Urzędnicy stwierdzili bowiem w kolejnej, czwartej już wersji projektu ustawy o kredycie hipotecznym nowelizującego także ustawę o kredycie konsumenckim, że przewidywane restrykcje pozostaną.
Przypomnijmy: chodzi o to, że Ministerstwo Finansów w porozumieniu z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów proponuje, by w reklamie w sposób tak samo widoczny, czytelny i słyszalny jak dane liczbowe dotyczące kredytu przedstawiać wiele innych informacji o kredycie konsumenckim – chodzi nawet o 10 pozycji. Ma to zapobiec sytuacjom, gdy w reklamach banków czy firm pożyczkowych występuje drobny druczek lub istotne dla kredytobiorcy informacje są pomijane.
Biznes żali się jednak, że wymóg podawania tak dużej liczby danych wykluczy w praktyce możliwość prezentowania ofert za pośrednictwem tradycyjnych mediów i że projektodawca myli prawo do reklamy z obowiązkami informacyjnymi określonymi w przepisach ustawy.
– Zmniejszymy nakłady na promocję w telewizji i radiu, a zainwestujemy więcej w reklamę natywną w internecie i prasie – mówił niedawno DGP wiceprezes jednej z największych firm pożyczkowych na rynku. A eksperci przyznawali, że rzeczywiście tak może być, gdyż projektowane przepisy nie odniosą skutku choćby w przypadku sponsorowanych w internetowych mediach artykułów zachwalających dane produkty.
Przedsiębiorcy zwracali w toku konsultacji uwagę także na to, że projektowana ustawa ma stanowić implementację unijnej dyrektywy. A w niej od Polski nikt nie wymaga wprowadzenia przepisów ograniczających możliwość reklamowania się przez podmioty rynku finansowego.
Ministerstwo Finansów uważa jednak, że zmiany są konieczne. Do tej pory występowało bowiem na rynku reklamy produktów finansowych zbyt wiele nieprawidłowości. Świadczy o tym fakt, że co miesiąc dowiadujemy się o kolejnych postępowaniach wszczynanych przez UOKiK przeciwko firmom wprowadzającym konsumentów w błąd.