Czy TVN to firma europejska czy amerykańska? Na to pytanie są dwie odpowiedzi: formalna i faktyczna.

Skoro należy do holenderskiej spółki Polish Television Holding, jest firmą z Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego – stanowi pierwsza. Właścicielem PTH jest amerykański koncern Discovery – kontruje druga. I mamy rozdwojenie jaźni. Firma zza oceanu korzysta z przywilejów zarezerwowanych dla lokalnych graczy. Robi to w majestacie prawa – przynajmniej w myśl dotychczasowej praktyki Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Posiadanie adresu na lotnisku w Amsterdamie przez kilka lat wystarczało bowiem temu regulatorowi do uznawania TVN, TVN24 i wszystkich innych kanałów nadawcy za europejskie. A to znaczy, że mogą one działać na podstawie polskich koncesji, także tych naziemnych, przydzielających im dobro rzadkie. Firma z USA i każdego innego kraju spoza EOG musiałaby – zgodnie z ustawą o RTV – ograniczyć swoje udziały w telewizji do 49proc.
Dlaczego KRRiT toleruje taki stan rzeczy? Czemu nie wszczęła postępowania o cofnięcie koncesji amerykańskiemu wilkowi w holenderskiej owczej skórze? Regulator zaplątał się tu we własne nogawki. Chciałby kopnąć, ale nie może. Zaczęło się od tego, że w 2015 r. Krajowa Rada pod przewodnictwem Jana Dworaka nie sprzeciwiła się przejęciu TVN przez amerykański kapitał działający za pośrednictwem swojej europejskiej spółki. We wtorek w DGP ujawniliśmy ekspertyzy, z których korzystał wtedy regulator. Biuro prawne KRRiT stwierdziło w nich, że przy kwalifikowaniu podmiotów zagranicznych jedyną przesłanką jest siedziba spółki oraz że „fakt kontrolowania spółki przez podmiot spoza EOG” nie pozbawia jej przymiotu firmy europejskiej. W odpowiedzi na nasze pytania KRRiT skupiła się na terminologii, podkreślając, że opisany przez nas dokument to nie była „opinia prawna, lecz analiza prawna o charakterze ogólnym”. Nazajutrz nazwała ją zaś „wewnętrznym opracowaniem o charakterzeroboczym”.
„Potayto, potahto” mówią na to Amerykanie – jeden pies. Rada dzieli włos na czworo, bo nie ma przeciwko TVN amunicji, by wygrać w sądzie, gdyby pozbawiła nadawcę koncesji. Po Dworaku w 2016 r. przyszedł bowiem Witold Kołodziejski i pod jego kierownictwem regulator przez niemal pięć lat nie wszczął postępowania przeciwko nadawcy. Co więcej, przedłużał pozwolenia jego kolejnym kanałom. Aż przyszła kolej na TVN24, przy którymutknął.
Że należałoby sytuację uporządkować? Pełna zgoda. Tylko że trzeba to robić z głową. To znaczy bez naruszania praw nabytych, bez pozbawiania przedsiębiorców zaufania dla porządku prawnego i przewidywalności regulacji, stosując środki adekwatne do celu. Zamiast tego opracowano przepisy, które gdy wejdą w życie, to w pół roku wymiotą z polskiego rynku największą amerykańską inwestycję. Złożony w Sejmie przez posłów PiS projekt nowelizacji ustawy o RTV, który ma niby sporną kwestię wyjaśnić, w rzeczywistości jest bowiem armatą do ustrzelenia irytującej muchy bez względu na koszty. Najwidoczniej dyskomfort poznawczy wywołany podwójnym obywatelstwem TVN jest tym dotkliwszy, im bardziej kogoś drażnią programy tego nadawcy.
I to jest grzech pierworodny lex TVN: że pod pozorem klarowania sytuacji w kwestii tego, co jest europejskie, PiS usiłuje się pozbyć tego, co dla niejniewygodne.