Projekt kontrowersyjnych przepisów pozwalających służbom na jeszcze większą inwigilację obywateli oraz uprzywilejowujących TVP nie został odrzucony w I czytaniu.

Polskie przepisy, choć jest to w sposób oczywisty sprzeczne z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, nakładają na firmy telekomunikacyjne obowiązek przechowania przez 12 miesięcy danych o połączeniach wykonywanych przez ich klientów. Obowiązek obejmuje informacje o lokalizacji użytkownika, odbiorcy połączenia, dacie i godzinie połączenia oraz czasu jego trwania. Dostęp do tych danych może uzyskać policja i wiele innych służb.
Zgodnie z rządowym projektem ustawy – Prawo komunikacji elektronicznej krąg firm zobowiązanych do retencji danych ma teraz objąć nie tylko telekomy, lecz także wszystkich przedsiębiorców komunikacji elektronicznej, a więc także firmy oferujące usługi e-mailowe, czaty czy komunikatory. Mówiąc wprost, zakres danych dostępnych dla służb będzie dużo większy niż dotychczas.
Posłowie opozycji zarzucali rządowi chęć poszerzenia możliwości inwigilacji obywateli.
– Jest to projekt ustawy, któremu pod względem łamania praw obywatelskich bardzo blisko do standardów totalitarnych, bo de facto każdego obywatela czyni podejrzanym o popełnienie przestępstwa – mówił Mirosław Suchoń z koła Polska 2050.
Przedstawiciel KPRM Paweł Lewandowski bronił rządowej propozycji, mówiąc, że przepisy o retencji danych są tylko „unowocześniane”.
– Jest tak, jak było od tylu lat, i do tego nikt nie zgłaszał żadnych uwag. Tutaj nic się w tej sprawie nie zmienia. Nie ma więcej uprawnień dla służb, jest szerszy katalog możliwych technologii, które można będzie wykorzystać do tego, by dbać o bezpieczeństwo państwa i Polaków – odpierał zarzuty podsekretarz stanu w kancelarii premiera.
W dyskusji pojawił się też wątek uprawnienia prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej do nakazywania przedsiębiorcom blokowania połączeń lub komunikatów elektronicznych. Ma to następować na żądanie „uprawnionych podmiotów” – służb lub organów wymiaru sprawiedliwości i dotyczyć treści zagrażających obronności, bezpieczeństwu państwa oraz bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu. Dostawca usług będzie zobowiązany do nałożenia blokady w ciągu sześciu godzin od otrzymania decyzji. Firma będzie mogła odwołać się od nakazu, ale nie wstrzyma to jego wykonalności.
– Prezes UKE w czasie kampanii wyborczej może nam, opozycji, ale nie tylko opozycji, wszystkim, którzy będą niewygodni dla państwa polskiego, zablokować takie komunikaty. I nie ma od tego żadnego odwołania. Sześć godzin i to nie działa, a my musimy iść z tym do sądu – mówił Grzegorz Napieralski z KO.
Uprawnienie, o którym mówił Napieralski, w obecnym stanie prawnym już istnieje, chociaż nie przysługuje prezesowi UKE, ale szefowi ABW. Musi on jednak uzyskać zgodę sądu lub, w szczególnych przypadkach i na maksymalnie pięć dni, prokuratora generalnego.
Sporo kontrowersji podczas I czytania wzbudził też projekt przepisów ustawy wprowadzającej p.k.e., która zmienia ustawę o radiofonii i telewizji (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1676 ze zm.). Radykalnie przebudowują one listę kanałów, jakie operatorzy płatnej telewizji muszą oferować abonentom w każdym dostępnym pakiecie usług (zasada „must carry, must offer”). Z dotychczas objętych tą zasadą siedmiu stacji: TVP 1, TVP 2, TVP 3, Polsat, TVN, TV4 i TV Puls, pozostaną tylko pierwsze trzy. Projekt ustawy przewiduje też objęcie zasadą „must carry” kolejnych dwóch kanałów nadawcy publicznego: TVP Info i TVP Kultura. Żadnej innej telewizji gwarancja ustawowa już by nie przysługiwała. Dodatkowym wzmocnieniem Telewizji Polskiej będzie przyznanie tym stacjom pierwszych pięciu miejsc w wykazie dostępnych kanałów każdego operatora (czyli na pilocie – stąd nadana temu projektowi ironiczna nazwa „lex pilot”).
Więcej kanałów na listę stacji „must carry” mogłoby trafić w drodze rozporządzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jak stwierdził w czwartek rzecznik praw obywatelskich, istota tych rozwiązań sprowadza się do zapewnienia „dominującej roli informacji emitowanej” TVP i uprzywilejowania jej na rynku mediów telewizyjnych. W ocenie RPO projekt „bez konstytucyjnie uzasadnionych powodów ogranicza wolność środków społecznego przekazu oraz wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”.
Grzegorz Napieralski zasugerował wręcz, że proponowane regulacje zbliżą polski system medialny do standardów takich państw jak Rosja czy Białoruś.
Reprezentujący autorów projektu Paweł Lewandowski odpierał te zarzuty, przekonując, że nowe przepisy ułatwią ludziom dostęp do ich „ulubionych kanałów”.
Jeszcze zanim sprawą zajął się Sejm, prawnicy – w tym prof. Stanisław Piątek z UW, którego opinię prezentowaliśmy w DGP – podkreślali, że wykluczenie stacji komercyjnych z pakietu obowiązkowego pozbawia je praw słusznie nabytych. To ma się zmienić w toku dalszych prac nad projektem. Z naszych informacji wynika, że strona rządowa rozważa kilka wariatów poprawek, jakie do projektu mieliby zgłosić posłowie koalicji rządzącej. Zmiana, której wprowadzenie jest właściwie przesądzone, to przywrócenie ustawowego statusu „must carry” czterem stacjom komercyjnym (Polsatowi, TVN, TV4 i TV Puls). Nie rozstrzygnięto jeszcze natomiast, co z kanałami wpisywanymi na listę przez KRRiT. Jeden z wariantów przewiduje redukcję ich liczby z 30 do 10. Inny – usunięcie zapisów, które także na tej liście dodatkowej dawały pierwszeństwo TVP.
Zmodyfikowane zostanie też prawdopodobnie określenie operatorów, jacy – powołując się na „must carry” – mogą się domagać od nadawców telewizyjnych dostępu do sygnału ich stacji („must offer”). Dotychczas obowiązująca ustawa RTV daje takie prawo sieciom kablowym i platformom satelitarnym, a jego rozszerzenie na platformy internetowe (takie jak Player, Polsat Box czy WP Pilot) pozostaje w sferze niedomówień. Z kolei projekt p.k.e. w obecnym kształcie mówi o operatorach, którzy przyłączają urządzenia końcowe użytkowników (telewizory, dekodery) do swoich sieci. Rozważana zmiana miałaby wyraźniej postawić na neutralność technologiczną, co oznaczałoby, że z „must offer” mogliby korzystać wszyscy operatorzy płatnej telewizji w Polsce, niezależnie od formy dystrybucji.
Jeżeli jednak chodzi o kolejność kanałów na pilocie – zmian nie będzie, preferencje dla TVP zostaną zachowane. ©℗