Rusofobia, rewizjonizm historyczny, wieszczenie schyłku zachodniej cywilizacji, przedstawianie ruchów społecznych jako sponsorowanych przez USA kolorowych rewolucji to stałe motywy rosyjskiej dezinformacji, której Kreml używa do celów politycznych - stwierdza Departament Stanu USA.

Od wielu lat Rosja używa zestawu fałszywych narracji, które są wprowadzane do obiegu medialnego w celach dezinformacyjnych - przestrzega amerykańska dyplomacja w opublikowanym w czwartek zestawieniu pt. "Pięć najbardziej trwałych rosyjskich narracji dezinformacyjnych".

To stałe szablony, które z całkowitym lekceważeniem prawdy są stosowane, by wspierać cele polityczne Kremla - pisze Departament Stanu. Dodaje, że obecnie te schematy są używane, by wspierać fałszywą narrację Rosji o jej działaniach wobec Ukrainy.

Kremlowska propaganda fałszywie przedstawia Rosję jako wieczną ofiarę rusofobii, usprawiedliwiając agresywne działania Moskwy, jako konieczną odpowiedź na rzekome działania USA i ich demokratycznych partnerów i sojuszników - pisze o pierwszym dezinformacyjnym motywie Departament Stanu. "Dla przykładu, Rosja twierdzi, że negatywna reakcja społeczności międzynarodowej na jej inwazję na niepodległe państwo wynikała ze strachu i nienawiści do Rosji" - czytamy w dokumencie. Na poparcie tej tezy przytoczono zestawienie pokazujące jak często rosyjskie MSZ i propagandowe stacje Sputnik i RT (dawniej Russia Today) używały terminu rusofobia, na którym widzimy, że jego stosowanie gwałtownie wzrosło po najechaniu w 2014 roku Ukrainy.

Za kolejny stały element rosyjskiej dezinformacji uznano rewizjonizm historyczny, który służy temu, "by przedstawić Rosję w korzystniejszym świetle i służyć jej wewnętrznej i geopolitycznej agendzie". Tu jako przykład podano zawarty w 1939 roku pakt Ribbentrop-Mołotow, który "przyspieszył wybuch II wojny światowej i jest politycznie niewygodny dla reżimu (Władimira) Putina". Rosyjski prezydent minimalizuje i racjonalizuje decyzję Stalina o sprzymierzeniu się z Hitlerem, bagatelizuje rolę ZSRR w wybuchu wojny i przerzuca winę na inne kraje - wylicza amerykańska dyplomacja. Dodaje, że "Rosja często posuwa się dalej i nazywa tych, którzy nie zgadzają się z jej przekręconą wersją historii nazistami", a ta forma propagandy jest też i dziś stosowana wobec Ukrainy.

Stałym szablonem rosyjskiej dezinformacji, pojawiającym się już w XIX wieku, jest też wieszczenie nieuchronnego upadku zachodniej cywilizacji, mówienie o tym, że odchodzi od "tradycyjnych wartości" i prezentowanie Rosji jako moralnej przeciwwagi dla "dekadencji" USA i Zachodu - informuje Departament Stanu. Jako przykład podano karykaturalny sposób przedstawiania przez Moskwę działań mających zapewnić bezpieczeństwo i równość społeczności LGBTQI+, promowanie równości płci czy wielokulturowości.

"Jeżeli jakiś ruch społeczny ma prodemokratyczny i proreformatorski charakter i nie leży w geopolitycznych interesach Rosji, Kreml często go atakuje i głosi, że jest on skrycie wspierany przez USA" - przytacza amerykańska dyplomacja kolejną dezinformacyjną narrację. Dodaje, że Rosja oskarżała USA o planowanie lub wzniecenie serii kolorowych rewolucji w Gruzji, Ukrainie, Mołdawii i innych krajach, a jej działania propagandowe były często wymierzone również w organizacje pozarządowe i niezależne media informujące o korupcji i łamaniu praw człowieka. To szerszy problem: Kreml stara się zaprzeczyć temu, że obywatele sąsiadujących z nim państw mają prawo do godności i samodzielnego decydowania o swoim losie - podkreślono w dokumencie.

Gdy prawda nie leży w interesie Kremla, jego propaganda stara się tworzyć sieć fałszywych, czasem niespójnych i sprzecznych ze sobą narracji i wprowadzać celowy zamęt w środowisku informacyjnym - zaznacza Departament Stanu. Jako przykład podaje działania rosyjskich propagandowych stacji Sputnik i RT po próbie otrucia byłego oficera rosyjskiego wywiadu Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii w 2018 roku. Dla świata było jasne, że za tymi działaniami stała Moskwa, tymczasem Sputnik i RT w ciągu miesiąca przedstawiły 138 różnych i sprzecznych ze sobą wersji wydarzeń, które miały tylko zaciemnić rzeczywistość i wywołać zamieszanie - wylicza amerykańska dyplomacja i dodaje, że w rozpowszechnianiu tego typu fałszywych narracji dużą rolę odgrywają media społecznościowe. (PAP)