Rządowa autopoprawka, do której dotarł DGP, ma umożliwić podwyższanie wynagrodzeń dla firm realizujących publiczne kontrakty. Przedsiębiorcy uważają jednak, że nie poprawi znacząco ich sytuacji

Coraz większą inflację szczególnie odczuwają firmy realizujące kontrakty publiczne, gdyż wielu zamawiających odmawia podwyższenia wynagrodzeń. Już w czerwcu Ministerstwo Rozwoju i Technologii zapowiedziało przygotowanie projektu specustawy waloryzacyjnej. Nowe rozwiązania mają jednak trafić do projektu o zmianie niektórych ustaw w celu uproszczenia procedur administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców, który znajduje się już w Sejmie. MRiT przygotowało do niego poprawkę, która ma wprowadzić regulacje umożliwiające zmiany w umowach o zamówienia publiczne, w tym podwyższanie wynagrodzeń.

Zmiany już dziś dopuszczalne

Poprawka wprowadza do wspomnianej ustawy art. 41a, zgodnie z którym „w związku z istotną zmianą cen materiałów lub kosztów związanych z realizacją zamówienia, których zamawiający, działając z należytą starannością, nie mógł przewidzieć, dopuszczalna jest zmiana umowy”. W kolejnych punktach przepis ten precyzuje, że możliwa jest zmiana wysokości wynagrodzenia, dodanie klauzul waloryzacyjnych w umowach, które ich nie przewidywały, albo podwyższenie ich wysokości. Warunek? Wzrost wynagrodzenia nie przekroczy 50 proc. wartości pierwotnej umowy. Dopuszczalna jest również modyfikacja zakresu świadczenia, terminu lub sposobu wykonania.
- Niestety trudno mieć nadzieję, żeby ta ustawa poprawiła sytuację wykonawców. Zmiana umowy, tak jak jest to obecnie, będzie uzależniona wyłącznie od widzimisię zamawiającego. Albo zechce podwyższyć wynagrodzenie, albo nie. Projekt zakłada bowiem fakultatywność waloryzacji. Czyli w praktyce jedynie potwierdza to, co było wiadome już od dawna - że z uwagi na wyjątkową sytuację zmiany umów są dopuszczalne - zauważa Grzegorz Lang, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Mówiąc wprost - dziś także, bez tych nowych przepisów, zamawiający mogą podwyższać zapłatę wykonawcom. Już w marcu 2022 r. Urząd Zamówień Publicznych wydał opinię, która potwierdziła możliwość zmiany umów z powodu nadzwyczajnej sytuacji na rynku wynikającej z napaści Rosji na Ukrainę. Ostatnio stanowisko w tej sprawie zajęła też Prokuratoria Generalna RP, która w swych wytycznych zachęca do zmian w kontraktach, przekonując, że ostateczne koszty upadłości przedsiębiorców może ponieść sama administracja. Przepisy proponowane przez MRiT sankcjonują więc coś, co jest jak najbardziej dopuszczalne także na podstawie obecnego prawa. Z czego zresztą część zamawiających korzysta, przystając na waloryzację kontraktów (patrz: infografika). Problem w tym, że są oni w mniejszości. Nowe regulacje tego nie zmienią, bo decyzja o tym, czy zgodzić się na aneks, czy też nie, nadal będzie indywidualnie podejmowana przez organizatorów przetargów.

Na podstawie wskaźnika GUS

Projekt nie precyzuje też żadnej procedury związanej z ewentualną waloryzacją. Nie określa chociażby terminu, w jakim zamawiający powinien ustosunkować się do wniosku wykonawcy, nie nakazuje uzasadniania podjętej decyzji. W praktyce zamawiający nadal będą więc mogli zwyczajnie ignorować prośby przedsiębiorców, pozostawiając je bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Jedyną drogą pozostanie im dochodzenie roszczeń przed sądem. Mogą też oczywiście zrywać umowy, tyle że, jak ostrzega Prokuratoria Generalna RP we wspomnianym stanowisku, będzie to niekorzystne dla strony publicznej. Jeśli bowiem uwzględni się upadłość przedsiębiorcy, odstąpienie przez niego od umowy, konieczność inwentaryzacji i zabezpieczenia robót oraz czas potrzebny na przeprowadzenie kolejnego przetargu, to koszty dla zamawiającego bez wątpienia znacznie przewyższą podwyżkę, której domaga się dotychczasowy wykonawca. Tym bardziej że nowy w swej ofercie zaproponuje już dużo wyższą cenę, uwzględniającą inflację.
Poprawka wprowadza natomiast regulację, która może uprościć zasady zmian kontraktowych, o ile oczywiście zamawiający się na nią zgodzi. Przewiduje bowiem wprost możliwość określenia wysokości waloryzacji na podstawie wskaźników zmiany cen i kosztów, w tym wskaźnika ogłaszanego przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. Mogłoby to ograniczyć formalności. Wielu zamawiających wymaga bowiem dokładnego wykazania wzrostu kosztów, czasem nawet żądając potwierdzenia, ile w dniu tankowania wynosiła cena benzyny. Zgodnie z propozycją można byłoby się odwołać do ogólnych danych, nawet wysokości inflacji, i na tej podstawie zwiększać wynagrodzenie.
Projekt mówi o równomiernym rozkładzie zwiększanych kosztów wykonania zamówienia.
- Niepokoi mnie to sformułowanie. Po pierwsze, nie jestem pewien, jak je rozumieć, bo nie jest równoznaczne z podziałem po połowie. Po drugie, to zamknięcie możliwości podwyższenia wynagrodzenia powyżej tego pułapu, nawet gdyby zamawiający sam uznał, że jest to niezbędne, choćby z powodu tego, że wykonawca udowodnił mu wyjątkowo znaczący wzrost kosztów - zwraca uwagę Grzegorz Lang.
Jeśli dojdzie do podwyższenia wynagrodzenia, to zgodnie z rządową propozycją przedsiębiorca byłby zobowiązany do podwyższenia zapłaty swym podwykonawcom w zakresie odpowiadającym zmianom cen materiałów lub kosztów tych ostatnich. ©℗
Skokowy wzrost zmian w umowach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Etap legislacyjny
Projekt ustawy, do której skierowano poprawkę, jest po I czytaniu w Sejmie i trafił do komisji nadzwyczajnej ds. deregulacji