Rząd chce, żeby zamówienia publiczne stały się kołem zamachowym dla innowacji. Zamiast przetargów, administracja oraz spółki Skarbu Państwa będą stawiać przed biznesem wyzwania.
Rząd chce, żeby zamówienia publiczne stały się kołem zamachowym dla innowacji. Zamiast przetargów, administracja oraz spółki Skarbu Państwa będą stawiać przed biznesem wyzwania.
Dzisiaj wygląda to tak: zamawiający określa dokładnie nie tylko, „co” chce, ale i „jak” to ma być wykonane. Wyzwania stawiają ten model do góry nogami: po stronie klienta-instytucji pozostaje „co”, ale „jak” to już domena wykonawcy.
– Procedura przetargowa doskonale sprawdza się, kiedy klient wie, czego potrzebuje. Ale nie zawsze tak jest, np. jeśli jakaś instytucja potrzebuje oprogramowania do rozpoznawania obrazów, to skąd mają wiedzieć, w jakim języku powinien być napisany? To powinno leżeć po stronie wykonawcy – tłumaczy Justyna Orłowska, dyrektor programu „Gov Tech Polska”.
W ten sposób część zamówień publicznych przypominałaby wyzwania organizowane przez amerykańską Agencję Zaawansowanych Projektów Obrony DARPA. Często sięga ona po taką konkursową formułę. Określa wtedy warunki – np. że łazik ma sam znaleźć drogę do celu lub przejechać ileś kilometrów – ale nie narzuca sposobu, w jaki ten cel ma być osiągnięty.
Pomysł został już wstępnie przetestowany w niewielkiej skali w ramach pierwszej edycji programu „GovTech Polska”. Wówczas swoje wyzwania przedstawiło pięć instytucji: cztery ministerstwa (cyfryzacji, finansów, przedsiębiorczości i technologii oraz zdrowia), oraz władze Świdnika. Jednym z nich było stworzenie oprogramowania do analizy zdjęć rentgenowskich wykonywanych przez gdańskich celników – np. kontenerów w porcie. Pilotaż zakończył się sukcesem; dlatego rząd jutro na konferencji „Impact’19” ogłosi drugą edycję programu z większą liczbą „czelendży”. Nowością będzie także udział spółek Skarbu Państwa.
Rząd widzi w tym narzędziu przede wszystkim sposób wsparcia sektora małych i średnich przedsiębiorstw, które do przetargów zgłaszają się raczej niechętnie, przerażone skalą formalności. „GovTech Polska” jest pomyślany inaczej: chętne do wzięcia udziału w przetargu firmy na dzień dobry muszą jedynie przedstawić kilkustronicowy opis tego, w jaki sposób chciałyby zmierzyć się z przedstawionym problemem. Procedura przetargowa rusza dopiero po rozstrzygnięciu konkursu. Firmy mogą wtedy liczyć na pomoc w formalnościach.
– Naszą misją jest, by te ponad 160 mld zł, które wydajemy co roku na zamówienia publiczne, stały się silnikiem napędowym dla rozwoju małych firm z wielkimi pomysłami – podsumowuje program dla DGP premier Mateusz Morawiecki.
Ukłonem w stronę MSP jest również to, że firmy mogą liczyć na zwrot części kosztów związanych z uczestnictwem w konkursie, nawet jeśli ostatecznie nie wygrają. Pieniądze otrzymują „finaliści” – kilka wybranych firm, których rozwiązania zostały ocenione jako najlepsze i które poproszono o pilotażowe wdrożenie pod postacią demonstratora (z tego grona potem wybierany jest zwycięzca). W efekcie tylko w konkursie zorganizowanym przez resort przedsiębiorczości i technologii połowa uczestników to były małe i średnie przedsiębiorstwa.
Nowatorska formuła i ograniczenie formalności przekładają się też na ogólne zainteresowanie oferentów. O ile w przetargach często bierze udział kilka podmiotów, o tyle do konkursu ministerstwa finansów (na wspomnianą już aplikację do walki z przemytem) zgłosiło się prawie 100.
Sam pomysł na taką formułę wziął się z hackathonów – konkursów programistycznych, w których zespoły mają w ściśle określonym czasie (np. 48 godz) stworzyć od zera program spełniający określone wymagania. – W dwie doby nie da się przeprowadzić postępowania zamówieniowego, ale chcieliśmy pozostać jak najwierniejsi temu ideałowi. W naszym modelu, w przeciwieństwie do hackathonów, zwycięzca automatycznie dostaje nie tylko nagrodę, ale też wyłączne prawo do ustalania z zamawiającym szczegółowych warunków realizacji – mówi Orłowska, dodając, że taką możliwość polskie prawo zamówień publicznych przewidywało już od dawna. Przepisy te jednak nie były wykorzystywane.
W drugiej edycji konkursu na przedsiębiorców czekają jeszcze bardziej różnorodne wyzwania. Dla przykładu PKN Orlen będzie poszukiwał rozwiązania, które w zautomatyzowany sposób zweryfikuje tankowany pojazd. Ma to być sposób na uniknięcie oszustw zwłaszcza w transakcjach flotowych, gdzie karty przypisane są do pojazdów. Z kolei Tauron chciałby aplikacji, która na podstawie adresu nieruchomości wyliczy oszczędności, jakie można będzie uzyskać dzięki montażowi tam instalacji fotowoltaicznej.
„Zjawiskiem obserwowanym we wszystkich krajach świata jest monopolizacja zamówień publicznch z sektora ICT przez wielkie korporacje“ – czytamy w raporcie „GovTech, czyli nowe technologie w sektorze publicznym“ Polskiego Instytutu Ekonomicznego. „Skutkiem malejącej konkurencyjności są wzrost cen poszukiwanych rozwiązań oraz postępujące trudności z otrzymaniem przez jednostki publiczne odpowiadających ich potrzebom produktów technologicznych. Problem ten dotyczy również Polski. Według informacji Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, w 43 proc. zamówień publicznych złożono w 2017 r. tylko jedną ofertę“. „Govtech Polska“ nie zmieni tego w rok czy dwa, ale jest krokiem w dobrą stronę.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Powiązane
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama