Umiarkowany optymizm. Tak można określić nastroje wśród przedsiębiorców. Projekt nowych przepisów ich cieszy. Ale inne działania władzy, które są sprzeczne z ideą zaufania na linii państwo – biznes, już nie.
Po ponad roku od zapowiedzi pakiet sześciu ustaw, mających wprowadzić nową jakość w relacjach między przedsiębiorcami a urzędnikami, trafi pod obrady parlamentarzystów. Eksperci przyznają, że resort rozwoju nie próżnował. Z legislacyjnego punktu widzenia ustawy są dopracowane.
Rzecz w tym, że wiele zawartych w nich norm nie określa „twardego” prawa, lecz wprowadza ogólne zasady, którymi powinna kierować się administracja publiczna. Przede wszystkim ma zaufać prowadzącym działalność, nie zmieniać w zaskakujący sposób interpretacji prawa oraz rozstrzygać wszelkie wątpliwości na korzyść obywateli, a nie swoją.
– Popierając prace resortu rozwoju, nie możemy jednak abstrahować od praktyki ostatnich kilkunastu miesięcy pracy rządu i parlamentu. Z jednej strony rząd zapowiada nowe otwarcie w relacjach z biznesem, a równolegle forsuje lub popiera niekorzystne dla przedsiębiorców prawo – twierdzi Krzysztof Kajda, dyrektor departamentu prawnego Konfederacji Lewiatan. I wylicza: Podatki sektorowe – z czego jeden zakwestionowany przez Komisję Europejską. Zakaz handlu w niedziele. Apteka dla aptekarza. Nowe wysokie opłaty w egzekucji komorniczej. Zaostrzenie sankcji za pomyłki popełnione przy rozliczeniach podatkowych. A także ograniczenia dla firm wynikające z projektu ustawy organizowaniu zadań na rzecz obronności państwa.
Organizacje biznesowe twierdzą, że w ostatnich miesiącach przyjęte i procedowane są projekty, które uderzają w biznes na każdym polu.
Stracą firmy technologiczne przez zniesienie limitu składek emerytalnych (zwiększy się koszt utrzymania pracowników zarabiających powyżej 10 tys. zł miesięcznie). Po kieszeni najprawdopodobniej dostaną drobni przedsiębiorcy wskutek przyjęcia systemu podzielonej płatności, tzw. split payment – bo będą zmuszeni do pokrywania z własnych środków VAT-u naliczonego przy zakupach, a nie z podatku uzyskanego od kontrahentów. Stracą też wszyscy producenci żywności oraz inni wykorzystujący w swojej działalności wodę. Rząd – choć obiecywano, że woda nie zdrożeje – zaproponował w projekcie rozporządzenia, by opłaty za nią były pobierane w maksymalnej dopuszczalnej ustawowo wysokości.
Nie jest także dobrze z zaufaniem państwa do biznesu. Dowód? Ministerstwo Finansów zaproponowało osłabienie tajemnicy bankowej, by fiskus mógł w uproszczony sposób podglądać rachunki przedsiębiorców.
Eksperci wskazują więc, że z jednej strony rząd coś obiecuje (Konstytucję biznesu), ale z drugiej już teraz realnie odbiera. I to w postaci sprzecznej z naczelnymi założeniami pakietu nowych ustaw.
Dlatego przedsiębiorcy najbardziej wierzą w te zmiany, które dotyczą konkretnych uproszczeń. Znajdą się one przede wszystkim w ustawie – Prawo przedsiębiorców, która zastąpi obecnie obowiązującą ustawę o swobodzie działalności gospodarczej (t.j. Dz.U. 2017 poz. 2168). Chodzi przede wszystkim o ulgę na start i działalność nierejestrową. Ta pierwsza pozwoli na obniżenie obciążeń parapodatkowych na początku biznesowej drogi. Aktualnie przedsiębiorca musi zgłosić się do ubezpieczeń społecznych w ciągu siedmiu dni od rozpoczęcia działalności. Po wejściu w życie zapowiedzianych przepisów termin ten wydłuży się do sześciu miesięcy. Po jego upływie zaś bieg rozpocznie 24-miesięczny okres preferencyjnego oskładkowania (tzw. mały ZUS). W praktyce więc prowadzący działalność otrzyma półroczne zwolnienie z obciążeń składkowych.
Instytucja działalności nierejestrowej zakłada, że w przypadkach działalności prowadzonej przez osobę fizyczną na małą skalę, z której miesięcznie przychody nie przekraczają 50 proc. minimalnego wynagrodzenia, nie powstaje obowiązek rejestracji. Skończą się więc problemy, gdy kontrola ze skarbówki lub ZUS wpadnie na wyprzedaż garażową i zacznie nakładać mandaty za nielegalne prowadzenie biznesu.
Etap legislacyjny
Przed pierwszym czytaniem