoda.
Sąd uznał też, że dzięki posiadaniu spornej domeny i przekierowywaniu pod inny adres pozwany uzyskał dostęp komercyjny do dwumilionowego grona czytelników miesięcznika oraz sposobność do oferowania im swoich usług. Stąd też uznano, że bezsprzecznie rejestracja adresu TwojStyl.pl przez pozwanego nastąpiła w złej wierze i z zamiarem wykorzystania znaku towarowego powoda dla własnych celów ekonomicznych.
OPINIE EKSPERTÓW
W sporze o adres internetowy, tzw. nazwę domeny, Sąd Polubowny jest preferowanym przez przedsiębiorców sposobem rozstrzygania sporów.
Jeśli chodzi o domeny z rozszerzeniem .pl., organem, do którego powinno się skierować pozew przeciwko naruszycielowi, jest Sąd Polubowny ds. Domen Internetowych przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji, który rozstrzyga sprawy bieżące w oparciu o przepisy krajowego prawa gospodarczego. Spory o domeny z rozszerzeniem .eu rozstrzygane są w ramach Procedury Alternatywnego Rozstrzygania Sporów (ADR) przed Sądem Arbitrażowym w Pradze – przed którym istnieje możliwość prowadzenia postępowania również w języku polskim, a całość postępowania odbywa się elektronicznie. Spory dotyczące domen mających rozszerzenia jak .com, .org czy .net rozstrzyga Centrum Arbitrażu i Mediacji przy WIPO w Genewie. Jeśli obie strony sporu mają siedzibę lub miejsce zamieszkania poza terytorium Polski, może ono także orzekać w sprawach domen z rozszerzeniem .pl.
Przed przystąpieniem do sporu warto dysponować znakiem towarowym zbieżnym ze sporną domeną. Sporna domena musi być używana w sposób naruszający prawo do znaku przez osobę, która ją zarejestrowała. Najistotniejszym dla stwierdzenia, że faktycznie doszło do naruszenia, jest kontekst użycia danej domeny, uwzględniający zakres ochrony prawnej wynikającej z rejestracji znaku towarowego (rodzaj usług lub towarów objętych rejestracją), identyczność lub podobieństwo znaku i nazwy domeny oraz oferowanych towarów lub usług, które mogą prowadzić do wprowadzenia odbiorców w błąd.
Arbitraż to ze względu na koszty, szybkość postępowania oraz zwykle ponadprzeciętne kompetencje arbitrów wyspecjalizowanych w tej akurat tematyce najlepsza formuła rozstrzygnięcia sporu dotyczącego praw do domeny internetowej. Jednocześnie jednak nie uważam, by w sprawie Tchibo i utraconej domeny Kawa.pl zachodziła potrzeba stosowania arbitrażu. Nie potrafię w działaniu nowego właściciela domeny znaleźć przesłanek bezprawności.
Tchibo ma znikome pole manewru na gruncie ochrony własności przemysłowej czy prawa regulującego zasady konkurencji. Nabywca wykazał się anielską cierpliwością, czekając kilka lat na zwolnienie się domeny i opłacając możliwość jej natychmiastowego nabycia po zwolnieniu, która ostatecznie zaowocowała adresem o marketingowej wartości na poziomie kilkuset tysięcy złotych.