Resort przedsiębiorczości wskazuje, że jedynie rozstrzyga wątpliwości. Czołowi polscy prawnicy twierdzą jednak, że nowelizacja zabija spółkę partnerską, jaką znamy.
Resort przedsiębiorczości wskazuje, że jedynie rozstrzyga wątpliwości. Czołowi polscy prawnicy twierdzą jednak, że nowelizacja zabija spółkę partnerską, jaką znamy.
„Członkiem zarządu jest co najmniej jeden partner. Członkiem zarządu może być także osoba trzecia”. Tak od 1 marca 2019 r. będzie brzmiał art. 97 par. 3 kodeksu spółek handlowych dotyczący spółki partnerskiej. Zmiana wchodzi w życie wraz z tzw. pakietem MŚP (Dz.U. z 2018 r. poz. 2244). Zdaniem ekspertów jest ona w najlepszym razie niepotrzebna. Prędzej zaś szkodliwa.
/>
– Nie rozumiem, po co ustawodawca wprowadza obowiązek, by członkiem zarządu spółki partnerskiej musiał być co najmniej jeden partner – przyznaje prof. Michał Romanowski, kierownik pracowni prawa rynku kapitałowego WPiA UW, partner w kancelarii Romanowski i Wspólnicy. Jego zdaniem tego typu zmiany powinny czemuś służyć, np. zwiększeniu bezpieczeństwa obrotu.
– Tymczasem ta zmiana nie służy niczemu poza utrudnieniem dla partnerów spółek partnerskich. W efekcie uchwalono złe rozwiązanie, szkodliwe – uważa prof. Michał Romanowski.
Spytaliśmy kilku fachowców od prawa spółek, po co wprowadzać wymóg, by partner był członkiem zarządu spółki partnerskiej, skoro przez lata taka możliwość, a nie obowiązek, nikomu nie przeszkadzała. Przytłaczająca większość ekspertów wskazywała, że nie jest w stanie znaleźć żadnego uzasadnienia dla nowego przepisu.
Spytaliśmy więc Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, które opracowało projekt nowelizacji.
„Skład zarządu spółki partnerskiej przez lata budził liczne kontrowersje i spory w doktrynie. W wyniku braku uregulowań prawnych, w doktrynie wyrażono trzy rozbieżne stanowiska co do składu zarządu spółki partnerskiej” – wyjaśnia MPiT w nadesłanej nam odpowiedzi. Pierwsze stanowisko zakładało, że członkami zarządu mogą być wyłącznie osoby spoza grona partnerów i jednocześnie niebędące przedstawicielami wolnych zawodów. Drugie stanowisko natomiast dopuszczało w zarządzie jedynie partnerów. Trzecie stanowisko stanowiło próbę pogodzenia dwóch wcześniejszych rygorystycznych poglądów i zgodnie z nim w zarządzie powinien być co najmniej jeden partner.
„Powodem wprowadzenia zmian w przepisach była potrzeba usunięcia stanu niepewności prawnej zagrażającej stabilności działań w obrocie gospodarczym spółki partnerskiej posiadającej zarząd. Wprowadzając do Kodeksu spółek handlowych rozwiązanie, zbieżne z ostatnim z wyżej wskazanych poglądów, kierowano się tym, że mieszany skład zarządu będzie najbardziej dogodny dla spółki partnerskiej, uwzględniając jej charakter” – przekonuje resort. Zdaniem urzędników obecność partnera w zarządzie umożliwi bezpośrednią kontrolę działań pozostałych członków zarządu i – w razie potrzeby – natychmiastową ingerencję wspólników spółki. Da to ponadto wyraźny impuls do możliwości wprowadzenia do zarządu spółki partnerskiej menedżerów.
Tyle że ta argumentacja nie przekonuje ekspertów.
– To zła zmiana. Lepiej by było, gdyby ministerstwo przedsiębiorczości rozstrzyganie wątpliwości pozostawiło orzecznictwu, a nie się za to samo brało. Powstał legislacyjny potworek, który zmienia model funkcjonowania spółki partnerskiej. Do tej pory było tak, że partner mógł być członkiem zarządu, ale nie musiał. Logiczne rozwiązanie, które łatwo pokazać na przykładzie. Mamy np. dwóch wybitnych chirurgów, którzy zajmują się leczeniem ludzi. Nie znają się na zarządzaniu, na księgowości, więc po co by mieli wchodzić w skład zarządu? A jednocześnie mają taką możliwość. Po wejściu w życie nowelizacji co najmniej jeden z nich będzie musiał być członkiem zarządu, choć nadal na zarządzaniu się nie zna – wyjaśnia prof. Andrzej Kidyba z Katedry Prawa Gospodarczego i Handlowego UMCS w Lublinie. Jego zdaniem uchwalona zmiana nikomu nic nie daje, za to tworzy kłopoty w funkcjonowaniu spółek partnerskich.
Zastrzeżenia ma też adwokat Magdalena Szeplik, managing associate w kancelarii GESSEL. Podkreśla ona, że nowe rozwiązanie z punktu widzenia wyznaczonego do bycia w zarządzie partnera nie wydaje się szczęśliwe. Tym bardziej że – jak zaznacza prawniczka – trzeba pamiętać o tym, iż członkowie zarządu spółki partnerskiej odpowiadają wobec spółki i jej wierzycieli na zasadach określonych dla spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.
– Odpowiedzialność samego partnera będącego członkiem zarządu wzrasta więc nieporównywalnie – wyjaśnia mec. Magdalena Szeplik. A to dlatego, że o ile inaczej nie stanowi umowa spółki, „partner nie ponosi odpowiedzialności za zobowiązania spółki powstałe w związku z wykonywaniem przez pozostałych partnerów wolnego zawodu w spółce, jak również za zobowiązania spółki będące następstwem działań lub zaniechań osób zatrudnionych przez spółkę na podstawie umowy o pracę lub innego stosunku prawnego, które podlegały kierownictwu innego partnera przy świadczeniu usług związanych z przedmiotem działalności spółki”. – Natomiast odpowiedzialność członka zarządu dotyczy wszelkich zobowiązań – wskazuje mec. Szeplik.
Zarazem przypomina, że oprócz dotychczasowego brzmienia k.s.h. istnieją dodatkowe regulacje dotyczące funkcjonowania danych korporacji. I tak np. dla adwokatów wprowadzana zmiana będzie nieistotna, gdyż już teraz członkami zarządu spółki mogą być włącznie adwokaci lub radcowie prawni albo prawnicy zagraniczni.
Do tej pory było tak, że partner mógł być członkiem zarządu, ale nie musiał. To było logiczne rozwiązanie
Etap legislacyjny
Wchodzi w życie 1 marca 2019 r.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama