Nowy prezes TVP na wstępie uniknął poważnego problemu: spółka dostanie jednak środki z publicznej kasy, choć nie zapisano ich w ustawie budżetowej.

Telewizji Polskiej w przyszłym roku groziłaby zapaść finansowa. W projekcie ustawy budżetowej nie uwzględniono bowiem tzw. rekompensaty dla mediów publicznych. To środki – w ostatnich latach blisko 2 mld zł – przeznaczane z publicznej kasy na potrzeby TVP i 18 spółek radiowych od 2017 r. z tytułu strat, jakie ponoszą w wyniku ustawowych zwolnień od opłacania abonamentu radiowo-telewizyjnego.
Większość tych pieniędzy trafiała do telewizji. Jak oceniał wczoraj w DGP były członek RMN i były prezes TVP Juliusz Braun, bez tych przelewów spółce wystarczyłoby środków najwyżej do wiosny przyszłego roku. Jednak niedługo po tym, jak Rada Mediów Narodowych w poniedziałek odwołała Jacka Kurskiego ze stanowiska prezesa Telewizji Polskiej i powierzyła je Mateuszowi Matyszkowiczowi, dotychczasowemu członkowi zarządu – premier Mateusz Morawiecki obwieścił, że pieniądze dla mediów publicznych się znajdą.
Jak relacjonuje serwis Polskieradio24.pl, podczas konferencji prasowej w Białej Podlaskiej premier powiedział, że „media publiczne są potrzebne do informowania społeczeństwa” i mogą liczyć na środki z budżetu. – To, że tej rekompensaty dzisiaj jeszcze nie widać, nie znaczy, że tych pieniędzy nie będzie. Wręcz przeciwnie, tak jak co roku od kilku lat potwierdzam, że podobna kwota trafi do mediów publicznych – zapewnił szef rządu. Dodał, że rekompensata może zostać zrealizować na różne sposoby: „albo bezpośredni zapis w budżecie, albo poprzez przekazanie obligacji”.
Dla TVP zastrzyk z budżetu to być albo nie być, bo od kilku lat środki publiczne, czyli rekompensata ze skromnym dodatkiem abonamentu, stanowią ponad połowę jej wpływów. W ub.r. było to 2,04 mld zł, na ten rok zaplanowano 2,08 mld zł. Z kolei z reklam i sponsoringu firma ma w tym roku zarobić niespełna 894 mln zł – jak wynika z jej sprawozdania złożonego w KRS.
Na co nowy prezes TVP wyda obiecane przez premiera miliardy? – Jestem pewien, że prezes Mateusz Matyszkowicz wzmocni ofertę merytoryczną TVP – powiedział w poniedziałek PAP przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański.
Matyszkowicz stwierdził zaś w komunikacie prasowym, że jego celem „jest kontynuowanie trafnych decyzji dla spółki oraz wzbogacenie i urozmaicenie oferty TVP”.
Jako członek zarządu kierowanego przez Jacka Kurskiego obecny prezes telewizji odpowiadał za mniejsze anteny, m.in. za Biełsat TV. – Zawsze nam sprzyjał – mówi szefowa tej stacji Agnieszka Romaszewska-Guzy. – Jest uwrażliwiony na sprawy wschodnie, więc wspierał naszych dziennikarzy, naszą działalność i pomysły rozszerzenia zasięgu – podkreśla. Pod koniec lipca Biełsat rozpoczął cyfrową emisję naziemną na Litwie.
Oczkiem w głowie Mateusza Matyszkowicza były programy kulturalne. Pracę w TVP zaczął w lutym 2016 r. właśnie od kierowania kanałem TVP Kultura, następnie został dyrektorem TVP1, a później zastępcą dyrektora biura programowego ds. repertuaru. W zarządzie zasiada od 25 kwietnia 2019 r. Jako prezesowi podlegają mu teraz także te obszary spółki, których nigdy nie nadzorował – na czele z „Wiadomościami”, TVP Info itp., czyli Telewizyjną Agencją Informacyjną. – Myślę, że będzie wykonywał to, czego chce Nowogrodzka – uważa nasz rozmówca, dobrze znający realia TVP.
Dotychczas Matyszkowicz unikał mieszania się do polityki. – Teraz będzie musiał się tym zająć. Nie wyobrażam sobie, żeby TAI działała jako autonomiczna struktura – twierdzi inna osoba z telewizji.
W przeciwieństwie do przebiegu większości zmian na stanowisku prezesa TVP obecna nie wygląda na wrogie przejęcie. Jacek Kurski nie zabrał jeszcze nawet wszystkich swoich rzeczy z budynku przy ul. Woronicza. Gdy w poniedziałek Krzysztof Czabański prezentował w siedzibie telewizji nowego prezesa, ten wkrótce zaprosił poprzednika, dając mu okazję pożegnania się z kadrą menedżerską.
– Było widać, że Kurski nie jest zachwycony tą sytuacją. Opowiadał, jak kocha telewizję, jak się jej uczył. Co sugeruje, że ta zmiana nie została z nim uzgodniona – relacjonuje uczestnik spotkania. O odejściu prezesa, a może nawet całego zarządu, mówiło się w TVP od pewnego czasu. Poniedziałkowa akcja wyglądała jednak jak od dawna przygotowywany plan, który został przedwcześnie zrealizowany.
W najbliższych dniach Jacek Kurski może nie być jedynym, który pożegna się z firmą. – Matyszkowicz zawsze lubił decyzje personalne – mówi nam inna osoba z telewizji.
Wczoraj zaczął je podejmować. Jako pierwszy stanowisko stracił dyrektor TVP3 Paweł Gajewski, co potwierdziło nam biuro prasowe telewizji. Według serwisu Wirtualnemedia.pl ten bliski współpracownik Jacka Kurskiego może jednak objąć w spółce inną funkcję.
Symboliczną zmianą jest z kolei powrót do telewizji żony byłego prezesa, Joanny Kurskiej. Wczoraj odbyła ona pierwsze spotkanie z zespołem porannego programu Dwójki „Pytanie na śniadanie”, którym będzie teraz kierować (w poniedziałek taką decyzję prezesa zapowiadał Press.pl).
Joanna Kurska – wtedy nosiła jeszcze nazwisko Klimek – z pracy w TVP zrezygnowała w październiku 2016 r. z powodu związku z kierującym wówczas spółką Jackiem Kurskim. Na Woronicza przyszła na początku 2016 r., po kilkunastu latach pracy w Polsacie. Została wicedyrektorem biura programowego, a potem jego dyrektorem. Wcześniej była już przez pewien czas związana z TVP.