Konflikt na Ukrainie powoli wchodzi w stagnację. Pomimo zawieszenia działań zbrojnych trudno mówić jednak o jego końcu. Podczas hybrydowej wojny na Krymie i w Donbasie Ukraińcy walczyli nie tylko zbrojnie.

Kilka dni temu Informacyjna Agencja radiowa poinformowała o ustaleniach rosyjskich śledczych. Szef rosyjskiego Komitetu Śledczego oskarżył ukraińskich liderów o udział w wojnach na Kaukazie. W wywiadzie dla „Rossijskoj Gaziety” Aleksandr Bastrykin wymienił między innymi obecnego premiera Ukrainy Arsenija Jaceniuka, zarzucając mu torturowanie i rozstrzeliwanie rosyjskich żołnierzy. Choć Rosjanie nie pokazali żadnych dowodów potwierdzających te fakty, przekaz dla rosyjskiego społeczeństwa jest jasny. Z tego typu „oficjalnymi prawdami” Ukraińcy musieli walczyć od początku wojny.

Kiedy mówimy o konflikcie na Ukrainie to wielu Ukraińców jest tym oburzonych. Twierdzą, że to nie jest żaden konflikt, ale niczym nie sprowokowana agresja Rosji. Tymczasem obywatele Rosji są masowo bombardowani polityką strachu przed NATO, przed nazistami z Kijowa. Finansowanie nowych mediów, niezależnych od Kremla nie wydaje się w tej chwili możliwe. Rosjanie posiadają przy tym mocno rozbudowane media anglojęzyczne, które wszelką propagandę wysyłają na cały świat.

Taki obraz sytuacji na Wschodzie przedstawiła Tetiana Matychak, redaktor naczelna StopFake.org. Strona internetowa powstała w lutym, tuż po wystąpieniu na Krymie 20 tysięcy demonstrantów sprzeciwiających się „faszystowskiemu” rządowi w Kijowie po obaleniu Wiktora Janukowycza. Miała za zadanie obalać wszelkie kłamstwa tworzone przez rosyjską propagandę. To wtedy jak przyznaje Matychak pojawiły się pierwsze fałszywe informacje w mediach rosyjskich ale i nawet ukraińskich, które nie miały pojęcia co tak naprawdę działo się wtedy na Krymie. Kulminacją tej wojny propagandowej w mediach rosyjskich zdaniem ukraińskiej aktywistki było zestrzelenie samolotu Malaysia Airlines nad Donabsem.

- Na kolejne kłamstwa nie trzeba było długo czekać. W rosyjskich mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie martwej dziewczynki z Syrii. Zobrazowane zostało jednak jako zdjęcie do sytuacji na wschodniej Ukrainie. Tworzono mnóstwo artykułów, że na wschodzie Ukrainy działają faszyści i mordują dzieci – zaznacza Matychak.

Inny przykład jak podaje Matychak to informacja kanału Rossija 1, jakoby Ukraina zmieniła banknoty hrywny, zastępując dotychczasowe wizerunki, zdjęciem Adolfa Hitlera. Choć na Ukrainie nikt raczej nie mógł w to uwierzyć, opinia publiczna na Krymie, w Donbasie oraz w całej Rosji nie miała możliwości sprawdzenia tej informacji.

Tymczasem rosyjska Zwiezda przedstawiła w sieci czołg amerykański, jakoby znajdujący się w Donbasie. Na stronie stopfake.org od razu obalono to kłamstwo, przedstawiając dowody na fałszerstwo i wykorzystanie zdjęcia z innego regionu świata. Zdaniem Matychak media rosyjskie obiegła również informacja o pogromach Żydów na Ukrainie, choć jej zdaniem to na Krymie są oni teraz prześladowani.

- W celu ujawnienia fałszerstw wykorzystujemy wszystkie informacje i z mediów ukraińskich i rosyjskich. Co ważne, jeśli nie potrafimy udowodnić fake’u to tego nie robimy. Na Ukrainie z mediami jest lepiej niż w Rosji choć mamy stan wojny. Dziennikarze na Ukrainie mają prawo do krytykowania władz - to pokazuje różnicę w porównaniu z sytuacją w Rosji – zauważa Matychak.

Trzeba przyznać że na Ukrainie jest tylko jeden kanał państwowy, dwie państwowe gazety, i rząd może mieć problemy z kontrolowaniem wszystkich informacji. Nie zmienia to jednak faktu, że w większości przypadków to oligarchowie posiadają prywatne media regionalne i te przekazują informacje zgodne z ich interesami.

W związku z tym stopfake.org ma pełne ręce roboty. Matychak zapytana o oddźwięk ich walki z medialną propagandą nie pozostawia złudzeń. O ile ukraińskie media pozwalają sobie na dementi fałszywych informacji, w przypadku Rosji trudno tego oczekiwać. - Nawet po obnażeniu kłamstwa wraz z oczywistymi dowodami w rosyjskim materiału, ich media nie zmieniają kompletnie nic, nie zdejmują tych informacji ze strony, nie odnoszą się do tego – zaznacza Matychak.