Budownictwo
Deweloperzy budujący wielkopowierzchniowe obiekty handlowe czują się dyskryminowani. Jak twierdzą, polityka nie powinna ograniczać biznesu, a to robi. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, reprezentujący mały i średni biznes, jest oburzony utyskiwaniem gigantów.
Zgodnie z art. 10 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 647 ze zm.) w celu określenia polityki przestrzennej gminy jej rada podejmuje uchwałę o przystąpieniu do sporządzania studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Dokument przygotowuje wójt, burmistrz albo prezydent miasta. Jednym z jego elementów jest stwierdzenie, gdzie mogą znajdować się obszary rozmieszczenia obiektów handlowych o powierzchni sprzedaży powyżej 400 mkw .
Ten przepis w praktyce oznacza, że jeśli dana gmina chce, to jest w stanie zablokować budowę dużych obiektów handlowych.
Deweloperzy budujący hipermarkety twierdzą, że to ograniczenie wolności gospodarczej. Narzekają także, że decyzje samorządów są często upolitycznione i nie wynikają z realnych potrzeb mieszkańców. Nie ma też sposobu, aby się od nich odwołać.
– To inwestor, a nie władze, ponosi koszty budowy obiektu handlowego oraz bierze na siebie ryzyko związane z ewentualnym niepowodzeniem przedsięwzięcia – przekonywał innych deweloperów Aleksander Walczak, prezes Dekada Realty, podczas spotkania zorganizowanego przez EurobuildCEE poświęconego szkodom wyrządzonym inwestorom przez ustawodawcę.
W efekcie powstał list otwarty deweloperów powierzchni handlowych, który ma zostać przekazany Ministerstwu Infrastruktury i Rozwoju oraz sejmowej komisji infrastruktury. „Zwracamy się z prośbą o zmianę obowiązującej ustawy (...) poprzez likwidację zapisów o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych” – czytamy w nim.
Zdaniem Doroty Wolickiej, wiceprezes ZPP, to skandaliczne postulaty. Tłumaczy, że jeśli zostałby ograniczony wpływ samorządu na kreowanie lokalnej polityki przestrzennej, doprowadziłoby to miasto po mieście do ruiny. – Jeżeli gmina jest w stanie ograniczyć zapędy deweloperów i hipermarketów – to doskonale. Mały i średni biznes bez jakiejkolwiek ochrony prawnej nie miałby żadnych szans w konkurencji z zagranicznymi molochami – mówi Wolicka.
Jak wskazuje, już teraz widać opłakane skutki rozwoju sklepów wielkopowierzchniowych w Polsce. – I co mają zrobić lokalni sklepikarze? Pójść na kasę do hipermarketu, oczywiście z umową o dzieło? – pyta retorycznie Dorota Wolicka.